Ze Smoszewa do Czerwińska przepłynęła po raz pierwszy procesja Bożego Ciała: najdłuższa - bo licząca 18 km, nietypowa - bo na wodzie.
W czterech nadwiślańskich parafiach po raz pierwszy zorganizowano wiślaną procesję eucharystyczną. Jak podkreślali organizatorzy, był to ewenement na skalę kraju.
Pomysł ten zrodził się już dwa lata temu, ale przez pandemię był odkładany w czasie. Próby przełożenia tradycyjnej procesji do czterech ołtarzy podjął się najpierw ks. Artur Bombiński, proboszcz ze Smoszewa, a pomagało mu w tym środowisko wodniaków. Potem dołączyli do niego duszpasterze z Chociszewa, Secemina Polskiego i salezjanie z Czerwińska. Tak powstał nowy, liczący ok. 18 km szlak: na nadbrzeżach zbudowano cztery ołtarze, do jednej z łodzi zabrano krzyż, do kolejnej chorągiew św. Barbary – patronki wodniaków, z kolei na drewnianej łodzi szkutniczej o nazwie "Basonia" – przygotowano ołtarz z Najświętszym Sakramentem, przy którym asystowali strażacy trzymający baldachim.
Na łodziach, pontonach, skuterach wodnych oraz większych jednostkach "Wodnik" z Kępy Polskiej i tramwaju wodnym z Wyszogrodu płynęli uczestnicy tej niepowtarzalnej procesji Bożego Ciała. I co ciekawe: w większości byli to ludzie młodzi oraz rodzice z dziećmi, którzy odpoczywając na wodzie, słuchali czterech Ewangelii i brali udział w modlitwie.
Warto podkreślić zaangażowanie mieszkańców kolejnych miejscowości i parafii w budowę ołtarzy, a także zainteresowanie tych wszystkich, którzy z brzegów rzeki pozdrawiali przepływających w procesji. W łodzi, na której znajdował się Najświętszy Sakrament, z księżmi płynęli nowożeńcy, którzy dzień wcześniej zawarli związek małżeński w bazylice czerwińskiej. Jak sami mówili, zamiast poprawin wybrali tak szczególną podróż poślubną.