Mieszka na Śląsku, studiuje w Warszawie, biegnie przez Polskę maraton życia, a właściwie... 18 maratonów.
Tomasz Sobania poprzeczkę postawił sobie wysoko. 20-letni student teologii wyprawy biegowe organizuje już od kilku lat. Co roku zwiększa dystans. Tym razem wyznaczył trasę
- Kiedy w zeszłym roku dobiegłem do Santiago, wiedziałem, że na tym się nie skończy. Wtedy pomyślałem, że te
Wszystko zaczęło się od... spóźnialstwa. Zawsze wychodził w ostatniej chwili i później musiał biec, żeby zdążyć: do kościoła, na dworzec, do szkoły. Pewnego dnia odkrył w tym bieganiu przyjemność. Doszedł do wniosku, że sprawia mu to radość. Tak zrodziła się pasja i zaczęły pierwsze zawody. Te zmagania niosą wiele dobra nie tylko dla Tomasza. Podczas tych spektakularnych tras charytatywnie włącza się w pomoc dla chorych i potrzebujących.
- Czemu miałbym tego nie robić, skoro ktoś może na tym realnie zyskać? To również daje satysfakcję. Zaczęło się w ubiegłym roku. 300 km do Santiago de Compostela zadedykowałem chorej Laurze i to jej starałem się pomóc. Teraz biegnę dla pani Dominiki, chorej na nowotwór piersi. Poznałem jej trudną historię i postanowiłem zrobić to właśnie dla niej. Tym razem jest trochę inaczej. W internecie założyłem zrzutkę pod hasłem: "Ja biegnę, Ty pomagasz". Tak długo, jak biegnę, będę to nagłaśniał, żeby jak najwięcej ludzi zmobilizować do wsparcia tej akcji. Mam ze sobą również puszki fundacji, z którą współpracuje ta młoda mama, i wszędzie, gdzie się zatrzymuję w mojej trasie, przeprowadzam dodatkowe zbiórki - opowiada.
Pomimo przygotowań i szczytnego celu, jaki mu przyświeca, już pierwszego dnia pojawił się kryzys. - Jak to jest możliwe, przecież ja mam jeszcze 17 maratonów przed sobą, a po pierwszym już czuję się tak fatalnie? Potem pojawił się stan zapalny kolana
Tomasz biegnie ok. 6 godzin dziennie. Dystans dzieli sobie na dwa etapy. Czas organizuje tak, żeby mieć chwilę na modlitwę, słuchowiska itp., wszystko, co sprawia, że trasa szybciej mija. - Ta droga daje mi poczucie wielkiego sensu. Jak w zeszłym roku biegłem do Santiago i zostało mi do pokonania ostatnie
Na trasie spotyka go wiele drobnych gestów życzliwości, które bardzo ceni. Ktoś poczęstuje owocami, ktoś podaruje potrzebne w drodze rzeczy. Ludzie zatrzymują się i dopytują, czy to on jest tym biegaczem. Po czym dołączają się do zbiórki lub wspierają go, biegnąc razem jakiś etap drogi. - Pan Bóg sprawił mi prezent. Kolega opowiadał o kobiecie, która ustanowiła nowy rekord w najtrudniejszym ultramaratonie na świecie. Polegał on na tym, że trzeba było przebiec
Te wyjątkowe 18 maratonów zakończy się w Gdyni, gdzie będzie czekała na niego m.in. Dominika Hawryluk i jej rodzina. Tomek ma już ponad