Za cztery tygodnie sanktuarium Matki Bożej Różańcowej będzie przeżywało uroczystość koronacji papieskiej. Ale obok tego zewnętrznego znaku czci jeszcze bardziej potrzeba korony duchowej, którą czciciele Maryi złożą Jej w darze...
Tak naprawdę obraz w Smardzewie ma już korony. Ta papieska będzie zwieńczeniem całego wizerunku i wyrazem duchowego daru oraz czci, którą od końca XVII w. składają Maryi w tym miejscu wierni.
Coś więcej niż wota
Wśród wszystkich sanktuariów maryjnych diecezji Smardzewo wyróżnia fakt, że tutaj w 1711 r. biskup płocki Ludwik Załuski zawierzył Madonnie diecezję, Mazowsze i Rzeczpospolitą. Był to pierwszy publiczny akt zawierzenia Maryi na Mazowszu. Na znak tego ślubu przy obrazie pozostawił sre-
brne wotum zachowane do dziś. Jest to okazały medalion obramowany wieńcem z liści dębowych, z wizerunkiem Matki Bożej Smardzewskiej, w którego stronę po pastorale wspina się baranek z herbu Załuskich. Jest też napis (w tłumaczeniu polskim): „Jam pasterz i baranek, paś moją owczarnię i mnie”. W dole umieszczona jest dedykacja: „Za pokój diecezji i Ojczyzny Cudownej Smardzewskiej Maryi, dającej hojnie wielkie łaski całemu Narodowi Polskiemu składa dar swego ślubu biskup Ludwik”.
Są też inne wota przedstawiające dłonie, nogi, oczy, serce, będące świadectwem doznanych łask i uzdrowień fizycznych i duchowych. Na uwagę zasługują zwłaszcza kajdany z XVII w. – wotum człowieka uwolnionego z niewoli. Niestety, o tych wotach nie można wiele powiedzieć, bo księga cudów i łask doznanych w sanktuarium spłonęła podczas pożaru w 1862 roku. Jak mówi ks. proboszcz Henryk Dymek, część wotów została też zrabowana w wojennych zawieruchach, a inne przetopiono na korony widniejące nad głowami Maryi i Jezusa. Wszystko więc w tym miejscu mówi o wdzięczności i łasce, ale najbardziej wymowne świadectwo składają ci, którzy w Smardzewie zostawili kawałek swego serca.
Maryja jeszcze bliższa
Pani Jagoda w Smardzewie bywa kilkanaście razy w roku, nie tylko od święta, bo jak twierdzi, Maryja nieustannie tam „przyciąga”. Pielgrzymowanie pamięta jeszcze z czasów swojego dzieciństwa. Jako mała dziewczynka siadała przed furtką do swojego domu i czekała na barwny, uroczysty pochód kompanii idącej z Radzymina i Płońska do Smardzewa. Zapadła jej w pamięć procesja idąca przez Płońsk, która dopiero za miastem składała na wozy konne feretrony i chorągwie, i ruszała w dalszą drogę do Matki Bożej.
Zamiłowanie do tradycji pielgrzymkowych zawdzięcza mamie, która pochodziła ze Skępego i której bliskie były sanktuaria maryjne. Niestety, zmarła dość wcześnie. I wtedy Maryja stała się dla pani Jagody jeszcze bliższa. Dzisiaj ma własną rodzinę: czwórkę dzieci i wnuki. To już tradycja, że na uroczystość Zesłania Ducha Świętego zbierają się w rodzinnym gronie i idą do Smardzewa pieszo – łącznie 17 osób.
– Ja nie chodzę tam prosić o jakieś szczególne łaski. Ja chodzę tam dla Niej, żeby Ją uczcić. Ja tak to czuję: kocham ją i szanuję jako Matkę Jezusa. Często wracam jeszcze stamtąd pieszo, bo lubię pobyć z Nią, kiedy już wszyscy się rozejdą. Nawet moje dzieci wracają wcześniej, a ja zostaję po Mszy św., posiedzę w pustym kościele, pomyślę, pomodlę się i wtedy jest mi dobrze. Wracam z pokojem w sercu, bo pobyłam sobie z Matką i napatrzyłam się w Jej oczy. W Smardzewie zostawiłam kawałek mojego serca. Całkiem spory kawałek – z uśmiechem dodaje pani Jagoda.
To niewątpliwie ogromny sukces wychowawczy – przekazać wiarę swoim dzieciom. Pani Jagoda nie ma na to gotowej recepty. – Wiara jest łaską – wyjaśnia. – Ja mam tę łaskę, że moje dzieci żyją w Kościele. Tylko systematyczna modlitwa. Nie ma innej drogi do wiary, jak pokazać dziecku własnym przykładem, co w życiu jest ważne – dodaje.
Oczywiście już postanowione, że rodzinna pielgrzymka od pani Jagody przyjdzie do Matki w Smardzewie pieszo na Jej koronację.
