Biskup Piotr Libera modlił się za chorych w kaplicy św. o. Pio w szpitalu na płockich Winiarach oraz ofiarował relikwie bł. Hanny Chrzanowskiej.
Bardzo się cieszymy z tego daru relikwii, tym bardziej że większość pracowników służby zdrowia zatrudnionych w naszej placówce to właśnie pielęgniarki, podobnie jak bł. Hanna Chrzanowska – mówił dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski.
– Jest wielu ludzi, którzy na skutek rozmaitych życiowych doświadczeń zagubili Boga, lecz w chwili rozpaczy rozglądają się wokoło, z nadzieją, że jednak jest, że jednak pomoże, jednak pochyli się nad ich niedolą. Nie wątpię, że do tej szpitalnej kaplicy wielokrotnie wiodły drogi ludzi doprowadzonych do rozpaczy – z powodu choroby własnej lub kogoś z rodziny, z powodu doświadczanego cierpienia czy samotności, może utraty bliskiej osoby. Uczucie bezradności często prowadzi do takich miejsc jak to, w którym teraz jesteśmy, nie tylko ludzi głębokiej wiary, ale również tych, którzy są od Boga daleko, którzy zerwali z Nim swoją relację, a może nigdy nie mieli okazji, aby naprawdę Go poznać – mówił w homilii biskup.
Wskazał na wiarę kobiety, Syrofenicjanki z Ewangelii św. Marka, o której mówiła liturgia dnia (Mk 7, 24-30). – Wielkiej odwagi i wielkiej wiary w Jezusową moc wymagał jej czyn, bo wzajemna niechęć, pogarda, żeby nie powiedzieć nienawiść między Kananejczykami a Żydami były ogromne. Doświadczając jednak uczucia całkowitej bezradności, poganka padła na kolana przed Jezusem – dla jej ludu znienawidzonym Żydem – i błagała o pomoc. Miała zapewne świadomość, że nie należy do narodu wybranego, czyli nie ma podstaw do wielkich nadziei. A jednak postawiła wszystko na jedną szalę. I co się stało? W pierwszej chwili spotkała się z odmową. Twarde słowa Jezusa, choć naturalne dla Izraelity tamtych czasów, nie zniechęciły jednak kobiety, nie zraziła się taką postawa Mistrza z Nazaretu. Była kobietą wielkiej pokory. Dlatego nie narzekała na plany Boga. Nie złorzeczyła Jezusowi. Nie wyraziła żadnych oznak zniechęcenia, złości czy agresji, lecz nadal usilnie prosiła: "Panie, dopomóż mi!". Jako kobieta i kochająca matka nie rezygnowała za żadną cenę. Nawet za cenę największych upokorzeń. Być może osiągnęła punkt, w którym beznadziejność przenika wszystko, w którym nie ma już nic do stracenia, a wszystko do zyskania...
Biskup odwołał się do kard. Carlo Martiniego, który pisał, że ta kobieta z Ewangelii "w swej matczynej intuicji zdaje się mówić: »Ja Cię znam i wiem, że możesz i chcesz mi pomóc, ale wiem, że chcesz mnie wypróbować«. Kananejka przechodzi próbę wiary i rozumie jej oczyszczający charakter. Dzięki temu przeżywa ją w pokorze, ze zdecydowaniem i spokojem".
Z racji na obostrzenia sanitarne we Mszy św. nie mogło uczestniczyć zbyt wiele osób, ale u obecnych pielęgniarek, lekarzy i pacjentów widać było w tym dniu szczególne skupienie i modlitwę, którą biskup szczególnie ofiarował za chorych na COVID-19.