Do słowa i modlitwy dodaj świadectwo - radzą duszpasterze z parafii Miłosierdzia Bożego w Skępem. Spotkanie z Markiem Piekarczykiem potwierdziło, że jest to metoda duchowa z mocą.
Takie spotkanie ze świadectwem człowieka, który dojrzewa w wierze, zorganizowaliśmy po raz czwarty. Ludzie przychodzą, żeby zobaczyć znanego im artystę, podziwiają jego talent, ale przede wszystkim słuchają mocnego słowa wziętego z życia i wiary. I to na pewno w nich pozostanie na dłużej, mam taką nadzieję – mówi ks. proboszcz Roman Murawski.
A Marek Piekarczyk jest właśnie takim artystą, który wraz ze swymi życiowymi kolejami, wiekiem i talentem, coraz dobitniej wyraża to, co duchowe. Chętnie bierze udział w modlitwie i spotkaniach w kościołach. W Skępem, w kontekście świąt Bożego Narodzenia, mówił, że są one spotkaniem z miłością, a potem zaczął śpiewać: "Dobrze nam się żyje, /bo świat podobno lepszy jest. /Lecz jakoś dziwnie smutno nam, /ciągle zabiegani, w pośpiechu zgubiliśmy nawet wstyd, /nie umiemy z sobą razem być. /Nikt nie zapyta nas, gdzie jest nasza miłość".
– Żadna religia nie zna czegoś podobnego, aby Bóg wziął na siebie wszystko to, co ludzkie: naszą kruchość, słabość, lęk i zwątpienie. Aż tak daleko zbliżył się On do nas, że dokonał wcielenia – mówił. A komentarzem i morałem były znowu słowa piosenki: "Cały rok idą święta, cały rok się czeka, /bo na święta wracamy do domu". I podkreślał, jak ważna jest rodzina i dom, które dzięki Bożemu Narodzeniu jeszcze raz można ocalić.