Madonna mojego dzieciństwa
W życiu pani Jadwigi Matka Boża Smardzewska jest od zawsze, odkąd pamięta. A pamięta czasy, kiedy podzielono parafię Sarbiewo i mieszkająca wówczas w Koliszewie pani Jadwiga stała się parafianką ks. Pikusa i nowo powstałej parafii w Smardzewie. Cudowny wizerunek Maryi towarzyszy jej w najważniejszych chwilach jej życia. Z sentymentem wspomina chociażby dzień swojego ślubu, właśnie w tej świątyni. – To była wielka radość iść do kościoła do Smardzewa. Mieliśmy takie przeświadczenie w rodzinie, że tam Matka Boża wysłuchuje swoich pielgrzymów. Jej obraz to wspomnienie mojego dzieciństwa. Ja czuję Jej opiekę. Powtarzał to jeszcze mój teść i ja podzielam jego zdanie, że wszystko, co złe: kataklizmy, różne nieszczęścia, to wszystko omija te rejony, tak jakby Maryja osłaniała nas swoim płaszczem. Teraz, kiedy mieszkam w innej parafii, czuję, jak brakuje mi Smardzewa, i kiedy tylko mogę, jeżdżę tam na Msze św. Nie proszę o nic dla siebie, do Matki Bożej zanoszę modlitwy za moje dzieci – wyznaje.
Pani Jadwiga też będzie na koronacji i jest przekonana, że będzie to wielkie, uroczyste święto wiary, tak jak zawsze bywa w Smardzewie.
Ona rozumie modlitwę matki
Z kolei pani Barbara na Mazowsze przeprowadziła się 45 lat temu z odległej diecezji sandomierskiej. Tu znalazła pracę, miłość i Matkę w Smardzewie. W religijnej rodzinie męża pielęgnowano tradycję pielgrzymek do pobliskiego sanktuarium. Pani Basia doskonale pamięta dzień, kiedy pierwszy raz stanęła w jego progach. Był to sierpień 1975 r., a ona pod sercem nosiła swoje pierwsze dziecko, miała 22 lata. Modliła się wtedy o zdrowie dla mającej się urodzić córki i o szczęśliwy poród. To był moment, kiedy Maryja stała się jej bliska jak matka. Tym bardziej, że jej mama mieszka ponad 600 km stąd. Wspomina drewniany most w Gutarzewie, przez który wędrowała kompania z Sochocina, i towarzystwo siostry męża, która również była w ciąży. Od tamtego czasu zawsze rodzinnie chodzili do Smardzewa na wszystkie odpusty, a często również zaglądali tam tak bez okazji, na modlitwę. Na przestrzeni lat zmieniały się intencje, które zanosiła.
– Widzę, jak zmieniła się moja modlitwa, jak ja się zmieniłam. Na początku prosiłam Maryję o różne rzeczy, a ponieważ sama jestem matką i wiem, jakie to miłe, kiedy usłyszy się podziękowanie, więc nauczyłam się innej modlitwy. Nauczyłam się dziękować. Dziękowałam Jej za wszystko, co spotykało nas na przestrzeni tych lat i dziękuję Jej do dziś – wyznaje.
Pani Basia przyznaje, że najlepiej czuje się, kiedy siada blisko Maryi. Zdradza, że są w Smardzewie takie miejsca wokół samego ołtarza, gdzie można usiąść i zatopić się w modlitwie. Pani Basia razem z mężem modlili się o to, aby dobrze wychować dzieci. Udało im się zaszczepić w nich wiarę i smardzewską maryjność, którą pielęgnują i przekazują dziś w swoich rodzinach. Najmłodszy z piątki wnucząt, Andrzej, nie pozna dziadka, który zmarł przed jego narodzinami, ale babcia z pewnością zabierze go do smardzewskiej Madonny i pokaże różaniec z drzewa oliwnego, który jego dziadek przywiózł dla Maryi z Ziemi Świętej.
– Wtedy mąż już chorował. Nie wiedziałam, dla kogo kupił ten różaniec. Dopiero jak wróciliśmy, zabrał mnie do Smardzewa i podarował go jako wotum dla Maryi. Towarzyszyła mu wtedy wyjątkowa intencja modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące, za które zamówił Msze św. Dwa lata później zmarł – zamyśla się pani Basia. – Życie jest trudne, problemy zawsze się pojawiają w najmniej oczekiwanym momencie. Dobrze mieć je komu powierzać i modlić się o siłę na ich przezwyciężenie. Kto lepiej zrozumie modlitwę matki, jeśli nie druga Matka – dodaje. Dzień koronacji będzie dla niej wyjątkowym przeżyciem duchowym.
Smardzewską Madonnę otaczają liczne wota, te widziane gołym okiem, i te, których nie sposób dostrzec. Każdy, kto bywa w sanktuarium, przyznaje, że pozostawił tam cząstkę siebie.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ilona Krawczyk-Krajczyńska