W Płocku pożegnano Krzysztofa Nowakowskiego, dawnego działacza antykomunistycznego i społecznika, syna major Katarzyny Nowakowskiej - powstańca warszawskiego.
Od lat mieszkał z mamą i własną rodziną na terenie parafii św. Maksymiliana Kolbego na płockich Górkach, niedaleko kościoła św. Dominika, który tak dobrze znał i kochał. I właśnie w tym kościele, gdzie zostawił swój konkretny ślad w postaci tablic patriotycznych, wczoraj żegnali Zmarłego bliscy, przyjaciele, znajomi, zaprzyjaźnieni duchowni, ludzie, z którymi w ostatnich dekadach współtworzył środowisko patriotyczne Płocka, m.in. będąc prezesem płockiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. W ostatnim pożegnaniu płocczanina uczestniczyły także liczne poczty sztandarowe Związku Żołnierzy AK, stowarzyszenia historycznego oraz szkół, które pan Krzysztof zapraszał do współpracy.
Obok trumny i zdjęcia K. Nowakowskiego umieszczono odznaczenia, które otrzymał za życia, w tym m.in. Krzyż Wolności i Solidarności. Do nich dołączył w dniu pogrzebu przyznany mu pośmiertnie Medal za Zasługi dla Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, który przekazał na ręce jego żony Anny Mirosław Widlicki, prezes Okręgu Warszawa Wchód.
- Krzysztofie! Żyłeś pełnią życia, byłeś osobą niezwykle otwartą, gotową do pomocy, a także pełną wiary i miłości do ojczyzny. Czynnie zaangażowany w jej obronę, w latach 80. w szeregach Solidarności, następnie w towarzystwie patriotycznym oraz w Światowym Związku Żołnierzy AK, stając w obronie tych wartości, które czerpałeś z tradycji rodzinnych: dziadek - legionista i mama - uczestniczka powstania warszawskiego - mówił w czasie pożegnania Andrzej Przemyłski, wiceprezes Stowarzyszenia Historycznego im. 11 GO NSZ. Zapewnił, że w środowisku patriotycznym Płocka nadal będzie przykładem i inspiracją, podobnie jak zmarły w ubiegłym roku Tadeuszu Taworski, z którym łączyły K. Nowakowskiego więzy przyjaźni.
- Krzysztof to ogromna opowieść o człowieku, który żył dla innych - mówił z kazaniu pogrzebowym ks. Tadeusz Łebkowski, wieloletni proboszcz tej parafii. - Jeden z jego przyjaciół, na wieść o śmierci, powiedział: "Krzysiu, przecież tak bardzo byłeś nam zawsze potrzebny". W tej opowieści ogromne przestrzenie to jego życie rodzinne, uczciwa i sumienna praca, pasje wyrastające z miłości do ojczyzny, a których ślad widoczny jest w tej świątyni - tablice, memoriały na ścianach - to wyjmowane z jego duszy i serca treści, hołdy dla bohaterów przeszłości, dla ich krwi i poświęcenia. Często wyrywało mu się kategoryczne zdanie: "O nich, o ich męczeństwie, poświęceniu nie wolno zapomnieć" - mówił ks. Łebkowski.
Duchowny, przyjaciel Zmarłego, wskazał też na jego zdecydowaną wiarę, wyrażającą się w konkretnych działaniach. - Dopiero co usłyszał wyrok w płockim sądzie, gdzie składał pozew, że nie było zniewagi Matki Bożej Częstochowskie, gdy Jej profanowany wizerunek naklejono na bałwanie śnieżnym obok nieprzyzwoitych i wulgarnych znaków ustawionych przed drzwiami sądu... Nie doczekał otwarcia wystawy przygotowywanej z przyjaciółmi w Muzeum Diecezjalnym o sztafecie wierności Bogu i ojczyźnie w ciągu życia ostatnich pokoleń - mówił. W kazaniu przytoczył także wymowne słowa pożegnania, spisanego w ostatnich dniach krótkiej, ale śmiertelnej choroby K. Nowakowskiego.
W pożegnaniu tym Zmarły m.in. skierował słowa do najbliższej rodziny, wyrażając im wdzięczność i miłość. Dziękował także przyjaciołom. "Bardzo bliscy byli mi ci, którzy nie ze względu na pieniądze, ale z przyjaźni i miłości do Ojczyzny i drugiego człowieka byli życzliwi" - napisał przed śmiercią. W pożegnaniu wspomniał m.in. s. Helenę Pszczółkowską, jedną z sióstr szarytek, które przez kilka wieków posługiwały w Płocku. "Przy niej odnawiałem w sobie zasadę, że każdemu człowiekowi trzeba pomóc, jeśli tylko mogę" - zanotował. "Wszystkich, których zasmuciłem lub czymś dotknąłem - przepraszam. Wybaczam też po chrześcijańsku wszystkim, którzy nie okazywali mi dobrej woli" - pisał w ostatnim pożegnaniu K. Nowakowski.
- Była to dusza otwarta na działanie Boga, dlatego w sposobie bycia był zawsze delikatny i szlachetny, a jednocześnie konkretny i wyrazisty - zauważył współkoncelebrujący tę liturgię ks. Stefan Cegłowski, proboszcz parafii katedralnej.
Na zakończenie Mszy żałobnej Zmarłemu dziękował także obecny proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego, klaretyn o. Marcin Kowalewski. Zaznaczył, że chociaż znał pana Krzysztofa zaledwie 3 lata, to dostrzegł od początku jego wielkie zaangażowanie i miłość do tego miejsca. Wskazał też, że w tym przebogatym życiu najważniejszy jest fakt, że Zmarły odszedł pojednany z Bogiem w sakramencie spowiedzi, namaszczony i przyjąwszy Komunię św.
Po Mszy św. ciało Zmarłego zostało odprowadzone na cmentarz przy ul. Norbertańskiej i tam pochowane. Krzysztof Nowakowski zmarł w Płocku 21 marca, w wieku 72 lat.
am