- Jaki jest sens Wielkanocy przeżywanej w czasie pandemii koronawirusa? – zastanawiał się na Mszy św. w poranek wielkanocny biskup Mirosław Milewski.
To była inna rezurekcja niż ta z ubiegłego roku. Został w pamięci wymowny obraz pustej katedry, przez którą biskup Roman Marcinkowski niósł Najświętszy Sakrament, aby błogosławić miastu i diecezji na Tumach, gdzie też nie było ani jednej osoby. I choć tegoroczna Wielkanoc odbywa się jeszcze w głębszym kryzysie wywołanym przez koronawirusa, z zaostrzonym reżimem sanitarnym, to katedra nie była już pusta.
Bp Mirosław Milewski zastanawiał się, jak bardzo zmienił się świat od zmartwychwstania Jezusa. Jego zdaniem - niewiele, bo jak zauważył, napięcia i problemy współczesne trochę przypominają Jerozolimę roku 30 naszej ery. A do tego dochodzi problem wiary uczniów Jezusa, wtedy po dramacie Wielkiego Piątku, i dzisiaj.
- Świadkowie Zmartwychwstania Pana byli oszołomieni. Trochę trwało, zanim zrozumieli, że Jezus je przepowiadał, że przygotowywał do niego, że przemawiał do nich przez znaki i symbole. My znamy prawdę o zmartwychwstaniu, ale czy współcześnie nie zachowujemy się jak tamci uczniowie Pana? Czy wciąż nie towarzyszy nam niepewność, że ta prawda przekracza wyobrażenia? - pytał biskup zgromadzonych.
Odwołując się do aktualnej sytuacji stwierdził: - Od wielu miesięcy uświadamiamy sobie kruchość naszego życia: biologiczną, ale też moralną. Potrzebujemy szczepionki, która uchroni przed chorobą, ale chyba o wiele bardziej lekarstwa, które obroniłyby nas przed chorobami duszy - mówił ks. biskup.
- Tak, tylko zmartwychwstały Chrystus jest w stanie uspokoić nasze skołatane serca, kłębiące się myśli, niekontrolowane zachowania. Jego zmartwychwstanie to punkt decydujący w dziejach świata. To otwarcie nowego wymiaru naszej egzystencji. On zmartwychwstając otworzył nam bramy wieczności. Dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu zmartwychwstaniemy i my – to fundament naszej wiary! Zmartwychwstanie naszego Pana to nasza nowa przyszłość, to nasze życie - akcentował biskup Milewski.