Do 32 potrzebujących rodzin w Makowie Mazowieckim dotarli wolontariusze i darczyńcy Szlachetnej Paczki.
Po raz drugi Szlachetna Paczka została zorganizowana w Makowie Mazowieckim.
- Lubię pomagać ludziom w potrzebie - mówi Małgorzata Wawrzyńczak. - Rozmowy i spotkania z ludźmi nie należały do najłatwiejszych. Starałam się ich słuchać w taki sposób, aby zrozumieć, jakie są ich najpilniejsze potrzeby - dodaje Małgosia. Jak sama przyznaje, w okresie świątecznym lubi pomagać św. Mikołajowi i dostarczać prezenty potrzebującym rodzinom.
- Bez wahania zgodziłam się zostać wolontariuszem Szlachetnej Paczki. Ta akcja pochłonęła mnie, żyję nią na co dzień. Sama szukałam osoby samotne lub rodziny, którym pomoc jest niezbędna - przyznaje Małgosia.
Opowiadając o rodzinach zakwalifikowanych do tegorocznej edycji Szlachetnej Paczki wolontariuszka przyznaje, że często są to osoby skromne, małomówne, czy nawet zawstydzone. Najtrudniejszym momentem zawsze jest szczera rozmowa.
Ta przedświąteczna akcja, jak przyznają wolontariuszki, zmienia każdego, kto zaczyna w niej działać, bo jak przyznają, "więcej jest radości w dawaniu, niż w braniu".
- Do dziś pamiętam, jak tuż przed ubiegłorocznym finałem odezwał się do nas młody chłopak. Opowiedział nam o swojej historii. Mówił m.in., że jego babcia jest osobą leżącą i schorowaną, tata również - choruje na stwardnienie zanikowe boczne, a mama nie pracuje. Była to trudna sytuacja. Ponadto rodzina nie miała centralnego ogrzewania i łazienki - wspomina M. Wawrzyńczak.
Dla Agnieszki Michalskiej to pierwszy raz w Szlachetnej Paczki. - Dziś widzimy nie tylko radość, ale również wzruszenie na twarzach osób obdarowanych. Są w stanie powiedzieć tylko wielokrotnie "dziękujemy". Wiele osób jest zaskoczona zarówno ilością paczek, jakością i wyposażeniem. Często wypełniają one całe mieszkanie rodziny - mówi Agnieszka Michalska.
Jedną z obdarowanych osób jest schorowana pani Justyna. Nigdy nie prosiła o pomoc, a teraz pomoc sama zapukała do jej drzwi. - To ogromne wsparcie dla mnie. Jestem wzruszona i nie umiem nawet podziękować za hojność darczyńcy. Zwykłe słowo "dziękuję", tutaj nie wystarcza. Ta pomoc jest nieoceniona. Wierzę, że ta paczka będzie dla mnie impulsem do dalszej walki o wyjście z choroby - mówi ze wzruszeniem pani Justyna.
Podobne uczucia towarzyszyły samotnej emerytce pani Wiesławie. - Ta paczka bardzo mi pomoże. Jestem osobą samotną i żyję w ciężkich warunkach, zarówno tych zdrowotnych i materialnych. Najwięcej pieniędzy przeznaczam na lekarstwa, opłaty bieżące i opał. Niekiedy jestem zmuszona wziąć pożyczkę, abym miała, za co kupić węgiel. Mam słaby stan zdrowia, ze względu na sztuczne biodro. Mam dzisiaj ogromną radość w sercu, że aż tyle paczek zostało mi ofiarowanych. Najbardziej prosiłam o produkty żywnościowe i środki chemiczne, a także rzeczy codziennego użytku. Nie spodziewałam się takiej dużej ilości - mówi wzruszona.
- Pomagam od kilku lat. I to mi sprawia największą frajdę. Tego nauczyli mnie rodzice i chcę to dzieło kontynuować. Pomoc raz ofiarowana wraca do nas ze zdwojoną siłą. Nie da się opisać emocji, jakie nam tego dnia towarzyszą. Są łzy wzruszenia, radość i satysfakcja, że ktoś obok przyjmuje nasza bezinteresowną pomoc. Cieszę się, że ze mną włączają się w to dzieło również moi przyjaciele - dodaje Edyta Wawrzyszcz.