Prezent za 8 zł? Tyle kosztuje wydruk 1 egzemplarza Biblii z zaplanowanej puli 1,4 mln, które Fundacja Nasza Winnica chce podarować chrześcijanom w Chinach.
Lata 70. i początek lat 80., to w Polsce czas kiedy komunistyczne władze zadbały, aby druk Pisma Świętego odbywał się w mocno okrojonym nakładzie. To właśnie wtedy z inicjatywy ks. Franciszka Blachnickiego do kraju trafiło dokładnie 1,4 mln egzemplarzy Biblii. Z pomocą przyszli bracia w wierze ze środowisk protestanckich zachodniej Europy. W odpowiedzi na sugestię ks. Blachnickiego przeprowadzono akcję znaną u nas pod nazwą "Milion Biblii dla Polski". Największy wkład w tę inicjatywę miała Norwegia, Szwecja i Dania.
Pierwsza próba spłacenia długu wdzięczności za ten gest odbyła się spontanicznie w 2007 roku. Zapoczątkowała ją oazowa wspólnota "Powstań Jeruzalem", działająca przy parafii Matki Bożej Królowej Polski w Mławie. Udało się wtedy uzbierać pieniądze na kilka tysięcy egzemplarzy. Po kilkunastu latach, za zgodą bp Mirosława Milewskiego, inicjatywa powraca w środowiskach Fundacji Nasza Winnica. - Chciałbym, żeby Polacy, którym kiedyś ktoś mocno pomógł, wparli chrześcijan w Chinach, zarówno katolików jak i protestantów. Ideą jest, aby w ręce katolików trafiały egzemplarze katolickie, a w ręce protestantów egzemplarze protestanckie – tłumaczy ks. Zbigniew Paweł Maciejewski, proboszcz parafii w Winnicy, założyciel fundacji.
Rzecz mogłaby wydawać się prosta, bo odpowiednia drukarnia mieści się w samych Chinach i drukuje Biblię we wszystkich językach. We wszystkich, z wyjątkiem języka chińskiego. Dlatego nawiązano kontakt z placówką w Hong Kongu, która od lat zajmuje się ewangelizacją i rozprzestrzenianiem słowa Bożego w Chinach. Swoją pomoc w znalezieniu katolickiego odbiorcy już w samych Chinach zaoferował misjonarz Jacek Gniadek, zarządzający warszawskim stowarzyszeniem "Sinicum" prowadzonym przez zakon werbistów.
W grudniu 1982 r. jeden z historycznych egzemplarzy dostał także ks. Maciejewski. Skromny reprint, który uratował jego wiarę. - To było moje pierwsze Pismo Święte. Mam do niego sentyment, bo trafiło w moje ręce niedługo po moim nawróceniu. Było ze mną na wszystkich oazach, "poszło" ze mną do seminarium i jest aż do dziś – opowiada proboszcz z Winnicy. - Byłem wtedy w liceum. Myślę, że około trzech lat nie chodziłem do kościoła, nie modliłem się, nie spowiadałem. Uważałem się za niewierzącego. Z takiego stanu się nawróciłem. Kiedy to się stało, miałem w sobie pragnienie poznania Boga poprzez Jego słowo, ale nie miałem Pisma Świętego. Wertowałem stare książki do religii, książeczki do nabożeństwa, ale to nie było to. I pamiętam taką lekcję religii, kiedy mój ówczesny katecheta, ks. Smogorzewski zapytał "Kto z was nie ma Pisma Świętego?". Okazało się, że prawie nikt nie miał. Wtedy ksiądz zaczął wyjmować z szarych kartonów egzemplarze Nowego Testamentu i rozdawać każdemu, kto chciał. Pamiętam jak z pośpiechem wracałem po lekcjach do domu, żeby móc zacząć je czytać, a przeczytałem niemalże jednym tchem. Taka była we mnie ciekawość tego słowa. Jakieś trzy miesiące później dostałem ten historyczny egzemplarz "tysiąclatki" z obydwoma testamentami – wspomina ks. Maciejewski, podkreślając, że ten egzemplarz okazał się fundamentalny dla jego wiary.
Proboszcz z Winnicy, mając na względzie własną historię i wiele dobra, jakie wydarzyło się za sprawą tego "boskiego kolportażu" w naszym kraju, jest przekonany, że w tym przypadku mechanizm zadziała podobnie a ufundowane egzemplarze Biblii pomogą zaspokoić głód słowa Bożego, jaki jest w Chinach.
Kampania prowadzona przez fundację z powiatu pułtuskiego, która powoli nabiera tempa i wymiaru ogólnopolskiego, zakończy się po uzbieraniu potrzebnej kwoty. Wydruk jednego egzemplarza to koszt ok. 2 dolarów amerykańskich, czyli w przeliczeniu około 8 zł. Więcej informacji o tej inicjatywie znajduje się na: www.funawi.pl/biblia-dla-chin/