Nowy numer 13/2024 Archiwum

W Smardzewie zostawili kawałek serca

Za cztery tygodnie sanktuarium Matki Bożej Różańcowej będzie przeżywało uroczystość koronacji papieskiej. Ale obok tego zewnętrznego znaku czci jeszcze bardziej potrzeba korony duchowej, którą czciciele Maryi złożą Jej w darze...

Tak naprawdę obraz w Smardzewie ma już korony. Ta papieska będzie zwieńczeniem całego wizerunku i wyrazem duchowego daru oraz czci, którą od końca XVII w. składają Maryi w tym miejscu wierni.
Coś więcej niż wota
Wśród wszystkich sanktuariów maryjnych diecezji Smardzewo wyróżnia fakt, że tutaj w 1711 r. biskup płocki Ludwik Załuski zawierzył Madonnie diecezję, Mazowsze i Rzeczpospolitą. Był to pierwszy publiczny akt zawierzenia Maryi na Mazowszu. Na znak tego ślubu przy obrazie pozostawił sre-
brne wotum zachowane do dziś. Jest to okazały medalion obramowany wieńcem z liści dębowych, z wizerunkiem Matki Bożej Smardzewskiej, w którego stronę po pastorale wspina się baranek z herbu Załuskich. Jest też napis (w tłumaczeniu polskim): „Jam pasterz i baranek, paś moją owczarnię i mnie”. W dole umieszczona jest dedykacja: „Za pokój diecezji i Ojczyzny Cudownej Smardzewskiej Maryi, dającej hojnie wielkie łaski całemu Narodowi Polskiemu składa dar swego ślubu biskup Ludwik”.
Są też inne wota przedstawiające dłonie, nogi, oczy, serce, będące świadectwem doznanych łask i uzdrowień fizycznych i duchowych. Na uwagę zasługują zwłaszcza kajdany z XVII w. – wotum człowieka uwolnionego z niewoli. Niestety, o tych wotach nie można wiele powiedzieć, bo księga cudów i łask doznanych w sanktuarium spłonęła podczas pożaru w 1862 roku. Jak mówi ks. proboszcz Henryk Dymek, część wotów została też zrabowana w wojennych zawieruchach, a inne przetopiono na korony widniejące nad głowami Maryi i Jezusa. Wszystko więc w tym miejscu mówi o wdzięczności i łasce, ale najbardziej wymowne świadectwo składają ci, którzy w Smardzewie zostawili kawałek swego serca.
Maryja jeszcze bliższa
Pani Jagoda w Smardzewie bywa kilkanaście razy w roku, nie tylko od święta, bo jak twierdzi, Maryja nieustannie tam „przyciąga”. Pielgrzymowanie pamięta jeszcze z czasów swojego dzieciństwa. Jako mała dziewczynka siadała przed furtką do swojego domu i czekała na barwny, uroczysty pochód kompanii idącej z Radzymina i Płońska do Smardzewa. Zapadła jej w pamięć procesja idąca przez Płońsk, która dopiero za miastem składała na wozy konne feretrony i chorągwie, i ruszała w dalszą drogę do Matki Bożej.
Zamiłowanie do tradycji pielgrzymkowych zawdzięcza mamie, która pochodziła ze Skępego i której bliskie były sanktuaria maryjne. Niestety, zmarła dość wcześnie. I wtedy Maryja stała się dla pani Jagody jeszcze bliższa. Dzisiaj ma własną rodzinę: czwórkę dzieci i wnuki. To już tradycja, że na uroczystość Zesłania Ducha Świętego zbierają się w rodzinnym gronie i idą do Smardzewa pieszo – łącznie 17 osób.
– Ja nie chodzę tam prosić o jakieś szczególne łaski. Ja chodzę tam dla Niej, żeby Ją uczcić. Ja tak to czuję: kocham ją i szanuję jako Matkę Jezusa. Często wracam jeszcze stamtąd pieszo, bo lubię pobyć z Nią, kiedy już wszyscy się rozejdą. Nawet moje dzieci wracają wcześniej, a ja zostaję po Mszy św., posiedzę w pustym kościele, pomyślę, pomodlę się i wtedy jest mi dobrze. Wracam z pokojem w sercu, bo pobyłam sobie z Matką i napatrzyłam się w Jej oczy. W Smardzewie zostawiłam kawałek mojego serca. Całkiem spory kawałek – z uśmiechem dodaje pani Jagoda.
To niewątpliwie ogromny sukces wychowawczy – przekazać wiarę swoim dzieciom. Pani Jagoda nie ma na to gotowej recepty. – Wiara jest łaską – wyjaśnia. – Ja mam tę łaskę, że moje dzieci żyją w Kościele. Tylko systematyczna modlitwa. Nie ma innej drogi do wiary, jak pokazać dziecku własnym przykładem, co w życiu jest ważne – dodaje.
Oczywiście już postanowione,  że rodzinna pielgrzymka od pani Jagody przyjdzie do Matki w Smardzewie pieszo na Jej koronację.
Madonna mojego dzieciństwa
