Dlaczego Roraty w przasnyskiej farze gromadzą coraz więcej wiernych?
Cieszy zwłaszcza liczny udział dzieci na tych adwentowych, porannych nabożeństwach. - To piękne, że coraz więcej dzieci przychodzi na Mszę św. roratnią mówi dzieli się katechetka Teresa Goliaszewska. - Choć czasem zaspani, są w kościele, trzymając w rękach lampiony. Patrząc na te małe światełka zgromadzone blisko ołtarza, blisko pustego żłóbeczka, w sercu się robi radośnie, bo oni robią to dla Pana Jezusa, pokazują, że są dziećmi Bożymi. Często pokonują trudności, jak np. senność czy niezbyt sprzyjającą pogodę. To piękne i budujące. To zarazem prawdziwe oczekiwanie, takie jakie powinno być, razem z Maryją, wsłuchani w słowo Boże, które nas poucza i umacnia, aby iść w codzienność, do szkoły, do kolegów i koleżanek z Bożym umocnieniem. Wierzę, że te poranne roraty są dla nich wielką łaską i doświadczeniem wiary teraz i na przyszłość - zapewnia katechetka.
- Urzeka mnie osobiście ten promień światła w rękach dzieci i dorosłych. Pokazuje, że razem tworzymy wspólnotę, która pragnie trwać przy Chrystusie i Maryi najpierw w kościele, a później przy wspólnym stole na śniadaniu organizowanym przez parafię. Jest więc coś dla ducha i ciała. Polecam wszystkim czuwanie wraz z Maryją na roratach w naszej parafii - mówi ks. Ryszard Raczkowski, wikariusz parafii św. Wojciecha w Przasnyszu.
Wspólne śniadania po Mszy roratniej odgrywają ważną rolę także zdaniem pani Teresy. - Myślę, że to cieszy dzieci i ma charakter wspólnotowy. Mogą zjeść wspólny posiłek z kolegami i koleżankami z różnych szkół, uczą się też modlitwy przed posiłkiem, widzą ofiarność osób, które przychodzą wcześniej, aby im przygotować kanapki. Uczą się także uprzejmości i troski o siebie nawzajem, kiedy panie pakują im kanapki do szkoły i pytają, czego im potrzeba. To miłe. Zostanie im to w pamięci do końca życia - uważa katechetka.
Nad wszystkim troskliwą pieczę sprawuje pomysłodawca rorat połączonych ze wspólnym śniadaniem ks. proboszcz Andrzej Maciejewski. - Cieszę się, że dzieci tak licznie przychodzą, a dorośli i młodzież pomagają, kupując produkty i przygotowując śniadania. Jest pięknie - mówi ks. Andrzej, który często uczestniczy w tych posiłkach, rozmawiając z dziećmi i częstując kanapkami.
Wojciech Ostrowski