Już dziś w Dobrzyniu nad Wisłą zostanie powitana figurka św. Jakuba, która przemierzyła wodne Camino de Vistula do Santiago de Compostela. Ten wizerunek z niezwykłą historią stanie w kapliczce słupowej na Jakubowym Podzamczu.
Niewielka, ale bogata w symbole figurka św. Jakuba, wyrzeźbiona w drewnie przez artystę Henryka Tomczaka, przemierzyła tysiące kilometrów, m.in. drogą morską, wraz z pielgrzymami, którzy ponieśli intencje osobiste i tę powszechną - o pokój. W ubiegłym roku popłynęła Wisłą w inauguracyjnym Flisie św. Jakuba z Krakowa do Gdańska, a w tym roku w dwóch etapach do Hiszpanii, do grobu świętego apostoła. Wszystko po to, by w Roku Jakubowym przypomnieć i rozpropagować prastare wodne camino, które w średniowieczu należało do najszybszych i najbezpieczniejszych Szlaków św. Jakuba.
Ideę odtworzenia i przywrócenia Camino de Vistula podjęły się Nadwiślańska Organizacja Turystyczna i Pracownia Szlaku św. Jakuba przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W przedsięwzięcie zaangażowały się osoby z różnych stron Polski, w tym mieszkańcy Dobrzynia nad Wisłą i Płocka. W tym roku w marcu figurka wypłynęła z Gdyni na "Pogorii" - żaglowcu wyremontowanym przez Pomorski Związek Żeglarski - przez porty Danii, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii do portu w Plymouth, a stąd na ziemię hiszpańską do La Coruña. Tam od Wielkanocy do połowy lipca figura czekała na pielgrzymów z Polski w tamtejszym kościele św. Jakuba. Trzecim, wakacyjnym etapem tej niezwykłej pielgrzymki było przeniesienie figurki pieszo do Santiago niespełna 80-kilmetrowym odcinkiem dokładnie na odpust św. Jakuba, by ją poświęcić.
Jak przyznaje dobrzynianin Paweł Śliwiński z Pracowni Szlaku św. Jakuba, zaangażowany w prace odtwarzania Camino de Vistula, koordynator i zarazem uczestnik poszczególnych etapów pielgrzymki, wszyscy bardzo zżyli się z figurką i mieli poczucie, że święty apostoł ich prowadzi (nawet droga morska okazała się wyjątkowo łaskawa). Jednocześnie rzeźba św. Jakuba wyróżniała ich wśród innych caminowiczów, zmierzających odcinkiem lądowym.
- Gdy szliśmy z nią, niosąc na zmianę, wszyscy nas zauważali. Pewna pani, zobaczywszy naszą grupę, dosłownie wciągnęła nas do swojego baru. Podeszła do figurki i ucałowała ją. Później okazało się, że właśnie ta pani rok wcześniej niosła do Santiago figurkę Matki Bożej, żeby ją poświęcić. Co więcej, wśród nas był kolega caminowicz, który odszukał w telefonie nagranie z ubiegłego roku, na którym ona niesie tę figurkę. Wtedy się popłakała i dosłownie nie chciała nas wypuścić - wspomina dobrzynianin. Podobne wrażenie uczestnicy Camino de Vistula odnotowali już w samym Santiago de Compostela. - Gdy podeszliśmy z figurą do katedry, ludzie spontanicznie sami się rozstąpili i wpuścili nas do środka - wspomina P. Śliwiński. Takich niezwykłych wydarzeń i spotkań było więcej.
O wspomnieniach z tego szlaku będą "opowiadały" pamiątki, które w Muzeum Dobrzyńskim staną się częścią ekspozycji poświęconej tej pielgrzymce. Trafią tam np. dary, jakie od spotkanych ludzi otrzymali caminowicze z figurką - np. różaniec z muszelek oraz kopie autentycznych paszportów pielgrzyma. Powstają także dwa filmy z tej wędrówki, m.in. autorstwa Teresy Kudyby. Najważniejszym jednak owocem tej wodno-lądowej pielgrzymki jest to, że figurka św. Jakuba, która wręcz dotknęła świętych miejsc, takich jak Santiago i Lourdes, pozostanie na stałe w Dobrzyniu nad Wisłą.
Więcej o Camino de Vistula można przeczytać w najnowszym numerze "Gościa Płockiego".
wp