Jak straszna jest wojna i jak bestialsko depcze godność człowieka, przypomina 82. rocznica niemieckiego mordu na osobach niepełnosprawnych w lesie ościsłowskim k. Ciechanowa, która dokonała się 20 lutego 1940 r.
Na płycie nagrobnej w lesie znajduje się napis: "Tu hitlerowcy zamordowali i strącili do dołów 20.II.1940 roku setki kalekich mieszkańców ziemi ciechanowskiej. Wróg skazał ich na śmierć, gdyż w ich chorych ciałach biły polskie serca. Pamiętaj! Przez śmierć ich chciano nam odebrać godność człowieka".
"Krążą pogłoski, że chcą wymordować wszystkich chorych i niepełnosprawnych. W połowie lutego 1940 roku sołtys przynosi pisemny nakaz zawiezienia nas w dniu 20 lutego do odległego o pięć kilometrów Ościsłowa na rzekome badania lekarskie. Co działo się w naszym domu, przez tych kilka dni, pominę milczeniem, choć mimo iż minęło od tamtej pory już ponad pół wieku, doskonale pamiętam każdą chwilę wówczas przeżytą. Nie zostaliśmy zamordowani w ościsłowskim lesie, dzięki bohaterskiej postawie naszych rodziców, dzięki ich rodzicielskiej miłości. Tatuś pojechał do Ościsłowa sam, a mamusia razem z nami, modląc się na klęczkach, czekała. »Jeśli przyjadą po nas – mówiła – to zginiemy wszyscy razem«.
Inne były jednak plany Bożej Opatrzności względem nas i »bramy piekielne Jej nie przemogły«. Niemcy nie zatrzymali tatusia, lecz grożąc karami, odesłali do domu. Od tamtej chwili, aż do końca okupacji, rodzice musieli nas ukrywać" – wspominała kilka lat temu Stefania Pepławska w spisanej historii swej rodziny, w książce o swym bracie Krzysztofie "Umiał pięknie żyć".
Świadkowie tamtych wydarzeń pamiętają jednak, że przez cały dzień zwożono furmankami ludzi niepełnosprawnych psychicznie i fizycznie oraz osoby starsze. Mogło ich być od 900 nawet około dwóch-trzech tysięcy. – To był największy mord w rejencji ciechanowskiej. Taki był bestialski plan Hitlera i każdej nieludzkiej ideologii, która morduje najsłabszych – zwraca uwagę ks. Mieczysław Białowąż, emerytowany proboszcz parafii Stupsk, który pochodzi z okolic Ościsłowa. Mieczysława Grudzińska, najstarsza mieszkanka Ościsłowa mówiła, że ziemia, na miejscu pogrzebania pomordowanych, mimo mrozu, przez długi czas nie dała się "uklepać". Wśród rozstrzelanych był m.in. Antoni Kapacki, miejscowy nauczyciel, którego, według świadków, miał dobić jego były uczeń, z rodziny niemieckich kolonistów.