Trwa XIV Piesza Pielgrzymka z Łomianek do Gietrzwałdu, której trasa biegnie przez parafie naszej diecezji - od Zakroczymia po Mławę. Pątnicy zostaną z nami do piątku, zabierając ze sobą bagaż intencji, m.in. o ustanie pandemii.
Na tle innych pątniczych grup wyróżnia ich rodzinna i serdeczna atmosfera. Pielgrzymi ci to osoby, które w ciągu roku przemierzają różne szlaki, ale - jak podkreślają - z taką życzliwością, jaka spotyka ich w drodze do Gietrzwałdu, nie spotkali się nigdzie indziej. - Niczego nam nie brakuje. Cała trasa, od Łomianek aż po Gietrzwałd, jest wyjątkowa. W tym roku szczególnie wypełniona modlitwą o powstrzymanie pandemii koronawirusa, modlitwą za ojczyznę i ochronę życia dzieci nienarodzonych - opowiadają zahartowani pątnicy.
Jak im się pielgrzymuje w czasie pandemii? Zmieniła się przede wszystkim liczebność grupy, która w ubiegłych latach wynosiła ok. 100 osób. W tym roku na szlak wyruszyło zaledwie 30, chociaż chętnych było znacznie więcej. - Pomimo pandemii ludzkie serca nadal pozostały otwarte. Spotyka nas ogromna życzliwość, każdy oferuje, co tylko może. Da się odczuć, że ludzie zachowują się ostrożniej, ale nadal są serdeczni i pomocni. To nowa sytuacja i dla nich, i dla nas. Stosujemy się do obowiązujących restrykcji: zachowujemy odstępy, nosimy maseczki, mamy środki dezynfekujące. W związku z zaistniałą sytuacją zmieniła się nieco nasza dotychczasowa trasa, a dokładnie miejsce dwóch noclegów, które spędzimy pod namiotami. Z uwagi na obostrzenia nie możemy skorzystać ze wszystkich dotychczasowych miejsc, ale przez to nie popadamy w rutynę. Matka Boża nam na to nie pozwala. Pomaga, kiedy nie mamy już sił, a problemy na trasie zawsze da się rozwiązać - mówią z optymizmem panie Ania i Zuzanna, organizatorki pielgrzymki.
Jak co roku podczas drogi pątnicy rozważają boleści Matki Bożej, a w poszczególne dni modlą się w konkretnych intencjach. Pierwszy dzień trasy ofiarowali za dzieci nienarodzone, a drugiego dnia modlili się za kapłanów. To właśnie w Jońcu, w kościele parafii pw. św. Ludwika polecali opiece Matki Bożej kapłanów, także z naszej diecezji. W parafii przywitały ich osoby angażujące się w modlitwę Różańcową oraz członkowie chóru parafialnego. - Podziwiamy ich trud i cieszymy się, że możemy chociaż tak ułatwić im drogę. W tym roku faktycznie jest ich mniej i łatwiej to wszystko zorganizować, ale mamy nadzieję, że za rok powrócą na szlak większą grupą. Będziemy na nich czekać - opowiadają osoby zaangażowane w przygotowanie posiłku dla pątników w jonieckiej remizie strażackiej.
Wydawać by się mogło, że po tylu latach już nic nie jest w stanie zaskoczyć pątników, ale za każdym razem życie pisze scenariusz, którego nie da się przewidzieć. - W tym roku jest wirus. Kiedy to wszystko się zaczęło, śledziłam perypetie łowickiej pielgrzymki. Wniosek do marszałka województwa o pozwolenie na uzgodnienie trasy złożyłam dość późno, w maju. Nie wiedziałam, na co liczyć. Zawierzyłam to wszystko Maryi. Powiedziałam w duchu: "To jest Twoje dzieło. Jeżeli taka jest Twoja wola, to pomóż nam. My jesteśmy gotowi do drogi" - opowiada pani Anna.
Przed wizerunek Maryi w Gietrzwałdzie pielgrzymi dotrą w niedzielę. Poniosą tam nie tylko swoje intencje, ale również prośby wszystkich, których spotykają na tym pątniczym szlaku. - Mieliśmy wczoraj taką piękną sytuację. Rok temu pewien mężczyzna prosił nas o modlitwę za chorą na nowotwór żonę. Jej stan był bardzo ciężki. W tym roku odnaleźli nas obydwoje. Są przekonani, że to właśnie nasza modlitwa ocaliła jej życie - wzruszają się pątniczki.
Widząc znaczenie tych intencji i owoce modlitwy, którą zanoszą, nie wyobrażają sobie, że mogliby odpuścić, nie wyruszyć na szlak. - W ogóle nie braliśmy pod uwagę tego, że moglibyśmy nie pójść. Nawet gdyby miała to być garstka, to idziemy, a Matka Boża nas prowadzi, toruje nam tę drogę - opowiada pani Zuzanna, przemierzająca trasę od 13 lat.