O godne życie i rehabilitację pani Gabrieli do niedawna walczyła mama; po jej śmierci robi to grupa zaprzyjaźnionych, ale nie spokrewnionych, obcych ludzi. Dzięki Caritas, która kontynuuje zbiórkę, można wesprzeć te wysiłki.
Córka Gabriela i jej mama Barbara Załęska były nierozłączne. Pani Barbara była radcą prawnym i adwokatem, a córka pomagała jej w prowadzeniu kancelarii i zajmowała się domem. Razem mieszkały w małym, dwupokojowym mieszkaniu w centrum Płocka. Pierwszy cios przyszedł 6 lat temu w sierpniu, gdy pani Gabriela niespodziewanie upadła w mieszkaniu i straciła przytomność. Diagnoza - udar mózgu, który w konsekwencji spowodował całkowity paraliż kończyn, niewydolność oddechową, utratę mowy, zaburzenia wzroku; później doszły sepsa i padaczka poudarowa. Drugi cios - w tym roku, w czerwcu zachorowała pani Barbara. Śmierć przyszła szybko. Przykuta do łóżka Gabriela Załęska została praktycznie bez rodziny.
Jednak w tej historii, o której pisaliśmy w "Gościu Płockim" we wrześniu, szczególnie uderza fakt, że w pomoc chorej płocczance bezinteresownie zaangażowała się grupa niespokrewnionych ludzi. Dziś 61-letnia pani Gabriela praktycznie dzięki nim może wciąż przebywać w swoim domu i tam przechodzić niezbędną rehabilitację. Obowiązków opiekuna prawnego, na prośbę matki, Barbary Załęskiej, podjął się Józef Frankiewicz z Płońska, który poznał przed laty panią Barbarę, radząc się w sprawach prawnych.
- Od pani mecenas zawsze można było usłyszeć: "Tak jest, słoneczko moje, wszystko będzie dobrze". I chociaż nie miała czasu na zażyłości i towarzyskie spotkania, a nasze kontakty były zawodowe, to czasem nas odwiedzała. Gdy Gabrysia dostała udaru, zadzwoniła do mnie z płaczem - wspomina pan Józef, który praktycznie od tamtego czasu pomaga tej rodzinie, a teraz już samej chorej, między innymi starając się pozyskiwać pieniądze na jej opiekę i rehabilitację. A systematyczna praca z osobą po udarze jest niezbędna, bo regres następuje bardzo szybko.
Pani Gabriela wymaga więc stałej rehabilitacji. Terapia zakłada całodobową opiekę, współpracę lekarza, pielęgniarki, fizjoterapeuty oraz logopedy. W pracy z chorą fizjoterapeuci wykorzystują metody, które m.in. koncentrują się na normalizacji napięcia mięśni odpowiedzialnych za prawidłową postawę i prawidłowy wzorzec ruchu. Pani Gabriela potrzebuje też regularnych ćwiczeń logopedycznych, wspierających utrzymanie odruchów gryzienia, żucia i połykania oraz stymulujących pracę mięśni narządów artykulacyjnych. Jak zauważają jej opiekun prawny i terapeuta, bardzo lubi pracować za pomocą cyberoka, który stymuluje funkcje poznawcze.
- Pierwszy rok pani mecenas było lżej, bo miała odłożone pieniądze. Kolejne dwa lata kosztował ją po ok. 150 tys. zł. Robiła wszystko, co mogła, żeby ratować córkę - mówi płońszczanin, który jakiś czas temu zwrócił się po pomoc do Caritas. - W tej chwili najważniejsza jest rehabilitacja, która nie byłaby możliwa, gdyby nie Caritas i ludzie dobrej woli - powiedział nam we wrześniu pan Józef. Wtedy, dzięki zbiórce prowadzonej na stronie www.uratujecie.pl, z samych SMS-ów udało się pozyskać na leczenie pani Gabrieli ok. 5 tys. zł. - Jestem ogromnie wdzięczny za każdą pomoc - podkreśla opiekun prawny pani Gabrysi.
Jednak zbiórka trwa i wciąż można wspomóc chorą, wchodząc na wspomnianą stronę i wyszukując historię i dane płocczanki, widniejącą pod nazwą "Gabriela2". Warto wspomnieć, że w grudniu ub.r. dzięki akcji Caritas i TVP "Polska pomaga", w której Caritas Diecezji Płockiej pokazała historię pani Gabrysi, udało się zebrać 23 tys. zł. Ale liczy się każda złotówka, bo niezbędna jest stała rehabilitacja, całodobowa opieka i leki. NFZ pokrywa tylko niewielką część potrzeb pani Gabrieli.
- Wcześniej była to otwarta kobieta, taka dla ludzi. Chętnie wszystkim pomagała, nawet finansowo. Pełna życia. Dzisiaj nie ma tu nikogo oprócz nas - mówi ze smutkiem Józef Frankiewicz. - Póki sił starcza będziemy się nią opiekować i nie oddamy jej do żadnego ośrodka, bo takie życzenie miała przed śmiercią mama Gabrysi.
am