W Płocku i okolicach Szlachetna Paczka dotarła łącznie do 86 potrzebujących rodzin oraz osób starszych i samotnych.
- W tym roku najbardziej poruszyła mnie historia starszej pani, którą kwalifikowałam do tego projektu. Zapamiętałam jej słowa, które powtarzam wszystkim moim wolontariuszom. Ta pani, robiąc zakupy w sklepie spożywczym, zanim dojdzie do kasy, przegląda jeszcze raz wszystkie artykuły i pyta samą siebie, czy na pewno to wszystko jest jej potrzebne - mówi liderka SzP Katarzyna Szreder.
W Płocku działają dwa rejony: Centrum i Podolszyce, obejmujące w tym roku pomocą 86 rodzin, albo osób starszych i samotnych, których w bazie Szlachetnej Paczki z roku na rok przybywa. Ich potrzeby są zwyczajne, najczęściej żywność i środki chemiczne, dla wielu osób jednak zbyt drogie.
- W naszym rejonie rodziny zgłoszone do Paczki potrzebują najczęściej środków czystości, odzieży, czy obuwia. Czasami zdarza się sprzęt AGD, albo jakiś mebel, jak łóżko. W tym roku mamy więcej osób starszych i samotnych - mówi Karolina Żółtowska, "weteranka" w SzP, wspierająca nowe wolontariuszki w rejonie Płock Podolszyce. Tu pomocą objęto 23 rodziny.
Jakie to rodziny? Choćby taka, o której opowiada nowa wolontariuszka Marlena. - Zgłosiłam do projektu panią z dwojgiem dzieci, której zginął mąż. Z dnia na dzień została sama. Jest chora, ma m.in. zanik mięśni; jej córka ma alergię, syn chore serce. Mieszkali w kamienicy, gdzie było ciężko z opałem. Zdecydowała więc, że zmieni mieszkanie na takie w bloku. Sama, jak mogła, przeprowadziła remont. Zainwestowała w niego wszystkie pieniądze. Gdy odwiedziliśmy ją, pokazywała nam zdjęcia męża. Widać było, że się kochali. Jej córka siedziała ciągle przy niej. Ta pani nie chce liczyć na pieniądze z MOPSu, tylko stara się zarobić sprzątaniem. Nie chciała dużo, przede wszystkim chemię, żywność i nowe kołdry. Nie chciała żadnych dodatkowych upominków - opowiada Marlena, jedna z wolontariuszek w rejonie Płock Podolszyce.
Starsi ludzie potrzebują czasem obecności drugiego człowieka. - Mam panią, która ma 97 lat. Cierpi na Alzheimera, bardzo dobrze pamięta czasy wojenne, ale zapomina to, co dzieje się teraz. W jednej minucie mówiła mi: "córuchna, coś ci opowiem", a za chwilę pytała, po co przyszłam. Jednocześnie to bardzo fajna, ciepła pani. Bardzo związana jest z wnuczkiem, który jej pomaga. Podczas wywiadu prosiła mnie - "posiedź, córuchna, nie idź jeszcze" - wspomina wolontariuszka Eliza, która jest już czwarty raz w Szlachetnej Paczce.
W rejonie Płock Centrum, wolontariusze odwiedzili aż 140 rodzin, z czego do projektu włączono 63.
- Udało się, mamy komplet i wszyscy dostaną pomoc - cieszy się Katarzyna Szreder, liderka tego rejonu. Rejonu, dodajmy, który skupia w większości weteranów SzP. - Idąc do ludzi na wywiad, i mając już pewne doświadczenie, wiemy na co zwracać uwagę - mówią dziewczyny, które włączył się kolejny raz w tę akcję.
Komu w tym roku pomagają? - Mam na przykład takiego pana, który uczył w szkole. Kilka lat temu była redukcja etatów i stracił pracę. Podejmował się różnych rzeczy, na przykład pracował w ochronie. Ale pewnego dnia miał zawał serca. W jego stanie zdrowia już nie chcą go nigdzie zatrudnić. Żyje tylko z renty. Błagał o pralkę, bo nie ma siły wyżymać rękami mokrych rzeczy. Męczy się nawet wtedy, gdy idzie po zakupy do sklepu. A jednak przed naszym przyjazdem wziął psa ze schroniska, bo czuł, że musi komuś pomóc - opowiada jedna z wolontariuszek.
Albo inna historia. Pan Marcin, który jest niepełnosprawny, dzięki SzP w ubiegłym roku miał motywację i siłę, by zawalczyć o mieszkanie na niższym piętrze, bo dotychczasowe, było za wysoko.
- Żeby dostać się do domu, musiał zawsze kogoś prosić o pomoc. Czasem czekał nawet trzy godziny pod blokiem, żeby ktoś mu pomógł. Teraz ma windę, wjeżdża na pierwsze piętro - cieszą się wolontariuszki SzP. Czasem więc Paczka dociera kolejny raz, nie tylko do starszych, ale tam, gdzie widać postęp, gdzie staje się motywacją do zmian na lepsze.
Czy warto pomagać? - Już za pierwszym razem nie miałam wątpliwości - przyznaje pani Małgorzata z Płocka, która była jednym z darczyńców w rejonie Centrum. - Wychodzę z tego założenia, że jeśli ja mam wszystko, co powinien mieć każdy człowiek, to nie wyobrażam sobie, żeby nie pomóc, żeby przejść obojętnie obok czyjejś biedy. W tym roku wybraliśmy rodzinę z dzieckiem, w której ojciec jest bardzo schorowaną osobą. Patrząc na swoje dzieci, myślę o tym dziecku, które nie jest winne niczemu i nie powinno cierpieć. Sama radość jest już wtedy, gdy zbiera się te dary, i kiedy się okazuje, że znajomi nie odmawiają i chcą pomóc - mówi darczyńca.
am