Przy kościele parafii św. Józefa, przed płytą rotmistrza Pileckiego - przez komunę "wyklętego", dziś niekwestionowanego bohatera - płocczanie oddali wczoraj symbolicznie hołd wszystkim żołnierzom niezłomnym, za których sprawowana była wcześniej Msza św.
Jak przypomniał proboszcz płockiej parafii św. Józefa Rzemieślnika, wczoraj, czyli 1 marca, minęła okrągła, 70. rocznica zamordowania w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie siedmiu członków ostatniego, czwartego zarządu WiN, z pułk. Łukaszem Cieplińskim na czele. To właśnie dzień śmierci dowództwa Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość stał się datą obchodów ustanowionego 10 lat temu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Takimi uroczystościami jak ta przywracamy pamięć o nich polskiemu społeczeństwu. Nie przywracamy im czci i honoru, bo oni ich nigdy nie utracili - podkreślił w czasie wczorajszej uroczystości ks. Andrzej Smoleń.
Płockie obchody odbyły się z udziałem członków Stowarzyszenia Historycznego im. 11 GO NSZ, które od kilku lat stara się upamiętniać i odkłamywać historię o żołnierzach wyklętych, a także reprezentacji Światowego Związku Żołnierzy AK Warszawa-Wschód, przedstawicieli 64. batalionu piechoty lekkiej WOT oraz młodzieży szkół PUL oraz CNB Płock im. Polskich Spadochroniarzy.
W uroczystości wzięli udział m.in. senator Marek Martynowski, Marlena Mazurska, kierownik Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Płocku, oraz przedstawiciele samorządu Płocka i przewodniczący NSZZ Solidarność Regionu Płockiego.
Przewodniczący liturgii ks. A. Smoleń zauważył w kazaniu, że żołnierze powojennego podziemia antykomunistycznego swoim przykładem "uczyli, że nie można ojczyzny zdradzić, ani dla dobrobytu, ani dla poczucia przynależności dla jakichś ponadnarodowych bytów". - Byli normalnymi ludźmi. Kochali swoją ojczyznę, chcieli dla niej żyć i pracować. Ale pragnęli, by była wolna i niezawisła, suwerenna i demokratyczna. Pragnęli założyć rodziny i wychowywać po katolicku swoje dzieci. Nie mieli wyboru. Las nie był ich wyborem. Oni zostali do lasu wpędzeni przez komunistyczną władzę - mówił.
Jednocześnie przypomniał, że władza komunistyczna stosowała przeróżne wyrafinowane sposoby ich zwalczania - od szantażu, po aresztowania i tortury. Po takim śledztwie rotmistrz Witold Pilecki, ochotnik do obozu koncentracyjnego Auschwitz, powiedział w więzieniu swojej żonie, że "Oświęcim to była igraszka". - Nazywano ich "bandytami", bo marzyli o wolnej i suwerennej Polsce, ale to prawdziwi bandyci był ich przeciwnikami - akcentował ks. Andrzej Smoleń, przywołując postać Władysława Rypińskiego ps. Rypa, działającego w podpłockim Łęgu kata działaczy PSL, żołnierzy AK i niepodległościowego podziemia.
- Przez ich szeregi przewinęło się ok. 180 tys. żołnierzy. Byli głęboko znienawidzeni przez władze komunistyczne, które pozbawiając ich życia, pozbawiły też normalnej mogiły oraz chciały pozbawić czci i honoru - akcentował duchowny.
Po Mszy św., o której oprawę muzyczną zadbał zespół z parafii św. Benedykta w Płocku-Radziwiu, poszczególne delegacje złożyły kwiaty przed pomnikiem - płytą rtm. Witolda Pileckiego. Z tego miejsca wyruszył też bieg pamięci żołnierzy wyklętych, w symbolicznej liczbie uczestników, któremu przewodniczył radny Leszek Brzeski. Biegnący zakończyli swoją trasę na ul. 1 Maja, przy budynku dawnej komendy, a wcześniej m.in. siedzibie NKWD i UB - w tamtych czasach katowni wielu członków antykomunistycznego podziemia.
am