O Kościele postpandemicznym i nowych obliczach religijności mówił w czasie Płockich Dni Pastoralnych ks. prof. Andrzej Draguła z Zielonej Góry.
W czasie ostatniej pandemii doświadczyliśmy, jakby już nie funkcjonowało powiedzenie: "Jak trwoga to do Boga". Pandemia zweryfikowała podstawy naszej wiary i naturalne potrzeby religijne. Dawniej podobne kryzysy wzmacniały wiarę i intensyfikowały ducha religijnego. Teraz tak nie było – stwierdził ks. prof. Draguła. Słuchali go biskupi Piotr Libera i Mirosław Milewski, księża i świeccy przedstawiciele z wielu parafii diecezji.
Zwrócił uwagę, że zabrakło religijnej interpretacji pandemii i jasnej wykładni Kościoła o odczytywaniu aktualnych znaków czasu. – Niedobrze się stało, że pasterze Kościoła praktycznie ograniczyli się w większości do komunikowania restrykcji sanitarnych, nie dając wykładni duchowej i interpretacji teologicznej czasu zarazy. Szybko też ustała pierwsza gorliwość i intensywna modlitwa w parafiach, ze śpiewem suplikacji włącznie, o oddalenie pandemii – stwierdził ks. profesor.
Zauważył, że w obecnej sytuacji przeżywa kryzys religijność naturalna, oparta jedynie na tradycji i zwyczajach. – Przez pandemię nastąpiło "odczarowanie" rzeczywistości, bo nie wiązano już pandemii z Bogiem, jakby On pozostawał obojętny na cały ten stan. Teologicznie patrząc, był to punkt zwrotny, bo zakwestionował utarte wcześniej schematy i więzi społeczne oraz zakwestionował autorytety. – Jak odpowiedzieć na ten kryzys we wspólnocie Kościoła? – pytał ks. prof. Draguła. – Dziś trzeba budować naszą wspólnotę nie tyle na racjach, co na relacjach między nami – podkreślał prelegent, zwracając uwagę na potrzebę zmiany języka przepowiadania w Kościele. – Najpierw mówmy o zbawieniu, potem o potrzebie przyzwoitego życia, bo moralność głoszona bez wiary jest opresyjna. Dlatego kerygmat jest ważniejszy! – podkreślał.
Mówił o ewolucji form pobożności, zaniku tradycyjnych zwyczajów związanych ze wsią i pojawianiem się nowych form duchowości miejskiej. Postawił również diagnozę na temat kondycji duchowej młodego pokolenia. Cechuje ich raczej apateizm, czyli nieczułość, brak zainteresowania młodzieży tematami wiary i Kościoła, a nie tyle bunt ateistycznego odrzucenia tych wartości. To niechciana przynależność do Kościoła, która jest odrzucana. Dlatego dla ludzi wierzących Kościół powinien nieść sakramenty, a dla ludzi – nie Kościoła – słowo. Podobnie dziś nie powinno się prowadzić jedynie duszpasterstwa weryfikującego, ale przede wszystkim zapraszające – mówił ks. prof. Draguła.
– Jakimi kategoriami myślimy dziś o chrześcijaństwie, jakim językiem i wyobrażeniami się posługujemy? Czy przyczyną słabego zaangażowania w prace synodalne nie jest kruche życie duchowe? – zastanawiano się w czasie dyskusji dni pastoralnych.
Na potrzebę budowania duszpasterstwa bardziej na relacjach niż na wielkich akcjach zwrócił uwagę w czasie pracy w grupach dyskusyjnych ks. Krzysztof Ruciński, diecezjalny duszpasterz młodzieży. – Nie wystarczy być w kościele, trzeba wierzyć! – padł z sali głos jednego z uczestników spotkania, a prof. Bańka dodał, że przed edukacją religijną potrzeba budowania relacji międzyludzkich.
– Powinniśmy czerpać z mądrości relacji międzyludzkich, rodzinnych i przenosić je na grunt dialogu kościelnego. Jak nie mogę przekreślić miłości do mojego dziecka, choćby było najtrudniejsze, podobnie w dialogu Kościoła potrzeba podobnej wrażliwości – odpowiadał prof. Bańka.
– W Kościele potrzeba, aby księża przede wszystkim robili coś "razem z ludźmi", konsultując to z nimi, niż "dla nich" – jakby narzucając im swój pomysł duszpasterski. Synodalność to konsultacja, a my, księża, nie możemy się obrażać na zachodzące zmiany społeczne, kulturowe i cywilizacyjne, nie możemy obrażać się na ludzi – mówił drugi prelegent Płockich Dni Pastoralnych ks. prof. Andrzej Draguła.
– A dlaczego ochrzczone niegdyś dzieci, gdy dojrzewają, twierdzą, że stają przed Bogiem jak przed pustą ścianą? – pytał ks. Janusz Nawrocki, proboszcz parafii św. Barbary w Modlinie Twierdzy.
– Nam się wydaje, że gdy wyjaśnimy im wiarę, to oni przyjdą do Kościoła, ale przekazywanie wiary tak nie działa. Przecież tylu młodych jest na katechezie w szkole, ale w kościele ich nie ma. Czego więc brakuje w tym przekazie wiary? Brakuje żywej wspólnoty i doświadczenia Kościoła – podkreślał ks. prof. Draguła.