Płock pożegnał zmarłego w sobotę w wieku 90 lat Tadeusza Taworskiego, znanego przede wszystkim jako organizator i wieloletni dyrektor zoo, wybitnego płocczanina, człowieka-historię, jak powiedział o nim ks. Tadeusz Łebkowski w czasie liturgii żałobnej w parafii na Górkach.
O wielowymiarowości, bogactwie życia i oddziaływaniu na innych Tadeusza Marii Taworskiego świadczył fakt, jak wiele różnych środowisk było reprezentowanych w czasie uroczystości żałobnych. Odbyły się one w parafii św. Maksymiliana Kolbego, do której przez lata należał zmarły. - Niemożliwe jest "opowiedzieć" człowieka, który właściwie sam jest historią - mówił ks. Tadeusz Łebkowski, wieloletni proboszcz parafii na Górkach, spowiednik i przyjaciel Tadeusza Taworskiego.
Za "wybitne zasługi w działalności społecznej i za działalność na rzecz przemian demokratycznych w Polsce" został decyzją prezydenta Andrzeja Dudy on odznaczony pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Córce Wandzie order przekazała Marlena Mazurska, kierownik Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Płocku.
Mszę św. koncelebrowaną odprawili: ks. Tadeusz Łebkowski, ks. Stefan Cegłowski, proboszcz parafii katedralnej, o. Krzysztof Kaniowski, jeden z ojców klaretynów, obecnych duszpasterzy tej parafii, i ks. prof. Henryk Seweryniak.
W modlitewnym pożegnaniu wybitnego mieszkańca Płocka, dawnego dyrektora ogrodu zoologicznego, działacza opozycji antykomunistycznej, samorządowca, społecznika, strażnika historii i pamięci uczestniczyły m.in. liczne poczty sztandarowe, w tym NSZZ "Solidarność" Regionu Płockiego, Światowego Związku Żołnierzy AK Warszawa-Wschód, Straży Miejskiej w Płocku, Wojsk Obrony Terytorialnej, Stowarzyszenia Historycznego im. 11 GO NSZ, HZPiT "Dzieci Płocka", a także szkół mundurowych oraz SP nr 23 im. Armii Krajowej. Przy trumnie wartę zaciągnęli przedstawiciele różnych środowisk oraz przyjaciel zmarłego i współpracownik w wielu działaniach społeczno-historycznych Krzysztof Nowakowski, dawny opozycjonista oraz syn mjr. Katarzyny Nowakowskiej ps. Kasia, ostatniego żyjącego w Płocku powstańca warszawskiego.
W uroczystości pogrzebowej uczestniczył także prezydent miasta Andrzej Nowakowski, który podkreśli, że Płock żegna "jednego z najlepszych synów, człowieka o niezłomnym charakterze, który żył dla Polski". Jak wielowymiarowe było to życie, przypomniał w kazaniu ks. Tadeusz Łebkowski. Było to, jak mówił, życie-mozaika, z którego wspomniał zaledwie kilka fragmentów.
- Jak ty, Tadeuszu, pielęgnowałeś swoje powołanie małżeńskie, rodzinne, że było takie ważne? Tutaj, gdzie teraz stoimy, przyjmowałem przysięgę małżeńską odnawianą w czas 50. rocznicy ślubu. Przysięgę, którą składałeś swojej żonie, Teresie. Dlaczego ta miłość była taka piękna, że do końca, gdy już słabo chodziła, przywoziłeś ją samochodem pod kościół, prowadziłeś jak dziecko do Komunii św., a potem odprowadzałeś do ławki? Niech nad tą tajemnicą zastanawiają się inne małżeństwa. Pamiętam, jak często byłeś dumny ze swoich dzieci. Mówiłeś o nich całe historie. Pamiętam, jak byłeś dumny z syna Wojtka, pilota, i wnuka Maćka, też pilota, najmłodszego kapitana. Pamiętam, jak chlubiłeś się swoją córką Wandą. Mówiłeś: "Wandzia ma coś ze mnie, bo kocha ten świat, w którym ja żyję” - wspominał ze wzruszeniem ks. T. Łebkowski.
Jednym z wielu odznaczeń, jakie otrzymał zmarły, był Order Uśmiechu, przyznawany przez dzieci, będący wyrazem jego miłości dla najmłodszych, których tak chętnie gościł w ogrodzie zoologicznym. Order ten - jak przypomniał poprzedni proboszcz Górek - w czasie stanu wojennego Tadeusz Taworski oprawił, umieścił za symboliczną więzienną kratą i podarował Janowi Pawłowi II.
W czasie stanu wojennego podjął trud zorganizowania kolonii dla dzieci osób internowanych i represjonowanych. Sam Tadeusz Taworski trafił do więzienia w Łowiczu. Była to konsekwencja jego udziału jako delegata w słynnym zjeździe Komisji Krajowej Solidarności w Gdańsku-Oliwie.