W życiu pani Jadwigi Matka Boża Smardzewska jest od zawsze, odkąd pamięta. A pamięta czasy, kiedy podzielono parafię Sarbiewo i mieszkająca wówczas w Koliszewie pani Jadwiga stała się parafianką ks. Pikusa i nowo powstałej parafii w Smardzewie. Cudowny wizerunek Maryi towarzyszy jej w najważniejszych chwilach jej życia. Z sentymentem wspomina chociażby dzień swojego ślubu, właśnie w tej świątyni. – To była wielka radość iść do kościoła do Smardzewa. Mieliśmy takie przeświadczenie w rodzinie, że tam Matka Boża wysłuchuje swoich pielgrzymów. Jej obraz to wspomnienie mojego dzieciństwa. Ja czuję Jej opiekę. Powtarzał to jeszcze mój teść i ja podzielam jego zdanie, że wszystko, co złe: kataklizmy, różne nieszczęścia, to wszystko omija te rejony, tak jakby Maryja osłaniała nas swoim płaszczem. Teraz, kiedy mieszkam w innej parafii, czuję, jak brakuje mi Smardzewa, i kiedy tylko mogę, jeżdżę tam na Msze św. Nie proszę o nic dla siebie, do Matki Bożej zanoszę modlitwy za moje dzieci – wyznaje.
Pani Jadwiga też będzie na koronacji i jest przekonana, że będzie to wielkie, uroczyste święto wiary, tak jak zawsze bywa w Smardzewie.
Ona rozumie modlitwę matki
Z kolei pani Barbara na Mazowsze przeprowadziła się 45 lat temu z odległej diecezji sandomierskiej. Tu znalazła pracę, miłość i Matkę w Smardzewie. W religijnej rodzinie męża pielęgnowano tradycję pielgrzymek do pobliskiego sanktuarium. Pani Basia doskonale pamięta dzień, kiedy pierwszy raz stanęła w jego progach. Był to sierpień 1975 r., a ona pod sercem nosiła swoje pierwsze dziecko, miała 22 lata. Modliła się wtedy o zdrowie dla mającej się urodzić córki i o szczęśliwy poród. To był moment, kiedy Maryja stała się jej bliska jak matka. Tym bardziej, że jej mama mieszka ponad 600 km stąd. Wspomina drewniany most w Gutarzewie, przez który wędrowała kompania z Sochocina, i towarzystwo siostry męża, która również była w ciąży. Od tamtego czasu zawsze rodzinnie chodzili do Smardzewa na wszystkie odpusty, a często również zaglądali tam tak bez okazji, na modlitwę. Na przestrzeni lat zmieniały się intencje, które zanosiła.
– Widzę, jak zmieniła się moja modlitwa, jak ja się zmieniłam. Na początku prosiłam Maryję o różne rzeczy, a ponieważ sama jestem matką i wiem, jakie to miłe, kiedy usłyszy się podziękowanie, więc nauczyłam się innej modlitwy. Nauczyłam się dziękować. Dziękowałam Jej za wszystko, co spotykało nas na przestrzeni tych lat i dziękuję Jej do dziś – wyznaje.
Pani Basia przyznaje, że najlepiej czuje się, kiedy siada blisko Maryi. Zdradza, że są w Smardzewie takie miejsca wokół samego ołtarza, gdzie można usiąść i zatopić się w modlitwie. Pani Basia razem z mężem modlili się o to, aby dobrze wychować dzieci. Udało im się zaszczepić w nich wiarę i smardzewską maryjność, którą pielęgnują i przekazują dziś w swoich rodzinach. Najmłodszy z piątki wnucząt, Andrzej, nie pozna dziadka, który zmarł przed jego narodzinami, ale babcia z pewnością zabierze go do smardzewskiej Madonny i pokaże różaniec z drzewa oliwnego, który jego dziadek przywiózł dla Maryi z Ziemi Świętej.
– Wtedy mąż już chorował. Nie wiedziałam, dla kogo kupił ten różaniec. Dopiero jak wróciliśmy, zabrał mnie do Smardzewa i podarował go jako wotum dla Maryi. Towarzyszyła mu wtedy wyjątkowa intencja modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące, za które zamówił Msze św. Dwa lata później zmarł – zamyśla się pani Basia. – Życie jest trudne, problemy zawsze się pojawiają w najmniej oczekiwanym momencie. Dobrze mieć je komu powierzać i modlić się o siłę na ich przezwyciężenie. Kto lepiej zrozumie modlitwę matki, jeśli nie druga Matka – dodaje. Dzień koronacji będzie dla niej wyjątkowym przeżyciem duchowym.
Smardzewską Madonnę otaczają liczne wota, te widziane gołym okiem, i te, których nie sposób dostrzec. Każdy, kto bywa w sanktuarium, przyznaje, że pozostawił tam cząstkę siebie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy