W Nadzwyczajnym Miesiącu Misyjnym otwarto w Płocku wystawę o misyjnych drogach kapłanów diecezji płockiej.
Wystawa jest poszerzoną i uaktualnioną wersją wcześniej istniejącej ekspozycji w Muzeum Diecezjalnym, przygotowanej przez ks. Grzegorza Mierzejewskiego "Na misyjnym szlaku". – Z tą wystawą wpisujemy się w inicjatywy innych muzeów misyjnych w Polsce i w obchody Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego – mówi ks. Bogdan Zalewski, diecezjalny duszpasterz misyjny, który był współautorem wystawy.
Nowa odsłona istniejącej już ekspozycji to misyjne drogi kapłanów diecezji płockiej. Na kilkunastu planszach przedstawiono podstawowe informacje i zdjęcia misjonarzy pracujących w Rosji, Zambi, Brazylii, Peru i Wenezueli, oraz inne pamiątki związane z ich pracą.
Misjonarzy z diecezji płockiej jest oczywiście więcej. Statystyki przybliżył ks. Zalewski, który powołując się na źródła z Konferencji Episkopatu Polski podał, że z diecezji pochodzi 31 misjonarzy (diecezjalnych i zakonnych), w tym 9 księży diecezjalnych. – Pamiętajmy, że misje to dzieło nas wszystkich, to ja i ty, to wsparcie duchowe i materialne. Ale misjonarz to również świadek i ambasador Polski i polskości, jest znakiem łączności z ojczyzną przodków. Ja wśród wielu moich zajęć, byłem również nauczycielem języka polskiego dla dzieci potomków Polaków, którzy dawniej opuścili nasz kraj. Misjonarze to wreszcie ci, którzy zeszli na margines życia w diecezji, którzy przemykają w pokorze, a jednocześnie oddają się ofiarnie głoszeniu Ewangelii – mówił ks. Zalewski.
W spotkaniu uczestniczyli również dwaj byli misjonarze: ks. Henryk Lewandowski i ks. Grzegorz Mierzejewski. Pierwszy z nich przez siedem lat był misjonarzem w Rosji. – Najpierw samemu trzeba się poddać misji Ewangelii, najpierw samemu trzeba należeć naprawdę do Jezusa i pozwolić prowadzić się Jego woli. Jeżeli tego nie ma, to żadne misje nie mają sensu – mówił ks. Lewandowski.
Jego zdaniem, modlitwa za misjonarzy i o nowe powołania powinna być uprzedzona modlitwą za rodziców i rodziny, bo w przeciwnym razie będzie ona zawieszona w próżni. – Misje otwierają oczy i pokazują moją własną biedę. Ale najpierw moja misja jest tu: w mojej rodzinie, parafii, wspólnocie. A więc czy mamy prawo wyjeżdżać daleko na misje, jeśli nie nawróciliśmy dla Chrystusa na przykład naszych sąsiadów? – pytał ks. Lewandowski.
Opowiadał o swoim 7-letnim pobycie w rejonie Archangielska i Tuły. – Oficjalnie nigdy nie byłem misjonarzem, bo w Rosji takiego statusu księdza katolickiego nikt by nie zaakceptował. W dokumentach więc miałem zapisane "robotnik na wynajem" – mówił.
Jaka była to misja? – Tam nikt na mnie nie czekał. Nie było kościoła i mieszkania. Przez półtora roku mieszkałem w różnych rodzinach, odprawiałem Mszę św. pod drzewem, w garażu, w bardzo niskich temperaturach. Przecierałem szlak. Dziś, gdy o tym myślę i patrzę na siebie, to stwierdzam, że misjonarz to taki "mały Boży cud". A jeśli już ktoś naprawdę myśli o misjach, to niech wie, że wcale niedaleko od nas, za wschodnią granicą, są naprawdę misje i poganie, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie – akcentował dawny misjonarz w Rosji, a dziś proboszcz parafii w Dobrzyniu nad Wisłą.
Uczestnicy spotkania obejrzeli również film o misjach w Peru "Wypłyńcie na głębię" autorstwa ks. Grzegorza Mierzejewskiego, dawnego misjonarza w Ameryce Łacińskiej, a dziś proboszcza w Skołatowie koło Płońska.
Wystawa misyjna w Muzeum Diecezjalnym będzie czynna do 31 grudnia.