Bez względu na to, ile mamy lat, potrafią wydobyć z nas dziecko - kolędy, bo o nich mowa, są jak dom, do którego wraca się z największą radością, wzruszeniem ale też refleksją... szczególnie u progu nowego roku.
W kolędach jest wszystko: jest tajemnica Wcielenia, jest Polska i są wspomnienia naszego dzieciństwa. One są jak "klamry", które łączą pokolenia podczas wspólnego muzykowania.
W domu rodziny Wiśniewskich z Glinojecka muzyka rozbrzmiewa nie tylko od święta, ale właśnie w tym świątecznym czasie nabiera wyjątkowej "mocy" i podobnie jak w większości naszych domów pomaga pielęgnować tradycje i wspomnienia. - Kiedy myślę o kolędowaniu, od razu widzę dom moich dziadków w Glinojecku. Dziadek Stanisław był organistą, dlatego zawsze rozbrzmiewała u nich muzyka. Mieliśmy taką tradycję, że po wieczerzy wigilijnej dzieci przechodziły do pokoju, w którym było pianino, i tam śpiewaliśmy kolędy. Ale musieliśmy śpiewać tak głośno, żeby usłyszał nas św. Mikołaj. Kiedy przyjechało piętnaścioro wnucząt, to można sobie wyobrazić, jaki to był chór. Było nas słychać na ulicy. Z rodziną muzykujemy na co dzień, ale kolędy są wyjątkowe. Skrywają historię, wiarę, nadzieję i miłość, która rodzi się w święta. Myślę, że każdy z nas głęboko w sercu wzrusza się przy tych melodiach - mówi Antonina Wiśniewska-Wenda z zespołu Moja Rodzina.
Proste, ludowe melodie dotykają najczulszych zakamarków naszego serca. Są pełne rodzinnego ciepła, wspomnień wigilijnych, wspólnych wypraw na Pasterkę i wyczekiwanego „Bóg się rodzi”, które niesie się z każdego kościoła. Ksiądz Tadeusz Kozłowski, oficjał Sądu Biskupiego Płockiego, ma kilka takich wyjątkowych wspomnień. - Żadna Pasterka nigdy nie dała mi takich przeżyć jak te z dzieciństwa, kiedy śpiewając kolędy, pokonywaliśmy śnieżne zaspy, a wyobraźnia podpowiadała, jak to mogło być w Betlejem. Radość, entuzjazm i tłumy ludzi w kościele, które z taką mocą i przejęciem śpiewały "Bóg się rodzi". Miało się wrażenie, że wszystko drży od tej mocy. I druga zapamiętana, "komunistyczna" Pasterka, którą spędziłem w koszarach jednostki kleryckiej. W świetlicy wojskowej cicho zaśpiewaliśmy kolędę i przeczytaliśmy tekst Mszy św. z formularza na Pasterkę. Ta cicha kolęda też miała swoją moc. Zawsze będę pamiętał tę tęsknotę za domem rodzinnym. U nas zawsze śpiewało się kolędy. Mam ośmioro rodzeństwa i każde z nas albo gra na jakimś instrumencie, albo śpiewa. Babcia miała znakomitą pamięć i zdolność opowiadania bajek, śpiewania piosenek patriotycznych, przedwojennych, co nas jako dzieci ciekawiło, tak też uczyła nas kolęd. Mój ojciec, żołnierz wyklęty, grał na skrzypcach i ja się od niego nauczyłem tej sztuki. Nie ma nic piękniejszego niż wspomnienia wspólnego kolędowania z rodziną, dlatego co roku podtrzymujemy tę tradycję - opowiada ks. Tadeusz Kozłowski.
Zwyczaj świątecznego muzykowania ma w Polsce wiekową tradycję. To wdzięczne, wpadające w ucho utwory, a powtarzalność refrenów ułatwia kolędowanie nawet mniej muzykalnym osobom. Zwyczajowo kolędy w naszych kościołach można usłyszeć nawet do 2 lutego. - W kolędach zawsze był duch narodu. Najwięcej powstawało ich w okresie niewoli. W ten sposób przekazywano prawdy wiary i wzbudzano uczucia patriotyczne. Ludzie mają je w sercu. Poza tym każda z nich to jest niesłychany traktat teologiczny. Wykorzystajmy ten czas, niech wybrzmią kolędy, bo każda z nich niesie przesłanie nadziei - zachęca ks. Andrzej Leleń, muzykolog, wykładowca WSD w Płocku.