Biskup Mirosław Milewski modlił się z wiernymi w Niechłoninie - w parafii, która przeżywa 50-lecie istnienia.
O tym, jaki jest sens złotego jubileuszu istnienia parafii, biskup mówił w homilii. – Mija 50 lat waszego wołania do Boga w tej wspólnocie parafialnej. Od pół wieku w tej konkretnej wspólnocie gromadzicie się wokół ołtarza – stołu Pańskiego, przyjmujecie sakramenty święte, w tym najważniejszy z nich – Eucharystię, bo wiecie, że "Ciało Jezusa jest prawdziwym pokarmem, a Krew jego jest prawdziwym napojem" (por. J 6,55). Tu też klękacie do spowiedzi i tu dzielicie się z innymi tym, co sami posiadacie – mówił.
Zwrócił uwagę na charakterystyczne rysy niechłonińskiej wspólnoty i jej wielowiekowe tradycje, sięgające aż XIV wieku. – Wasza parafia została reerygowana, czyli erygowana na nowo 8 maja 1971 roku. Od niemal trzech stuleci modlicie się w tej samej świątyni, przed Matką Bożą Królową Świata i wizerunkiem Wszystkich Świętych. Co więcej, wasza parafia leży na szlaku pielgrzymek do Działdowa – miejsca męczeństwa beatyfikowanych biskupów Nowowiejskiego i Wetmańskiego. Chrześcijaństwo w tej wspólnocie jest więc dobrze ugruntowane, także krwią męczenników – podkreślił biskup.
Mówiąc o parafii jako wspólnocie, zwrócił uwagę, że w niej rozwija się wiara. – Ona nie rozwija się w samotności, w izolacji, ona potrzebuje wspólnoty. Poprzez przyjęcie chrztu św. człowiek zostaje włączony w sieć relacji, które łączą wszystkich wierzących. Ta sieć relacji tworzy Kościół. Moje odniesienie do Boga nigdy nie jest więc tylko moje – w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że "nikt nie może wierzyć sam, tak jak nikt nie może żyć sam" (KKK 166). Podobnie jak w codziennym życiu – również w dziedzinie wiary wzajemnie od siebie zależymy, możemy sobie pomagać, troszczyć się o siebie, być za siebie współodpowiedzialni, darzyć bezinteresowną życzliwością, a w chwilach słabości stanowić dla siebie oparcie. Nasze chrześcijaństwo wzrasta w parafii! – akcentował.
Biskup odniósł się również do kondycji duchowej ochrzczonych i ich wspólnot w kontekście trwającej epidemii koronawirusa. – Minione miesiące pokazały, że szkodliwy wirus w jakimś sensie zabił w wielu ludziach wiarę w Boga, zniechęcił do udziału w niedzielnej Eucharystii, ogołocił ze świątyń dzieci i młodzież. (...) "Czas wirusa" może okazać się naszym kairosem – czasem odrodzenia na nowo, odnowienia, niejako reerygowania naszej wiary. To wyzwanie, którego nie można podjąć bez modlitwy i otwarcia na Ducha Świętego – Ducha mocy. Z tego zła może jeszcze wyjść dobro, jeśli nie stracimy nadziei na to, że "nowy zapał" przemieni nasze serca i umysły. Nic nie jest stracone raz na zawsze, po burzy zawsze wychodzi słońce. Abyśmy tylko nie ulegli rozczarowaniu i zniechęceniu, które chciałby zasiać w naszych sercach zły duch. Pamiętajmy, że kairos to czas przemienienia świata na lepsze z Chrystusem, bo bez Niego nic nie jest możliwe: "Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym" (J 6,68-69) – powtarzamy dziś za Szymonem Piotrem jego słowa z Ewangelii św. Jana – mówił biskup.
Niechłonin przez wieki należał do parafii Sarnowo, jednak w świadomości mieszkańców i w lokalnej tradycji są pewne przesłanki, aby sądzić, że już wcześniej była tam parafia. Sam kościół jest o wiele starszy, bo zbudowany w 1757 r., a następnie wizytowany w 1866 r. przez bp. Wincentego Popiela. Nieopodal świątyni stała modrzewiowa plebania, był także cmentarz. Ksiądz, który miał posługiwać w Niechłoninie w czasie powstania styczniowego, został wywieziony przez zaborcę na Sybir i być może nieobecność duszpasterza doprowadziła do degradacji tego miejsca. Dopiero w 1965 r. bp Bogdan Sikorski utworzył samodzielny wikariat i ośrodek duszpasterski, który 22 sierpnia 1971 r. stał się parafią. Wtedy to do Niechłonina przyjechał biskup ordynariusz, ogłosił decyzję o powołaniu parafii, udzielił sakramentu bierzmowania młodzieży i poświęcił stojącą do dziś przed kościołem figurę Serca Jezusowego. Pierwszym proboszczem został ks. Jerzy Kaczorowski.
– Ale lokalna tradycja sięga głębiej, do legend i podań, według których w miejscowości Łazy (między Niechłoninem a Jabłonowem) miała się ukazać Matka Boża, wskazując miejsce, w którym miał powstać kościół. Ludzie posłuszni temu wezwaniu mieli zgromadzić potrzebne drewno, aby postawić świątynię. Jednak mieszkańcy Niechłonina mieli ten materiał wykraść i postawić kościół u siebie, skąd do dziś o niechłonińskim kościele mówi się, że jest on "kradziony" – opowiada ks. proboszcz Dariusz Załęcki.
We wnętrzu świątyni zwracają uwagę piękne obrazy (niektóre z nich namalowane przez anonimowego "mistrza z Niechłonina"), zaś w ołtarzu głównym – wizerunek Matki Bożej Królowej Świata. Musi być bardzo stary i pamiętać wcześniejsze czasy, bo jest nazywany obrazem "Niechłańskiej Pani" – gdy nieco inaczej brzmiała nazwa samej miejscowości. – Niektórzy krytycy sztuki dopatrują się w nim, zwłaszcza w rysach twarzy Madonny i nietypowych długich włosach Dzieciątka Jezus, średniowiecznych wpływów aż z Bliskiego Wschodu – dodaje proboszcz.