Wspominamy dwie niezwykłe siostry pasjonistki, które zmarły w ostatnich miesiącach.
12 czerwca w wieku 66 lat zmarła siostra Hanna Gajewska, pasjonistka. Urodziła się w 1954 r. w Kraśniku. Do zgromadzenia wstąpiła 1 lipca 1976 r. W zakonie przeżyła 44 lata. Pracowała w Wilanowie, Kielcach, Płocku, Ciechanowie, Gostyninie i Staroźrebach. Przez 40 lat była katechetką. – To była jej pasja. Uczyła całą swoją osobą. Miała ogromny dar i przystęp do najmłodszych. Z jej duchowego rysu warto podkreślić jej wielką cześć dla Maryi Niepokalanej. Gdy zaczęła chorować, powiedziała mi, że oddała się w niewolę Matce Bożej i Ona się nią opiekuje. Jeszcze na kilka tygodni przed śmiercią była na Jasnej Górze na naszym zakonnym czuwaniu – opowiada s. Agnes Jaszczykowska, przełożona generalna.
Nie zachowały się raczej żadne zapiski duchowe po siostrze, ale idąc tropem myśli o jej oddaniu się Maryi, warto przypomnieć słowa aktu oddania się Matce Bożej, który napisał sługa Boży kard. Stefan Wyszyński. Chętnie modlono się nim w wielu wspólnotach parafialnych i zakonnych, a każde jego słowo ma swój ciężar i niesie odpowiedzialność: "Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko, czym jestem i co posiadam". Ta modlitwa została wysłuchana.
– Gdy zaczęła chorować, a to wszystko trwało krótko, mówiła mi, że nie boi się śmierci, bo jest przygotowana. Obawiała się tylko, czy będzie umiała przyjąć w duchu jej zakonnego charyzmatu i miłości do męki Pańskiej. Ale odpowiedziała ofiarowaniem swego życia za drugiego człowieka – dodaje matka generalna.
Jak pisaliśmy kilka miesięcy temu w "Gościu Płockim", 6 czerwca na oddział ratunkowy szpitala na płockich Winiarach przywieziono młodego rolnika z parafii Słupia, który uległ poważnemu wypadkowi w swoim gospodarstwie. Obecna przy nim na sali żona nie wiedziała, że tuż obok, za parawanem na szpitalnym łóżku leży siostra zakonna. Gdy ta słyszała jęki poszkodowanego w wypadku Piotra Gutowskiego i rozmowę z nim jego stroskanej żony, poprosiła ją do siebie i powiedziała: "Nie bójcie się, będziecie bezpieczni. Ja cały czas modlę się za męża i wstawiłam się za nim u św. ojca Pio. Idź i powiedz mu, że się za niego modlę. Będziecie bezpieczni". Na drugi zaś dzień zaś siostra dodała: "Proszę pani, ja ofiarowałam Panu Bogu moje życie za pana Piotra. On jest wam bardzo potrzebny. Zapamiętaj, kochana, że jesteście bezpieczni, już nic złego się nie stanie. Już jest wszystko ustalone. Idź i powiedz to mężowi. W dniu wczorajszym to było jeszcze za mało…".
I tak przedziwnie się stało, że s. Hanna wkrótce zmarła, pan Piotr żyje. Jest zdrowy i wciąż z wdzięcznością wraca na grób siostry do Staroźreb. – Ja wiem, że s. Hanna miała do spełnienia misję. I wypełniła ją heroicznie! Dziękuję jej za modlitwę i za siłę, którą mi dała – mówi wzruszony pan Piotr.
Siostra Hanna Gajewska spoczęła na cmentarzu parafialnym w Staroźrebach k. Płocka.
Ilona Krawczyk-Krajczyńska