- Skąd ty to miałeś, że zaraz po odzyskaniu niepodległości, gdy w głowach było jeszcze tyle zniewolenia, niedowierzania, własnoręcznie likwidowałeś gwiazdę sowiecką i tablicę upamiętniającą najeźdźców? Rozebrałeś pomnik na pobliskim placu, na którym później stanął pomnik Piłsudskiego. Tadeuszu, miałeś szczęście. W 1991 r. podczas pielgrzymki papieskiej jako przewodniczący Rady Miasta wraz z prezydentem Andrzejem Drętkiewiczem witałeś szczerze, bez obłudy naszego papieża. Jaki ty byłeś z tego dumny, ile razy wracałeś do tych zdjęć z tamtego wydarzenia... - mówił w kazaniu ks. Tadeusz Łebkowski.
W tym wielowymiarowym jak mozaika życiu znalazło się miejsce na współpracę charytatywną z siostrami szarytkami, w tym śp. s. Heleną Pszczółkowską - nazywaną płocką Matką Teresą. A przede wszystkim była wielka pasja i miłość do ludzi i do zwierząt. - Pasja, z jaką Tadeusz prowadził ogród zoologiczny, tak była mocna, że jeszcze niedawno mówił, że cieszy się, iż tym jego kochanym światem zarządza teraz pan Krzysztof Kelman, wypróbowany miłośnik tej placówki. Tuż przed śmiercią jeszcze odwiedził Tadeusza - wspominał ks. T. Łebkowski.
Jak podkreślił duchowny, na te wszystkie pytania "dlaczego" dotyczące motywacji i siły zmarłego jest jedna odpowiedź - wiara w Boga i wiara Bogu. - Kiedyś zrobił w tym kościele zdjęcie grobu Pańskiego, w którym pod Najświętszym Sakramentem leżał krzyż, a na górze był napis: "Europo, podnieś krzyż". Tadeusz oprawił to zdjęcie w ramki i wystawił sobie w samochodzie za tylną szybą. I tak wszędzie jeździł. Tadeusz był świadkiem. Wielu dzisiaj ludzi mówi, że też są katolikami, ale realizują programy sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Ja byłem powiernikiem Tadeusza w konfesjonale przez wiele lat. Bardzo często przychodził po wolność duchową i moc łaski miłosierdzia - wspominał wieloletni proboszcz parafii na Górkach.
Zmarłego żegnali także przedstawiciele środowisk, z jakimi był związany. W imieniu dawnych kolegów - dyrektorów ogrodów zoologicznych - uczynił to Jan Śmiełowski, były dyrektor zoo w Poznaniu. - Dziękuję, Tadeuszu, za ten czas przyjaźni, za te długie, nieraz do północy rozmowy z tobą, zwłaszcza o tym, że tak bardzo szybko wyrosłeś, gdy jako 14-latek trafiłeś przez komunistów do więzienia w Sanoku. Walczyłeś wszędzie o prawdę, ze swoim niepowtarzalnym, argentyńskim temperamentem - mówił dawny kolega Tadeusza Taworskiego, nawiązując do jego miejsca urodzenia - Buenos Aires.
Słowa pożegnania w imieniu Stowarzyszenia Historycznego im. 11 Grupy Operacyjnej NSZ wypowiedział jego prezes Paweł Felczak. - Odszedł od nas kolega, przyjaciel, człowiek o nieprzeciętnym charakterze. Jako członkowie stowarzyszenia, którego był członkiem założycielem i aktywnym działaczem przez ostatnie 9 lat, dziękujmy Bogu, ze mogliśmy go spotkać i razem z nim działać. Był osobą niezwykle otwartą, miłą. W jego domu zawsze można było liczyć na ciepłe przyjęcie i tysiące opowieści, których słuchaliśmy jak mali chłopcy z wypiekami na policzkach. Wrażenie robiło jego miejsce urodzenia - Buenos Aires, jego opowieści z okupacji sowieckiej i niemieckiej ze Złoczowa. I jego aresztowanie jako 14-letniego chłopca przez sanocki Urząd Bezpieczeństwa za posiadanie niepodlegościowej ulotki. Wrażenie robiły jego opowiadania o podróży samochodem z lwem, spacer ze słonicą Petrą ulicami miasta, demontaż pomnika Wdzięczność Armii Czerwonej... - wspominał P. Felczak. Historyk i prezes stowarzyszenia wskazał też na wielki hart ducha, upór, ale i skromność Tadeusza Taworskiego, który mimo wieku angażował się w działalność stowarzyszeniową, m.in. inicjując akcję charytatywną dla Polaków ze Złoczowa. - W tym niebiańskim ogrodzie chyba brakowało takiego organizatora i społecznika jak ty... - mówił o zmarłym Paweł Felczak.
Po Mszy św. kondukt żałobny ruszył ulicą Kościuszki, następnie przeszedł obok (świętującego swojego 70-lecie) płockiego zoo, aż do cmentarza na ul. Norbertańskiej, gdzie Tadeusz Taworski został pochowany obok żony.
am