Barbara Wątkowska z Bielska, zaangażowana w struktury Akcji Katolickiej diecezji płockiej od 30 lat, wiceprezes zarządu, opowiada o tym, czego nauczyła ją lektura "Dzienniczka".
Dla mnie cała droga do Bożego Miłosierdzia, a także do aktywności jako świeckiego katolika, zaczęła się od wizyty papieża Jana Pawła II w 1991 roku. Wtedy Płock żył tą pielgrzymką. Wtedy też przybliżana była postać św. Faustyny. Dowiedzieliśmy się o jej pobycie w Płocku, o "Dzienniczku", o tym wskazaniu, że tu, na Starym Rynku, ma być to miejsce uświęcone w przyszłości i tu ma być czczony obraz - w kaplicy naszej i na całym świecie... Ja w tym bardzo mocno uczestniczyłam, podobnie jak wiele osób w całej diecezji płockiej - opowiada pani Barbara.
Bielszczanka wspomina, że o sanktuarium Bożego Miłosierdzia - dawnym miejscu objawień Jezusa Miłosiernego, dowiedziała się od przyjaciółki z pracy. I chociaż lata wcześniej, jeszcze jako uczennica LO im. marsz. S. Małachowskiego, czyli płockiej Małachowianki, wielokrotnie patrzyła na to miejsce sąsiadujące ze szkołą, nie zdawała sobie sprawy z jego historii. - Za namową koleżanki zaczęłam chodzić na comiesięczne Msze św. każdego 22. dnia miesiąca. Pierwszy raz poszłam - pamiętam - 22 września 1992 roku. Od tego czasu doświadczyłam naprawdę wielu łask, wewnętrznego szczęścia i uspokojenia. Tak się zdarzyło w moim życiu, że nie opuściłam żadnego 22. dnia miesiąca przez te 30 lat... To poczytuję sobie za wielkie szczęście i łaskę od Pana Boga, że tak pomagał mi układać mój rozkład zajęć i obowiązków. Chodząc do sanktuarium, słuchałam często kazań pierwszego jego rektora ks. Mieczysława Ochtyry. I to właściwie dzięki niemu zaczęłam się bliżej interesować "Dzienniczkiem". Ksiądz Ochtyra, który znakomicie znał jego treść, wielokrotnie go cytował podczas Mszy św., ale też wspaniale potrafił odnieść go do naszej codzienności. To inspirowało i sprawiało, że człowiek chciał bardziej szukać, czytać, poznawać ten tekst - przyznaje.
Co może dziś powiedzieć o samym "Dzienniczku", który czyta regularnie? - Wszyscy wiemy, że to perła mistyki. Że nie ma on sobie równych. On mi ciągle towarzyszył i towarzyszy. Do tego stopnia, że przez długi czas zawsze zabierałam go w podróż. Ale kiedyś coś mi się rozlało na kartki i przestałam z nim podróżować. Było mi go szkoda, bo to jedno z pierwszych wydań, z 1983 r., które dostałam od męża i dzieci. W "Dzienniczku" uwielbiam modlitwy - wiersze św. Faustyny. Te jej akty strzeliste - "Dziękuję Ci, Boże, za wszystkie łaski", "Dzięki Ci, Boże, żeś mnie stworzył". Zawsze czytam je ze wzruszeniem. Wierzę w to, że czytanie tego tekstu wewnętrznie przemienia człowieka. To "Jezu, ufam Tobie", które powtarzała Faustyna i które jest na obrazie Jezusa Miłosiernego, przypomina, że jeśli ja ufam Jezusowi, to mam umiejętność przyjmowania różnych przeciwności, których nie brakuje w życiu - mówi pani Barbara.
Jej zdaniem "Dzienniczek" to niesamowita szkoła duchowości. - My się w niej uczymy, przeżywamy, a najważniejsze, że to słowo nas przemienia. A przecież każdego dnia musimy się zmieniać, nawracać, poprawiać. Mnie imponuje cierpliwość i posłuszeństwo św. Faustyny. Ona musiała wiele wycierpieć. Nawet w swoim najbliższym środowisku doświadczała wielkiego niezrozumienia. To jest dla mnie pomoc także w mojej posłudze, bo w tym roku obchodzę 30-lecie bycia członkiem Akcji Katolickiej - cieszy się B. Wątkowska, która od ponad 10 lat stara się organizować wyjazdy ze swojej parafii w Bielsku do płockiego sanktuarium na obchody rocznicy objawień Jezusa Miłosiernego.
Co może dać nam dziś orędzie zawarte w "Dzienniczku"? - Moim zdaniem przede wszystkim zaufanie i odwagę, by się nie bać. Szczególnie w obecnym czasie, gdy boimy się o zdrowie, o życie swoje, bliskich. Jeśli lęk mnie nie paraliżuje, to jestem wolnym człowiekiem. Wiadomo, że w tej sytuacji każdy musi dbać racjonalnie o zdrowie, ale można powiedzieć, że dusza jest spokojna i ufna Panu Bogu. To ukojenie daje miłosierdzie Boże. My nie potrafimy, nie możemy kontrolować całej rzeczywistości - mówi Barbara Wątkowska.
am