Finał tej pielgrzymki jest trochę inny niż na przykład radosne wejście na Jasną Górę, bo pątnikom towarzyszy więcej ciszy i zadumy.
Działdowo, choć leży tuż za granicą diecezji płockiej, to serdecznie do niej należy. Po raz 12. potwierdziła to piesza pielgrzymka śladami błogosławionych biskupów męczenników. W tym roku wpisała się ona w kontekst 20. rocznicy ich beatyfikacji. 160 pątnikom z Żuromina, Modlina, Zielonej k. Mławy, Ciechanowa i innych miejscowości towarzyszyło hasło: „Wierni do końca”. Pokonali oni trasę ponad 30 km. Wśród nich najwięcej było ludzi młodych.
Na pielgrzymim szlaku był czas na modlitwę i śpiew, natomiast przy wejściu na teren obozu – więcej ciszy i zadumy. Na placu przed budynkiem dawnej łaźni obozowej została odprawiona Msza św. Jak mówili pątnicy, nikt z nich nie szedł „na pusto”. Każdy niósł swoją intencję, historię, tak jak Waldemar Wójcik z Twierdzy Modlin. Jego zmarła przed dwoma tygodniami żona pielgrzymowała czterokrotnie do Działdowa. On natomiast był tam po raz pierwszy. Zabrał ze sobą obrączkę i jej zdjęcie. – Zawsze uśmiechnięta. Taka była do końca. Przyszedłem tu dla Agnieszki i za nią. Modlę się o spokój jej duszy i będę tu przychodził co roku, dopóki zdrowie pozwoli – mówił wzruszony Waldemar. O zdrowie prosili także inni pielgrzymi. Ewa, Wioleta i Agnieszka z Żuromina modliły się za brata ich przyjaciółki.
– W drodze odmawiany był wspólny Różaniec, który ofiarowałyśmy szczególnie w jego intencji – mówiły. Szła również s. Regina z Warszawy, ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek. – Idę do Działdowa, bo nasze zgromadzenie, które istnieje od 100 lat, powstało w Płocku dzięki wsparciu abp. Nowowiejskiego. Do końca swojego życia opiekował się on naszym zakonem, bp. Wetmańskiego zaś mianował ojcem duchownym naszej wspólnoty. Niosę ze sobą intencje naszego zgromadzenia, a w szczególności proszę o nowe powołania – opowiadała s. Regina. Wśród pielgrzymów, jak co roku, był również Adam Wetmański z Żuromina, kuzyn bł. bp. Leona, który towarzyszył pielgrzymom na rowerze. – To wielkie wyróżnienie mieć w rodzinie błogosławionego. Szczególnie żywe pozostają dla mnie jego słowa i przesłanie: „Cokolwiek by zrobili, wszystko im przebaczam” – akcentuje A. Wetmański. Więcej na:
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się