Bolesna historia noworodka znalezionego na jednej z taśm sortowni śmieci nieustannie porusza i czeka na wyjaśnienie.
Wszystko wydarzyło się w połowie grudnia ubiegłego roku, kiedy rankiem pracownicy Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Płońsku znaleźli zawiniątko skrywające ciało dziecka. Sprawa wstrząsnęła całym lokalnym środowiskiem, ale największe piętno odcisnęła na osobach z zakładu. Pracownicy otoczeni zostali opieką psychologa, ale i tak wielu z nich podkreślało, że ten dzień był najgorszym doświadczeniem w ich życiu. To oni postanowili zadbać o godny pochówek dziecka. Pogrzeb Mateuszka Kowalskiego, bo tak oficjalnie nazwano noworodka, odbył się na początku marca na cmentarzu komunalnym w Szerominku. Po kilku miesiącach spędzonych w prosektorium, w tej ostatniej drodze nie był sam – pożegnali go mieszkańcy Płońska, przedstawiciele lokalnych władz i pracownicy sortowni. Ci sami ludzie za punkt honoru postawili sobie dbać o miejsce pochówku maleństwa.
Dzięki ich zaangażowaniu i staraniom na początku czerwca na jego grobie stanął pomnik. Pracownicy uzbierali na ten cel ponad 2 tys. złotych, resztę kosztów pokryła spółka PGK. – Pomysł narodził się jeszcze podczas pogrzebu chłopca. Od razu ustaliliśmy, że jak tylko to będzie możliwe, pobudujemy Mateuszkowi pomnik. Chcieliśmy przywrócić mu godność. Prawie wszyscy przyłączyli się do zbiórki. Resztą zajął się nasz prezes Dariusz Matuszewski. Widziałem tę dziecinę. To niewyobrażalny żal, który czuję nawet teraz. Przyrzekłem sobie, że dopóki będę mógł, będę dbał o jego grób. Pozostała pamięć i modlitwa. Tylko Pan Bóg wie, co się wtedy wydarzyło – mówi Tadeusz Dłużniewski, pracownik PGK w Płońsku.
Chociaż sprawą natychmiast zajęła się prokuratura, do tej pory nie udało się ustalić tożsamości matki dziecka. Kolejne etapy śledztwa odkrywają jedynie bolesne fakty. Na początku wielu łudziło się jeszcze, że obrażenia głowy noworodka, które doprowadziły do jego śmierci, mogły być wynikiem pracy maszyn z sortowni. Dziś już wiadomo, że Mateuszek żył bardzo krótko, około pół godziny, i to krótkie życie zostało przerwane zanim porzucono go w jednym z płońskich kontenerów na śmieci. – Dochodzenie wykazało, że dziecko zostało pozbawione życia zanim znalazło się w sortowni. Sprawa jest w toku. Dokładamy wszelkich starań, aby wyjaśnić ją do końca. Doprowadziliśmy do tego, żeby chłopczyk dostał osobowość prawną, bo dopiero wtedy można go było pochować. Takie są procedury, ponieważ żył po urodzeniu – tłumaczy Ewa Ambroziak, prokurator rejonowy w Płońsku.
W sprawie śmierci noworodka wciąż prowadzone jest postępowanie. Los tego maleństwa poruszył wiele serc i wielu chce poznać odpowiedź na najważniejsze pytanie o przyczynę śmierci dziecka. Ksiądz Tomasz Markowicz, który pochował chłopca, apeluje jednak o powściągliwość w osądach.
– Poznamy prawdę. Może jeszcze nie teraz. Może to potrwać, ale jestem przekonany, że sprawiedliwości stanie się zadość i poznamy całą prawdę o jego krótkim życiu – komentuje proboszcz parafii pw. św. o. Pio w Płońsku.