- Na objawionym w Płocku obliczu Jezusa jaśnieje prawda, że prawdziwym DNA Boga jest miłosierdzie - powiedział bp Piotr Libera w homilii w Święto Bożego Miłosierdzia.
Kochani Moi! To właśnie takiego Jezusa ujrzała święta Siostra Faustyna wieczorem 22 lutego 1931 roku w celi płockiego klasztoru. Obraz, którego wtedy sobie zażyczył, namalowany został jednak dopiero w 1934 roku w Wilnie. Bł. ks. Michał Sopoćko, spowiednik świętej zakonnicy, zwrócił się z prośbą o wykonanie tej pracy do dobrego, dość znanego malarza - Eugeniusza Kazimirowskiego. Przez pół roku siostra Faustyna przychodziła do pracowni mistrza przynajmniej raz w tygodniu i dzieliła się z nim swoimi uwagami. A Kazimirowski – jak piszą - zrezygnował z artystycznego ego i starał się podążać za jej wskazówkami. Istotnie, gdy patrzymy na namalowany przez niego obraz, choćby tu, blisko wejścia, nie sposób nie zauważyć, że akcent jest w nim położony na mocy Zmartwychwstania i na pokoju, który płynie z tego wydarzenia nad wydarzeniami. Z jednej strony wizerunek Jezusa odpowiada postaci na Całunie Turyńskim, z drugiej wiernie oddaje opowieść dzisiejszej Ewangelii. Wpatrując się weń mamy wrażenie, że Jezus przychodzi do nas tak, jak przyszedł tamtego wieczoru do Apostołów. Z uchylonej szaty biją strumienie miłosierdzia, a zarazem są to jakby strumienie światła Ducha Świętego. Dłonie Zmartwychwstałego są czułe i opiekuńcze: lewa delikatnie uchyla szaty, prawa wznosi się do błogosławieństwa. Nie przekracza jednak wysokości ramienia. Może więc osłania także promienie Ducha Świętego i zarazem rozsyła uczniów na świadczenie miłosierdzia. Najbardziej fascynujące jest na tym obrazie spojrzenie Jezusa: spojrzenie z wysokości Krzyża, a zarazem spojrzenie, którym Zmartwychwstały obejmuje całe stworzenie.
Dramat, rozgrywający się między siostrą Faustyną, Jezusem - Oblubieńcem jej duszy i artystą znalazł swój finał w "Dzienniczku", we fragmencie 313: "W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który maluje obraz, i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus - zasmuciłam się tym bardzo. […] Udałam się do kaplicy i napłakałam się. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje takim pięknym, jakim jesteś? - Wtem usłyszałam słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej". Wielkość tego obrazu jest w łasce Zmartwychwstałego Pana!! I Siostra Faustyna, i ks. Sopoćko wiele wycierpieli od swoich współsióstr i współbraci, a rygoryści w Kościele długo mieli trudność ze zrozumieniem prawdy Miłosierdzia. Eksponowali sprawiedliwość, stawiali na ścisłe przestrzeganie przepisów, potępiali.
Na objawionym w Płocku obliczu Jezusa jaśnieje zaś prawda, że prawdziwym DNA Boga jest miłosierdzie. I że Zbawiciel nie przyszedł – jak to jeszcze czasem śpiewamy - aby zadośćuczynić Ojcu, który "rozwścieczony siecze", ale by obdarować świat Jego miłosierną miłością. Przyszedł, bo wszyscy tego miłosierdzia potrzebujemy. Wszyscy! Znakiem tego jest w kościele konfesjonał, przed którym jak u zdroju Miłosierdzia klęka i papież, i biskup, i pokorna zakonnica, i wielki grzesznik…
Tę właśnie prawdę przekazuje druga część dzisiejszej Ewangelii. Tak chętnie widzimy w Tomaszu Apostole niedowiarka. Tak chętnie wielu malarzy przedstawia go, jak wkłada palec w jaśniejącą ranę boku Jezusa. A Tomasz, gdy Pan powtórnie przychodzi, nie wkłada ręki w Jego bok, nie dyskutuje. Wystarczy mu spojrzenie Jezusa i Jego głos! Wystarczy, by wypowiedział najgłębsze wyznanie wiary: "Pan mój i Bóg mój!" Wielkość jest w łasce… Dokonuje się w spojrzeniu z krzyża… Ma Miłosierne Oblicze, które zostało objawione tutaj, na tym świętym miejscu…
Dobrze wiemy – Siostry i bracia - że znakiem wiary w Boskie Miłosierdzie jest świadczone na co dzień miłosierdzie. Świadczone bezinteresownie, z wyobraźnią! Kard. Raniero Cantalamessa, kapucyn i kaznodzieja papieski, oddaje tę prawdę ciekawym porównaniem: w Ziemi Świętej są dwa „morza” - Morze Galilejskie i Morze Martwe. Łączy je rzeka Jordan, który przepływa przez jedno i wpływa do drugiego. Morze Galilejskie jest jednak pełne życia, łowi się w nim wspaniałe ryby. Morze Martwe zaś jest… właśnie martwe – nie ma w nim życia. Dlaczego tak się dzieje? Bo to pierwsze - Galilejskie przekazuje wody Jordanu dalej, a drugie - Martwe zachowuje je tylko dla siebie…
Bądźcie – Kochani - jak Morze Galilejskie – pełni życia, dobra, odwagi i ciepła! W Waszych rodzinach, szkołach, urzędach i szpitalach, w Waszych myślach, słowach i czynach! Nie męczcie się miłosierdziem, zwłaszcza wobec wygnanych z ich Ojczyzny Ukrainek i ich dzieci, naszych pobratymców! Bądźcie jak leczący cień św. Piotra Apostoła z pierwszego czytania!
"Dziękujcie Panu, bo jest miłosierny!" - On, który był umarły, a oto jest żyjący na wieki wieków! Amen! Alleluja!
am