"Więcej współczucia. Zająć się więcej chorymi w szpitalu..." - zapiski ks. Leona Kulasińskiego, przedwojennego kapelana szpitala w Płocku i męczennika z Dachau, odzyskują świeżość i aktualność, zwłaszcza w czasie epidemii.
Mija 79 lat od męczeńskiej śmierci tego młodego i świątobliwego księdza. Z Sierpca przez Płock do Dachau szedł z dobrym kapłańskim sercem po męczeństwo w czasie II wojny światowej.
Ks. Leon Kulasiński był kapelanem szpitala Świętej Trójcy w Płocku. Aresztowany w 1940 roku, był więziony w Działdowie, Dachau i Gusen, a następnie ponownie w Dachau. W czasie pobytu w obozie był spokojny i pogodny - tak go zapamiętano. W Dachau, podobnie jak wielu innych płockich księży, był poddany pseudomedycznym eksperymentom. Ale miał niezachwianą, dziecięcą ufność, miłosierdzie i dobroć Bożą. Taka postawa była jeszcze bardziej widoczna w chwili śmierci. Umierał, jak zeznał m.in. ks. Józef Góralski z Płocka, z radością, że "będzie oglądał Boga, za którym tak tęsknił". Zmarł w listopadzie 1941 roku. W diecezjalnej rubryceli, czyli kalendarzu liturgicznym, jest podana data 24 listopada jako dzień jego śmierci.
Po ks. Leonie Kulasińskim pozostały dwa grube zeszyty zapisków. Rozpoczynają się one na roku 1930, zaś kończą w grudniu 1939 roku. Są tam zapiski o wydarzeniach z lat seminaryjnych młodego kleryka Leona i z placówek duszpasterskich w Tłuchowie i w szpitalu w Płocku, oraz zapiski duchowe. Widać w nich jego wytężoną pracę nad sobą, duchowe wzloty i upadki. Jego życiową dewizą były słowa z Ewangelii o Jezusie: "Przeszedł, dobrze czyniąc".
"Martwię się, że gdyby rozpoczęło się prześladowanie, co ja bym uczynił, gdy teraz tak bardzo boję się bólów cielesnych, ale głupi jestem. Wtedy przecież będziesz ze mną i we mnie cierpiał Ty sam, o Panie, jak cierpiałeś w męczennikach swoich. W Tobie, Panie, całą moją nadzieję pokładam... kochasz mnie i miłość ludzi mi dałeś, będziesz miłosiernym Sędzią słabości moich. Mateńka Twoja, która mnie na pewno kocha, nie opuści mnie... Jam Jezusowy w Maryi i przez Nią" - pisał w swym duchowym pamiętniku.
Gdy był kapelanem szpitala w Płocku, stawiał sobie następujące wymagania: "Więcej współczucia. Zająć się więcej chorymi w szpitalu. Odwiedzanie ich nie uważaj za ciężar, ale swój najmilszy obowiązek. Masz na swej placówce obecnej szerokie pole do spełnienia i wcielania w życie swej zasady programowej: »Przeszedł, dobrze czyniąc«. Nie odpowiadać jakoby odwiedzanie chorych było ciężarem. (...) Nie będę skąpym w urządzaniu nabożeństw dla chorych i czekał, aż siostry poproszą (...) A gdy asystuję przy śmierci lub przygotowuję do wieczności - niech to nie będzie tylko spełnieniem urzędu. Przemówić cieplej, zapalić do miłości Bożej, czytać w tym kierunku, uczyć się, gdy nie umiesz a Pan Jezus dopomoże, gdy pracę mą zobaczy w tym kierunku" - pisał 26 sierpnia 1939 roku ks. Kulasiński.
Potem zaczęła się wojna... Ks. Leon nie prowadził już swych zapisków. Tylko inni dali świadectwo, jak do końca, z oddaniem i pogodą ducha stawał się księdzem-męczennikiem.