– Wisła to synonim polskości i świadek wszystkich rozdziałów polskiego eposu – uważa kapitan Stanisław Fidelis, który nie tylko całe życie pływał po tej rzece, ale też chętnie o niej pisze.
Rzeczywiście, nic tak jak rzeka nie uzewnętrznia ciągłego ruchu i przemijania, a jednocześnie jakieś trwałości i punktu odniesienia dla kolejnych pokoleń ludzi, którzy obok niej żyją. Tak było przez dziesiątki lat choćby w Płocku i Czerwińsku.
– Wisła była naszym sprzymierzeńcem w trudnych chwilach. Po mojej matce była zawsze drugą miłością mojego życia i myślę, że moja żona za tę kolejność się nie obrazi, bo wie, że rzeka, z którą złączyłem swoje życie przed sześćdziesięciu laty, była dla nas żywicielką – tak płocczanin kapitan Stanisław Fidelis, urodzony w Czerwińsku, w rodzinie wiślanych marynarzy, mówił o przywiązaniu do rzeki podczas promocji swojego tomiku poetyckiego „Sercem i wierszem po Wiśle”, wydanym z pieniędzy Urzędu Marszałkowskiego.
To nie pierwsza książka pana Stanisława, który choć jest na emeryturze, to wciąż angażuje się aktywnie w życie społeczne i kulturalne miasta, m.in. jako członek Towarzystwa Przyjaciół Płocka, uczestnik uroczystości wodniackich i jako „starszy brat” w Bractwie św. Barbary, które jest już rzadkością w polskich diecezjach. Dlaczego sięgnął po pióro? Już jako dziecko marzył o zawodzie marynarza, a temu marzeniu towarzyszyło przekonanie, że oprócz obowiązkowych zapisków w dzienniku pokładowym będzie spisywał każdy dzień pracy. – Od lat 60., odkąd zacząłem zawodowo pływać, codziennie zapisywałem dosłownie wszystko i mam teraz kilka ogromnych zeszytów – przyznaje kapitan.
Pisze też merytoryczne artykuły o Wiśle, teksty wspomnieniowe, natomiast wiersze są pochodną tekstów narracyjnych i chwytają jakiś obraz, emocję, to, co nagle powraca. Tych kilkanaście utworów w tomiku, ilustrowanych archiwalnymi zdjęciami, to wyraz szczerej miłości autora do rzeki, której świetność pamięta i za którą tęskni. Wiele więc w nich nostalgii za tamtą, żeglowną, Wisłą. „Pamięci moja smutna! Nie kłam, mazowieckiej Wisły obraz się pogmatwał, wiślaną mgłą zasnute brzegi, a na twej toni pozostał cień parowca i z okrągłych bali zbita tratwa” – pisze w „Wiślanym rapsodzie”. – Niekiedy moje strofy są krzykiem bolesnych tonów, kiedy upominam się o to, by Wisła jak ongiś służyła narodowi. Dzisiaj Wisła jest w agonii, nikt o nią nie dba, a tylu coś od niej chce – zauważył podczas spotkania promocyjnego kapitan, który mówiąc o Wiśle, nie boi się nawet lekkiej emfazy. – Przed laty urzekło mnie jej piękno i nadal czuję się zespolony z jej wodami – przyznał.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się