Płocka Ekstremalna Droga Krzyżowa, która została zorganizowana po raz trzeci, przeszła już do historii; teraz warto podzielić się swoim doświadczeniem tej nocnej wędrówki.
Bez wątpienia to propozycja nie dla każdego, chociaż poprzednie jej edycje zaczęły gromadzić coraz więcej uczestników, nawet do 150 osób. W ubiegłym roku, razem z EDK zorganizowaną w parafii na Radziwiu, w tym wielkopostnym wydarzeniu wzięło udział blisko 300 mieszańców miasta. Ten rok, z powodu pandemii, sporo zmienił. W miniony, piątkowy wieczór do kościoła Dobrego Pasterza, z plecakami i niewielkimi krzyżami stawiło się ponad 50 osób. To jednak i tak sporo, uważają liderzy Płockiej EDK: Dariusz Małecki i Dariusz Orlikowski, biorąc pod uwagę nie-wielkopostny termin.
Jednak i ten czas nie był przypadkowy: kilka dni po Święcie Podwyższenia Krzyża, i co więcej, w Uroczystość św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży i naszej diecezji, któremu mimo młodego wieku i szlachetnego pochodzenia nieobce były trudy długiego wędrowania. - Dobrze się składa, że wchodzicie w ten ekstremalny wysiłek w uroczystość św. Stanisława Kostki. Ta droga to nie tylko te chwile spędzone w samotności, na modlitwie. Ta droga uczy pokoju, cierpliwości, miłości, umacnia wiarę i nadzieję. Uczestnicząc w niej, próbujecie za św. Stanisławem Kostką powiedzieć dzisiejszemu światu, tak trudnemu do zrozumienia, "do wyższych rzeczy zostałem stworzony" - usłyszeli przed wyruszeniem uczestnicy 3. Płockiej EDK podczas Mszy św. sprawowanej przez proboszcza ks. Zbigniewa Zbrzeznego, w kościele Dobrego Pasterza, w płockiej parafii pw. Ducha Świętego.
Trasa wiodła przez Maszewo, Brwilno, Cierszewo, Siecień, Sikórz i Wyszynę z powrotem do Płocka, do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, które czekało otwarte na uczestników EDK już od 3.30. Najbardziej wytrwali dotarli do celu na Starym Rynku jeszcze przed wschodem słońca, ale nie tempo marszruty było tu ważne. Doświadczeni EDK-owcy mówią, że liczy się sama droga, i to, czego na niej się doświadcza, nawet jeśli nie zawsze osiągniemy cel. Teraz, gdy 3. Płocka EDK przechodzi już do historii, warto podzielić się tym, czego się w niej doświadczyło.
- Światła się nie stawia pod korcem, ale wysoko, żeby świeciło - przypomina Dariusz Orlikowski. - Jako ludzie Kościoła powinniśmy dawać świadectwo. Dlatego czekamy na świadectwa uczestników, które nam, jako inicjatorom, dają jeszcze większe pole do działania i sprawiają, że mamy pewność, że warto to robić - przyznaje. W tym roku jej uczestnicy mogli dać także konkretne świadectwo miłosierdzia, włączając się w zbiórkę na leczenie maleńkiej Zosi Paczwy.
Na razie wiadomo, że wysiłek i ból fizyczny, i po trosze chłodna aura dawały się we znaki. - Docierają do nas opinie, że było jak miało być, to znaczy, że był ból i zmęczenie. My, jako liderzy, zauważamy, że ludzie dzielą się bardziej tym, jak przeżyli tę drogę fizycznie, niż duchowo. Z tym jest trudniej. Ale zdajemy sobie sprawę, że to jest proces. I już to, że ktoś na tę drogę czeka w ciągu roku, że tęskni, jest dobre. Bo już jakaś relacja z Bogiem została nawiązana. Dla mnie to czas, gdy tu i teraz jestem tylko ja i Bóg. Możemy pogadać szczerze i do bólu. W czasie tej drogi można się otworzyć wewnętrznie - uważa Dariusz Małecki, który podobnie jak drugi lider Płockiej EDK szedł nocą z krzyżem czwarty raz.
Każda kolejna Ekstremalna Droga Krzyżowa czegoś uczy i uczestników, i samych liderów. Przede wszystkim pokazuje, że to naprawdę ekstremalne wyzwanie, nie spacer, ani zorganizowana pielgrzymka. I warto to przypominać. - Tutaj teoretycznie każdy w czasie drogi odpowiada sam za siebie, i nawet jeśli ktoś się zgubi na szlaku, to powinien sam się odnaleźć. Ks. Jacek Stryczek, inicjator EDK, opowiadał, że kiedyś pobłądził na trasie, którą sam wyznaczył i dotarł do celu z wielogodzinnym opóźnieniem - mówi D. Małecki.
Płoccy liderzy EDK zauważają, że nie zawsze uczestnicy są dostatecznie przygotowani, nawet pod względem ubioru. Nie wszyscy też zdają sobie sprawę z tego, jakim wyzwaniem jest nocna wędrówka po lesie. - Niestety widać, że w nocy w lesie ludzie wpadają w panikę. Tak już jesteśmy ogarnięci miastem, cywilizacją, i przyzwyczajeni, że mamy wszystko zabezpieczone, poukładane… Dlatego w czasie naszej EDK ja zawsze idę asekuracyjnie na końcu - mówi Dariusz Małecki.
Już wiadomo, że jeśli nic, typu pandemia, nie przeszkodzi, przyszłoroczna Ekstremalna Droga Krzyża z Duchem Świętym do Miłosierdzia Bożego wyruszy w Płocku 26 marca 2021 r. Jak zachęcają inicjatorzy, warto już teraz planując, zacząć się do niej przygotowywać i fizycznie, i mentalnie. Aby po EDK nie pozostało tylko poczucie fizycznego wyczerpania, ale radość spotkania z Bogiem i samym sobą.
am