Publikujemy homilię biskupa płockiego wygłoszoną w czasie Mszy św. sprawowanej z okazji 89. rocznicy pierwszego objawienia Pana Jezusa Miłosiernego w Płocku.
Po pięciu latach od rozpoczęcia budowy i po wzniesieniu wieży miłosierdzia, która stoi dokładnie na miejscu, gdzie była cela św. siostry Faustyny, biskup płocki odprawił w nowo budowanym kościele Mszę św. Na liturgii zgromadziły się tłumy wiernych.
Publikujemy homilię biskupa Piotra:
Kto odkrył już to niezwykłe miejsce w Płocku, które wybrał sam Pan Jezus, ten wie, że tu jest źródło i "Betlejem orędzia Bożego Miłosierdzia". To miejsce wciąż dla wielu ukryte i nieznane, coraz wyraźniej zaczyna promienieć łaską miłosiernego Jezusa. Dzieje się tak między innymi dzięki wznoszonej świątyni, w której murach ze wzruszeniem dziś po raz pierwszy się gromadzimy w rocznicę pierwszego objawienia Pana Jezusa w naszym mieście. Za to dzieło budowy dziękuję Wam wszystkim, którzy je wspieracie modlitwą i ofiarą. Dziękuję zwłaszcza naszym drogim Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia za ten trud, troskę i wszelkie staranie o dzieło rozbudowy sanktuarium.
Zobaczcie, Kochani, że wznosząc nową świątynię chcemy uczynić chwalebnym to miejsce, w którym stanął Pan Jezus – bo to jest nasza "ziemia święta", do której pielgrzymują ludzie nawet z odległych stron świata; bo to jest "miejsce przemienienia" dla tyluż ludzi jednających się tu z Bogiem w tajemnicy Bożego Miłosierdzia; zaiste tu jest cela i Wieczernik, do którego chętnie przychodzi Zmartwychwstały Pan, mówiąc do każdego: "Nie lękaj się, wierz tylko, zaufaj Mi!".
Drodzy Bracia i Siostry! Możemy powiedzieć, że przed 89 laty tu, w Płocku otworzyło się niebo. I wtedy Zmartwychwstały Jezus ukazał się naszej świętej siostrze Faustynie. "Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa. (…) W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką" – zapisze nasza święta w swym "Dzienniczku" o tamtym niezwykłym płockim wieczorze (nr 47). To, co stało się w jej celi, potem stało się misją i orędziem dla całego świata: aby namalować obraz i obchodzić Święto Miłosierdzia. To stało się dokładnie tu, w tym miejscu, które wybrał sam Jezus!
Któż z nas jest w stanie oddać tamtą chwilę, łaskę i światło objawienia, gdy nad Płockiem otworzyło się niebo? Wydaje się dziś, jakbyśmy w tym miejscu, my – pielgrzymi z Płocka, różnych części Ojczyzny naszej i świata - szukali teraz tamtego otwartego nieba i łaski, z chwili pierwszego objawienia z celi siostry Faustyny… Ale czynimy to słuchając teraz słowa Bożego i nasycając nasz wzrok spojrzeniem na ten obraz, który kazał namalować sam Pan, tamtego 22 lutego 1931 roku.
"Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!" – wołał do nas przed chwilą prorok Izajasz. I wydaje się, że właśnie w tym miejscu słowa proroka dosięgły zenitu. W swojej celi, na tym miejscu, nasza święta stanęła nad największym i najgłębszym oceanem świata całego – nad Oceanem Bożego Miłosierdzia. Sama tak napisała w "Dzienniczku" (nr 668) "Rzucam się w morze miłosierdzia Twego, Panie". I zaraz potem dodaje: "Uczę się być dobrą od Jezusa" (nr 669).
Tu przypomina się pewien obraz związany ze świętym Augustynem – wielkim Doktorem i Ojcem Kościoła - który miał wizję, jakby chciał dłońmi przelewać morze do niewielkiego dołka na plaży, albo jakby próbował policzyć ziarenka piasku na morskim brzegu, aby wyrazić prawdę, że człowiek nie jest w stanie pojąć i zrozumieć tajemnicy Boga w Trójcy Świętej Jedynego. "Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – mówi Pan".
Ale święta siostra Faustyna stojąc przed Panem tak będzie pisała w swym "Dzienniczku": "Chociaż jestem dziwnie nędzna i maleńka, to jednak kotwicę ufności swojej zapuściłam tak głęboko w przepaść miłosierdzia Twojego" (nr 283).
