W czasie wojny polsko-bolszewickiej zginęło pięciu księży naszej diecezji. Wśród nich był ks. Stanisław Szulborski, proboszcz w Wyszynach k. Mławy.
W czasie bolszewickiego najazdu wielu księży uprowadzono, upokorzono, wielu też straciło życie. Do nich należał zamordowany 22 sierpnia 1920 r. ks. Stanisław Szulborski, proboszcz parafii Wyszyny k. Mławy. Ta śmierć odbiła się szerokim echem, skoro w 1936 r. w Warszawie ukazała się książka "Zamordowali proboszcza", pod pseudonimem "Bezdomny". Dziś wiadomo, że jest to nazwisko ks. Wincentego Helenowskiego, księdza naszej diecezji, który od 1932 do 1934 r. był proboszczem w Wyszynach.
"Opowiadanie to ma za zadanie przypomnieć współczesnym postać cichego kapłana i gorącego patrioty, miłującego polskich nauczycieli, polskich żołnierzy i polską armię, który jako żołnierz Chrystusowy, na posterunku głuchej parafii wiejskiej, został zamordowany przez bolszewików w 1920 r." – napisał autor książki dodając, że w całej Polsce ok. 50 księży oddało wtedy życie.
Stanisław Szulborski urodził się w 1865 r. na wschodnich rubieżach ówczesnej diecezji płockiej, w parafii Rosochate (obecnie diecezja łomżyńska). Wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku i tu przyjął święcenia kapłańskie w 1890 r. Pracował jako wikariusz w Pałukach, Lipowcu Kościelnym, Mławie i Myszyńcu. Był proboszczem w Staroźrebach, Żurominku Kapitulnym i Wyszynach. Gdy w 1894 r. wybuchła w Mławie zaraza cholery, "odwiedzał chorych i pocieszał strapionych, pełnił swe obowiązki kapłańskie bez huku reklamy i rozgłosu".
Gdy w 1916 r. została wznowiona działalność Polskiej Macierzy Szkolnej w powiecie mławskim, ks. Szulborski stanął na jej czele w parafii Żurominek. Gdy przeszedł na probostwo do Wyszyn, odbudowywał kościół po zniszczeniach pierwszej wojny światowej. Podobnie jak w Żurominku, i w tej parafii miał dobry kontakt z nauczycielami, i chętnie się z nimi spotykał na plebanii. W pracy parafialnej, jak na tamte czasy, był nowoczesnym duszpasterzem: dawał do czytania gazety i zachęcał do ich prenumeraty, zaś dzieciom i młodzieży - książki. Wypożyczał je i przekazywał do wspólnego czytania po domach. Ks. Helenowski w swej książce przytacza jeden z dialogów z katechizmu, które już na zakończenie lekcji ks. Szulborski zwykł prowadzić z uczniami: "- O jakich krajach słyszałeś? - O Rosji, Niemcach, Francji, Anglii i… i… - No, no, a jeszcze o jakim słyszałeś? Nie wiesz? A wy dzieci, o jakim jeszcze słyszeliście kraju? - O Polsce, proszę księdza - gruchnęła gromada". Tak uczył ten ksiądz w czasach, gdy rodziła się niepodległa ojczyzna.
Gdy latem 1920 r. kolejne miasta północnego Mazowsza zajmowała armia sowiecka, niektórzy namawiali ks. Szulborskiego, aby z nimi uciekał. On jednak jednoznacznie odmówił. Do takiej postawy zobowiązał przecież swych księży bp Antoni Julian Nowowiejski.
Gdy bolszewicy pojawili się w Wyszynach, zakwaterowali się na plebanii. Proboszcz przyjął ich dobrze, to znaczy dał im się najeść i napić. I przeżywał tę okupację razem ze swymi parafianami. Pisze ks. Helenowski, że był dla nich "ojcem, doradcą, opiekunem i więźniem. Każdy bolszewik przejeżdżający przez Wyszyny odwiedzał plebanię, gdzie bez ceregieli zabierał wszystko, co tylko w łapę mu wlazło. Proboszcz nie bronił, owszem, żywność zawsze dawał".
Choć od 15 sierpnia sytuacja na froncie diametralnie się zmieniła, to jednak w rejonie Mławy skoncentrowały się dość liczne oddziały bolszewików wycofujących się w stronę Chorzel i dalej na wschód. Na terenie parafii Wyszyny od 20 sierpnia dochodziło do ciężkich starć. 21 sierpnia po rannej Mszy ks. Szulborski pojechał do swojego sąsiada - proboszcza w Bogurzynie, u którego się wyspowiadał. Gdy zaczął się ostrzał sowieckich pozycji w Wyszynach, ludność schroniła się wokół murowanego kościoła i plebanii. W kamiennej piwnicy przyjął ich proboszcz. Gdy Kozacy dowiedzieli się o tym, zaczęli księdza szukać, a gdy dowiedzieli się, że jest z ludźmi w piwnicy, wyciągnęli go na zewnątrz, odprowadzili za śliwkowy sad,i tam zatłukli bagnetami. To była niedziela, o godzinie, gdy w wyszyńskim kościele zawsze odprawiano sumę za parafian.
Ciało męczennika spoczęło przy kościele, zaś 14 lat później dołączono do niego innych poległych żołnierzy w 1920 r. z 1. i 3. batalionu 49. Pułku. Na grobie księdza umieszczono napis: "Dobry pasterz duszą swą daje za owce swoje" (J 10,11).