Z Katynia senator Janina Fetlińska miała przywieźć do domu grudkę ziemi. Bardzo chciała wziąć udział w obchodach rocznicowych w Ciechanowie. Jej życie jednak, tak jak pozostałych ofiar katastrofy, 10 kwietnia 2010 r. zakończyło się pod Smoleńskiem.
Pierwsza w Polsce pielęgniarka z tytułem doktorskim, nauczyciel akademicki, działaczka społeczna, senator RP. Szczęśliwa żona i matka.
Pogodna, zawsze uśmiechnięta, nie tylko na zdjęciach. Niesamowicie aktywna zawodowo i ambitna, głęboko wierząca. A przy tym skromna, nie szukająca zaszczytów. - Dla niej człowiek był najważniejszy - mówi o niej s. Aneta Krawczyk, pasjonistka, przyjaciółka pani senator i pielęgniarka w płockim szpitalu na Winiarach.
Senator Janinę Felińską przez ostatnie 10 lat upamiętniono na różne sposoby m.in. dębem katyńskim w jej rodzinnych Tuligłowach, pośmiertnie przyznanym tytułem "Honorowy Obywatel Miasta Płocka", tablicą pamiątkową w PWSZ oraz ulicą w Ciechanowie. Jedną z form upamiętnienia jest także okolicznościowa książka - album pt. "Janina Fetlińska. Pielęgniarka, społecznik, senator RP 1952- 2010)" autorstwa Rafała Zgorzelskiego, Ireny Przybysz i ks. Damiana Klimkowskiego, wydana w ubiegłym roku przez Stowarzyszenie "Wspólnota Żyrardowska". Książka ta daje pewien obraz, jak pracowite i wielopłaszczyznowe było życie śp. Janiny Felińskiej.
W swojej dziedzinie naukowej i zawodowej inicjowała wiele przedsięwzięć i programów, służących podnoszeniu kwalifikacji przez pielęgniarki, na czym zawsze bardzo jej zależało. Zajmowała się promocję zdrowia i inicjowała rozmaite programy profilaktyczne. Stworzyła Mazowieckie Centrum Zdrowia Publicznego. To dzięki niej m.in. powstał Wydział Ochrony Zdrowia w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Ciechanowie, uczelni, o której powstanie również wcześniej zabiegała. Udało jej się stworzyć także oddział Głównej Biblioteki Lekarskiej w Ciechanowie. Organizowała i uczestniczyła w wielu konferencjach i kongresach naukowych dla środowiska medycznego.
Pani senator dostrzegała wartość życia od samego początku do jego naturalnej śmieci. Wyrazem tego było jej zaangażowanie w utworzenie okna życia, przy płockim sanktuarium na Starym Rynku. – Kochała człowieka, szczególnie tego chorego. Rozumiała jego potrzeby. Z wielką wrażliwością opowiadała, że jako pielęgniarka pracująca na oddziale (były to początki jej pracy) mocno przeżyła śmierć osoby, która zmarła na jej rękach – opowiadała autorom książki s. Aneta Krawczyk.
Była niezwykle aktywna, wszędzie się spieszyła, choć zwykle się przy tym spóźniała i bywała roztargniona, jak wspominają z sentymentem dawni współpracownicy Janiny Felińskiej. Miała też słabość do kapeluszy, w których chodziła przez całe życie. Kochała rodzinę, dom, o który dbała, i piękny ogród przy jej domu w Ciechanowie.
- W testamencie, jaki zostawiła nam żona, prosiła głównie o dwie rzeczy: o modlitwę i zachowanie pamięci - powiedział podczas promocji książki o senator jej mąż Włodzimierz Fetliński.
am