Żeby się dowiedzieć, jak ogromny i przepastny jest ten Ocean Bożego Miłosierdzia, trzeba w niego wejść, zanurzyć się w nim, po prostu wykąpać się w tej łasce, bo ona jest aż tak przeobfita. Podobnie też patrząc na ten obraz, trzeba zapragnąć, aby znaleźć się w promieniach wypływających z Serca Jezusowego.
Ale jak przynaglić siebie i innych, aby zbliżyli się do Boga, jak pokonać lęk, wstyd przed grzechem i własną pychę? Podpowiedzią dla mnie jest tu pewien średniowieczny traktat pt. "Obłok niewiedzy", który czytałem i medytowałem w czasie mojego niedawnego pobytu w kamedulskiej pustelni na Srebrnej Górze, koło Krakowa. W tym dziele nieznany autor – mistrz duchowy zachęca swego ucznia, aby dążył do Boga "przez bojaźń śmierci" – czyli świadomość własnej kruchości i nędzy, bo wszystko, co doczesne obróci się w proch; a także kierując się "niezachwianą nadzieją przebaczenia". Tymi dwoma horyzontami naszego człowieczeństwa można dotknąć tajemnicy miłosierdzia Bożego.
Bo pomyślmy: ileż to nędzy duchowej i ludzkiej kruchości przyniósł tu dziś każdy z nas? Ileż głupoty grzechu, ileż bezczelności zła panoszącego się także w Kościele jest we współczesnym świecie? Ileż nieszczęść się mnoży tam, gdzie ludzie nie umieją sobie przebaczyć choćby najmniejszych spraw? Nasze serca i rodziny, miejsca pracy, wspólnoty i Ojczyzna, świat cały, nawet przyroda - wszystko woła o miłosierdzie!
To dlatego miłosierdzie Boże to nie teoria i nie eksperyment, to nie filozoficzne gdybania, ale pokorne i ufne wejście w tajemnicę żywego Boga, który pochyla się nad każdą nędzą, nad moją własną i nad moim grzechem. "Odbieram ci nędzę twoją, a daję ci miłosierdzie moje" – tak mówi Jezus do duszy (DZ nr 723). Rzeczywiście, "im większa jest nędza nasza, tym większe mamy prawo do Jego miłosierdzia" – czytamy w "Dzienniczku" (por. DZ nr 793).
A więc, Siostro i Bracie, stajemy przed Jezusem, jak nasza święta siostra Faustyna w swej celi, tamtego wieczoru. Stajemy przed Zmartwychwstałym, który na swym ciele nosi widoczne ślady Męki. I otrzymujemy od Niego misję, aby głosić wszystkim nawrócenie i odpuszczenie grzechów, i być "świadkami tego".
Ze zdumieniem wiary możemy zawołać i wyznać, że Jezus wrócił, bo Miłość zawsze wraca, bo Jego przebaczenie się nie kończy, bo Jego miłosierdzie naprawdę ratuje ten świat. Stajemy przed Nim ze świadomością, że Jego miłosierdzie jest "okupem za nasze życie" – jak uczył święty Ambroży, wielki doktor Kościoła. Pan przecież zapłacił za nas najwyższą cenę i zamienił ją dla nas na miłosierdzie. "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny".
Stojąc dziś przed Panem bądźmy ufni i konkretni. Tak jak święta siostra Faustyna, która po tym płockim objawieniu:
- biegnie do konfesjonału, aby powiedzieć o widzeniu spowiednikowi;
- biegnie do zakonnych obowiązków - czyli tej codziennej i zwykłej pracy, którą gorliwie wykonywała, bo objawienie, które otrzymała, nie wbiło jej w pychę;
- wreszcie nosi w swej duszy każde słowo i polecenia Pana – jest Mu posłuszna.
Co dla nas znaczy ta konkretna postawa Faustyny? Czego nas uczy nasza święta, która 90 lat temu przybyła do tego płockiego klasztoru? Myślę, że z jej duchowej celi, płynie wciąż mocne przesłanie:
- pamiętaj, że Jezus jest, że jest blisko, dlatego nie szukaj Go daleko!
- pamiętaj, że to, co ludzkie, jest miłosierne. Niech pieczęcią twego człowieczeństwa będzie przebaczenie. Ta prawda mocno wybrzmiała w starej tradycji żydowskiej, w której podawano, że Bóg stworzył człowieka w tym celu, aby miał komu przebaczać. A więc pamiętaj, że to co ludzkie, powinno być miłosierne!
- i wreszcie: Bądź wierny! Zwłaszcza w tych czasach zamętu bądź wierny: przy twoich obowiązkach, w rodzinie, w wierze, którą otrzymałeś, w krzyżu choroby i strapień, który dźwigasz. Bądź wierny i ufaj. Amen.
oprac. wp