Ekumeniczne "Hospody, pomyłuj!" wybrzmiało w cerkwi prawosławnej w Płocku.
Gdy jesteśmy dla innych życzliwi, wypełniamy Ewangelię. Gdy widzimy w drugim człowieku najpierw dobro, to wtedy życzliwość naturalnie rodzi się w sercu. Pamiętajmy o tym, gdy zakończą się nasze ekumeniczne spotkania, abyśmy z taką samą dobrocią zawsze na siebie patrzyli, gdziekolwiek się spotkamy – mówił ks. mitrat Eliasz Tarasiewicz, który był gospodarzem modlitewnego spotkania w szóstym dniu tygodnia ekumenicznego.
Wieczernia w cerkwi to dla katolików i wyznawców innych Kościołów i wspólnot zawsze doświadczenie bogactwa liturgii i świętych znaków: to modlitewne spojrzenie na ikony, widok płonących świec, subtelny zapach kadzidła, oraz modlitwa i śpiew po cerkiewnosłowiańsku, a także po polsku – za pasterzy Kościoła, za ojczyznę, wojsko, mieszkańców miast i wsi, za chorych i strapionych.
Po błagalnych modlitwach i śpiewie m.in. wezwania "Hospody, pomyłuj!" przyszedł czas na słuchanie słowa Bożego. – Wszak jedność modlitwy rodzi się w jedności w zasłuchaniu w to samo słowo Boże – przypomniał głoszący homilię ks. dr Jarosław Kwiatkowski, diecezjalny moderator Dzieła Biblijnego im. św. Jana Pawła II. – Słowo Boże przypomina nam, że ludzkie serce w naturalny sposób jest otwarte i życzliwe dla drugiego, że jest gościnne – mówił.
Odwołując się do fragmentu z Dziejów Apostolskich o życzliwym przyjęciu św. Pawła Apostoła, który był rzymskim więźniem, przez mieszkańców Malty, po burzy i rozbiciu statku (Dz 28, 1n.), postawił pytanie: – Jaka byłaby nasza reakcja dzisiaj: czy przyjęlibyśmy więźnia, który uległ wypadkowi, jak Paweł? Co byłoby wtedy większe w nas: obojętność czy lęk? Wtedy, jak mówią Dzieje Apostolskie, nie zwyciężyły uprzedzenia, strach, obojętność, ale zwyciężyła miłość pod imieniem życzliwej troski o człowieka w potrzebie. Tak po prostu. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a to, kim człowiek jest naprawdę, wychodzi z niego wtedy, kiedy mu się powodzi. Ludzie z Malty czynem pokazali kim są – ich powodzenie, bezpieczeństwo, spokój nie oddzieliło ich murem od innych, lecz otworzyło ich na tych, którzy cierpieli niepowodzenie, znaleźli się w niebezpieczeństwie i stracili spokój – mówił ks. Kwiatkowski.
– My, rozbitkowie grzechów pychy naszych ojców i własnej, możemy doświadczać prawdy o tym, że tylko przełamanie wzajemnych uprzedzeń, przezwyciężenie strachu przed innym, a może najbardziej przezwyciężenie obojętności, nie tylko otwiera nas na drugiego, ale prowadzi nas do autentycznej wspólnoty – akcentował kaznodzieja.
Przypomniał, że 23 stycznia mija 20 lat od podpisania przez Kościoły skupione w Polskiej Radzie Ekumenicznej deklaracji o wzajemnym uznaniu chrztu. – Co praktycznie oznacza ta deklaracja w naszej ekumenicznej wspólnocie? Że jeden do drugiego, do brata i siostry z innego Kościoła może powiedzieć: uznaję twój chrzest, to znaczy: uznaję, że twoje zanurzenie w Chrystusie jest dla mnie ważne, nie tylko z prawnego punktu widzenia. Coś, co było przez wieki mieczem – wzajemne odbieranie sobie prawa do nazywania się prawdziwymi uczniami Jezusa, dzięki mocy Boga uległo przemienieniu. Przestaliśmy się odpędzać, a zaczęliśmy rozpoznawać w sobie nie rozdzielonych wrogów, ale rozłączonych braci – akcentował ks. Kwiatkowski.
Liturgii towarzyszył na początku i na zakończenie spotkania śpiew kolęd.