Gdy wychowali i wypuścili w świat swoje córki, podjęli decyzję, by zostać „ciocią” i „wujkiem” dla kilkorga obcych dzieci.
Lubią ludzi. Ich dom, położony „na końcu świata”, czyli u szczytu wąskiej ślepej ulicy, zawsze był otwarty na gości. Gdy córki chodziły do szkoły, tłumy nastolatków były w nim normą. – Jedna z koleżanek córek, Dominika, powiedziała kiedyś: „To nie jest normalny dom, to dom pielgrzyma…” – wspomina ze śmiechem pan Grzegorz. I tak zostało, tylko teraz to „pielgrzymi” z ciężkim bagażem trudnych doświadczeń. W sierpniu ubiegłego roku państwo Marzenna i Grzegorz Matkowscy rozpoczęli nową życiową misję – rodzinny dom dziecka, obecnie jeden z sześciu na terenie Płocka, wspieranych w działalności przez Ośrodek Rodzinnej Pieczy Zastępczej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Małecka