Bp Piotr Libera zachęcał w katedrze, aby Niedziela Słowa Bożego stała się początkiem codziennego sięgania po Pismo Święte.
Hymn do Ducha Świętego i uroczyste wniesienie księgi Ewangelii rozpoczęło w katedrze nabożeństwo słowa Bożego. Bp Piotr Libera dokonał okadzenia księgi. On również po odczytaniu perykopy ewangelicznej o spotkaniu Zmartwychwstałego Pana z uczniami idącymi do Emaus (Łk 24, 13-35), udzielił błogosławieństwa ewangeliarzem.
Wszystkie te znaki z Pismem Świętym w centrum miały podkreślać, "jak ekstremalnie życiodajna dla chrześcijańskiej tożsamości jest relacja ze słowem Bożym" – napisał Ojciec święty Franciszek, ogłaszając listem apostolskim ustanowienie Niedzieli Słowa Bożego.
- Jak człowiek może zrozumieć słowo Boga? Jak ludzki umysł i ludzkie serce może pojąć ogień i miecz, zgłębić tajemnice warownej twierdzy i ziarna rzucanego w ziemię? Bo słowo Pana jest właśnie takie. Jest jak ogień, pośrodku którego objawia się płomieniste Imię Pana, i jest jak miecz obosieczny, zdolny osądzić pragnienia i myśli serca, i jest miejscem schronienia dla tych, którzy szukają Boga i chcą pełnić Jego wolę. I ciągle jest ręką Boskiego Siewcy jak ziarno hojnie wrzucane w ziemię, z nadzieją na plon stokrotny – mówił bp Libera w kazaniu, jakby chciał się podzielić osobistym doświadczeniem duchowym z długiego okresu ciszy, modlitwy i słuchania słowa w kamedulskiej pustelni. Zwrócił uwagę, że Pismo Święte jest dowodem bliskości Boga. – On w swojej tęsknocie za nami bardzo pragnie być przez nas zrozumianym, więc mówi do nas tak, abyśmy dzięki słowu, które jest blisko nas, w naszych ustach i w naszych sercach, mogli Go spotkać i zrozumieć. (…) Bóg w swoim słowie jest naprawdę na wyciągnięcie ręki, na wyciągnięcie serca każdego z nas. Sam dołącza do nas w czasie naszej wędrówki przez codzienność. Chce dać nam nadzieję, zwłaszcza wtedy, kiedy kolejny raz z bólem stwierdzamy, żeśmy się czegoś innego spodziewali niż to, co przyniosło życie - akcentował.
To słowo jest "pewną drogą, wypróbowaną przez wielu, którą ludzkie serce może pójść w poszukiwaniu Boga ukrytego". - Trzeba wyciszyć serce i zdać sobie sprawę, co się chce czynić, w czyjej obecności się staje, otwierając księgę; poprosić o światło i pomoc Ducha Świętego, żeby w modlitewnej lekturze nie szukać siebie i nie naginać słowa Boga do własnych myśli, ale rzeczywiście być jak młody Samuel, wołający "mów Panie, bo sługa Twój słucha". W modlitewnej ciszy, jeśli tylko damy Bogu i sobie szansę, dar rozumu i pobożności poprowadzi nas do odkrycia, jak to słowo dotyka naszego "dziś, tu i teraz". I stanie się słowo "lampą dla naszych słów i światłem na naszej ścieżce". Z takiego kontemplatywnego spotkania zrodzi się działanie, bo słowo nie przychodzi do nas i nie jest nam dane "po nic" – ono "nie wraca do nieba bezowocne", zawsze dotyka życia – mówił biskup.
I przestrzegał przed pokusą "odstawienia" słowa na boczny tor, bo "za trudne, za dziwne, zbyt skomplikowane, bo nie ma czasu, nie ma ciszy, nie ma sensu".
- I łatwiej jest, nawet na ambonach, komentować sprawy społeczne, prądy filozoficzne czy nawet rozwodzić się nad sytuacją Kościoła, bez odniesienia do słowa. Czasem zamiast nieść światu słowo Boga niesiemy tylko siebie, z prostego powodu – brak nam czasu, żeby spotkać się z Bogiem, więc co najwyżej spotykamy się z własnymi myślami – przestrzegał biskup.
W czasie nabożeństwa modlono się, "aby czytanie i słuchanie słowa Bożego umocniły nas w prawdziwej wierze i otwartości na Jego wolę".