- Nie wolno świadomie wybierać drogi konfliktu, podziałów, kłamstwa, nieprzejrzystości! - przestrzegał bp Piotr Libera na rozpoczęcie tygodnia ekumenicznego w Płocku.
Blisko siebie w kościele św. Jana Chrzciciela w Płocku stanęli duchowni katoliccy, prawosławny, ewangelik i mariawici. Jedni na klęczkach, inni z głębokim pokłonem i znakiem krzyża wielokrotnie czynionym na piersiach, inni wreszcie w modlitwie zanoszonej w duchu... - na różne sposoby modlili się, towarzysząc Mszy św., której przewodniczył bp Piotr Libera.
- Dla chrześcijanina, który pamięta, że Chrystus przyszedł do wszystkich, jedno musi jasne: ani w rodzinie, ani w życiu zawodowym, ani w rządzeniu nie wolno świadomie wybierać drogi konfliktu, podziałów, kłamstwa, nieprzejrzystości. A tak się, niestety, zdarza! - przestrzegał bp Piotr, odwołując się do dramatu, który rozegrał się 13 stycznia w Gdańsku.
Biskup przypomniał ostatnie oświadczenie swojej Rady Społecznej, w której skład wchodzą duchowni i świeccy, że "szerzenie fałszywych wiadomości przyjmuje [dzisiaj] postać szczególnie niebezpiecznej struktury zła, która nie tylko fałszuje sumienia jednostek, ale stanowi ogromne zagrożenie dla przejrzystości życia [...]. Szczególnie niebezpieczną manifestacją tego typu zjawisk jest współczesna polska scena polityczna, gdzie w imię źle pojętej wolności dochodzi do kłótni, wyzwisk, zaniku elementarnego wstydu".
- Jeśli każdy myśli wyłącznie o własnym interesie; jeśli egoizm osób i grup bierze górę nad dobrem wspólnym; jeśli niebezpiecznie oswajamy się z nienawiścią i przemocą - tą fizyczną, i tą psychiczną; jeśli wewnętrzne walki dzielą nas i kaleczą, to trzeba się zapytać: co uczyniliśmy ze światłem Bożego Narodzenia? - te słowa biskupa wypowiedziane w święto Trzech Króli w Ciechanowie, w połowie tego miesiąca, po kilku dniach nabrały szczególnej wymowy i aktualności, nadając dodatkowy ton tegorocznej modlitwie o jedność. Biskup Libera przypomniał je na rozpoczęcie tygodnia ekumenicznego.
Modlitwa o jedność jest jak prorockie upomnienie i wezwanie do słuchania Boga, co wybrzmiało w kazaniu bp. Karola Marii Babiego. "Choć nasz Pan jest wszechmogący, to jednak potrzebuje naszych rąk, nóg, ust, inaczej mówiąc: potrzebuje nas, chrześcijan, aby przemieniać rzeczywistość, przeciwstawiać się złu i budować dobro. I my powinniśmy uważać się za Bożych posłańców do miejsc, gdzie mieszkamy i pracujemy. Jako dzieci Najwyższego powinniśmy dobrze poznać normy naszego niebiańskiego Ojca, które przekazał nam w Biblii, przyjąć je za swoje i stosować w codziennym życiu, bo jest to immanentną cechą tych, których wybrał i odkupił swoją Krwią" - przypomniano w kazaniu bp. Karola Marii Babiego, biskupa naczelnego Starokatolickiego Kościoła Mariawitów, którą w jego imieniu odczytał kapłan Jan Maria Opala, proboszcz parafii mariawickiej z Mińska Mazowieckiego.
- Jeżeli człowiek grzeszy, to konsekwencje dotykają nie tylko jego samego, ale też ludzi, z którymi ma on do czynienia. Jeśli zaś postępuje bogobojnie, to błogosławieństwo rozlewa się szeroko wokół. Jeśli chrześcijanin wchodzi w sferę publiczną i postępuje zgodnie z Bożą wolą, objawioną nam w Piśmie Świętym, zgonie z przykazaniami i zasadami, które tam są zawarte, to może być błogosławieństwem dla wszystkich, którzy znajdują się w sferze jego oddziaływania, bez względu na to, jaki zawód wykonuje. Jeśli jednak w społeczeństwie pojawi się ktoś, kto ma za nic Dekalog, skutki mogą być tragiczne, co doskonale znamy z historii całego świata - wybrzmiało w kazaniu biskupa mariawickiego.