Mija 5 lat od śmierci ks. Piotra Błońskiego. Wciąż jest żywe jego świadectwo choroby, odchodzenia i wiary.
Mimo postępującej choroby nowotworowej ten młodziutki ksiądz, wyświęcony pół roku przed czasem, był zawsze uśmiechnięty, lekko onieśmielony, zwyczajny. Poproszony o świadectwo przeżywania swojego cierpienia, nigdy nie odmawiał. W jednym z nielicznych kazań, które wygłosił, powiedział:
Do Pana Boga mamy podchodzić z sercem. A wtedy On do nas mówi. Mówi i kieruje naszym życiem.
Kiedy stan jego zdrowia był dramatyczny, on cieszył się, że informacja o chorobie dociera do coraz większej liczby ludzi i daje im do myślenia. Ale pewnie sam nie przypuszczał, że jego odchodzenie będzie nazwane "wielkimi rekolekcjami w diecezji”. Chciał być pochowany w białym ornacie, a jego testament już na początku zawierał znamienne życzenie: "Pierwszą moją prośbą jest, aby dzień mojej śmierci w żaden sposób nie był dniem rozpaczy, bólu”.
Ostatnie dni życia ks. Piotra opisał ks. Stefan Cegłowski, pierwszy i jedyny jego proboszcz z płockiej katedry, który po ojcowsku wspierał go przez ostatnie pół roku. W przeddzień śmierci ks. Piotra, a zarazem w dniu jego imienin ksiądz proboszcz zanotował m.in.: "Ks. Piotr słabym, ale zdecydowanym głosem mówi, że chce odprawić Mszę św. tu, na stole, w rodzinnym domu. Dla nas, księży, i dla rodziny była to wyjątkowa chwila. Po Mszy św. proponuję odpoczynek lub koronkę. Ks. Piotr nie ma wątpliwości. Modlitwę kończymy aktem: »Jezu, ufam Tobie!«".
Ostatnie minuty życia ks. Piotra Błońskiego też splotły się z tajemnicą Bożego Miłosierdzia. "Spoglądam na zegarek, jest jeszcze ok. 40 min do 15.00 i nagle Piotr się poruszył, szybko zebraliśmy się wokół niego i z jego brewiarza rozpoczęliśmy modlitwę. Wezwania z kolejnych litanii powtarzane były w rytm jego oddechu. Gdy przed trzecią rozpoczęliśmy koronkę, oddech się uspokoił, gdy ją kończyliśmy, nieco podniósł prawą rękę, przestał oddychać, a po chwili westchnął. Koronka się skończyła. Ks. Piotr odszedł do Pana. (…) Trzymając Piotra za rękę, czułem, że jest Ktoś, kto nad tym wszystkim czuwa, o tym chciałbym zaświadczyć. Niczego podobnego w swoim życiu nie przeżyłem. Czuję się obdarowany przez księdza Piotra czymś, czego opisać się nie da. Bóg zapłać!” – zapisał ks. Stefan.
To słowo: "Dziękuję” było najczęściej pojawiającym się motywem w wypowiedziach ludzi, którzy spotkali ks. Błońskiego. Jego nieliczne kazania wciąż mocno wybrzmiewają, choćby te myśli z Mszy prymicyjnej odprawionej w kaplicy Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku:
Nasza wiara zależy od miłości. To w prostych gestach, pomocy, wsparciu kryje się miłość i głęboka modlitwa. Módlmy się o miłość wzajemną między nami, bo często nam jej brakuje. Jeśli bardziej pokochamy bliźniego, to wtedy miłość zakryje wiele naszych grzechów.
A tak dziś wspomina zmarłego przed 5 laty ks. Błońskiego ks. prof. Ireneusz Mroczkowski: "Kiedy wracam do tamtych przeżyć, rozmów, świadectw, jego duchowa wielkość nie tylko nie blednie, ale potężnieje. To młode kapłańskie serce musiało w ciągu roku zmierzyć się z tym, na co niejeden z nas potrzebuje kilkudziesięciu lat. (...) Piotr nie chciał umierać, walczył o życie, choć w oka mgnieniu zrozumiał, że nie wygra tej walki. To, jak sobie wtedy poradził, jest kolejnym religijnym świadectwem jego wielkości. W sumie ks. Piotr zwraca uwagę nam, duszpasterzom, wszystkim chorym i mającym do czynienia z chorymi na raka, że stanięcie z odwagą wobec cierpienia jest wielkim zadaniem duszpasterskim współczesnego Kościoła.
Drugim zdumiewająco aktualnym przesłaniem, które zdążył pozostawić nam nasz brat, jest jakość posługi kapłańskiej i jedność między nami. Wobec tego, co dzieje się w naszych szeregach, przejmują mnie słowa młodego księdza: »Kolejną, ważną myślą jest wielka miłość do współbraci kapłanów. Od nich musimy się uczyć wiary, ich musimy wspierać na drodze do kapłaństwa i z nimi musimy być. Musimy zawsze zachować jedność między sobą. Bez braci kapłanów sami upadniemy. Sami upadniemy…«.
Wszyscy, którzy pamiętamy świadectwo ks. Piotra, zwłaszcza koledzy kursowi, przyjaciele z seminarium, proboszczowie parafii, gdzie się urodził i pracował, przyjaciele z oazy i szkoły, nie musimy czekać na cuda. One się już dokonały, ważne, żeby o nich nie zapomnieć" - napisał ks. prof. Mroczkowski na swoim blogu.
Więcej o ks. Piotrze Błońskim i jego duchowym dzienniku w najnowszym wydaniu papierowym "Gościa Płockiego".