Nieopodal miejsca, gdzie 77 lat temu zostali zamęczeni błogosławieni biskupi z Płocka, choć nie odnaleziono ich ciał, powstał ich symboliczny grób.
Monument przypomina pomnik, tylko jego dwie pionowe granitowe tablice są o wiele wyższe, pną się do góry, a ich zwieńczeniem jest krzyż. Charakterystycznym elementem jest również motyw cierni oplatających płyty, jakby wskazujących, że to miejsce upamiętnia męczenników.
Płyta po lewej stronie jest dedykowana abp. Antoniemu Julianowi Nowowiejskiemu. Umieszczono na niej m.in. dwie myśli tego biskupa płockiego: "Kapłan ani podczas zarazy, ani podczas wojny, uchodzić nie może. W takich razach trzeba być bohaterem". I druga: "Dla Matki Ojczyzny niczego nie pożałujemy. Wiernych zapalmy duchem ofiarności i świętej miłości Boga i Ojczyzny".
Po prawej stronie - tablica dedykowana bp. Leonowi Wetmańskiemu, a na niej fragment jego testamentu, zawierający m.in. słynne słowa: "Jeżelibyś, Boże miłosierny i dobry, dał mi łaskę, która nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją...".
Mszy św. w sanktuarium przewodniczył bp Mirosław Milewski. Jak zaznaczył na początku liturgii ks. kan. Marian Ofiara, proboszcz parafii i wielki propagator kultu błogosławionych męczenników, w tym miejscu trzeba się modlić za ofiary i za katów KL Soldau, bo wszyscy wołają o Boże miłosierdzie. - W czasie wojny na tym miejscu można było doświadczyć tragicznie dowodów, że diabeł istnieje. Ale jednocześnie patrząc na życie błogosławionych męczenników, można było utwierdzić się, że Bóg istnieje. Słów ks. M. Ofiary słuchały m.in. Teresa Krowicka i Zofia Skibnicka, które przeżyły obóz w Działdowie. Na uroczystość przybyła także rodzina bł. bp. Leona, z Teresą Suwińską, seniorką rodu Wetmańskich.
- Myślę, że intencją pomysłodawców budowy tego symbolicznego grobu było zadośćuczynienie - mówił w czasie Mszy św. w sanktuarium bp Mirosław Milewski. Zauważył, że istnieje więź między symbolicznym grobem w Działdowie i pomnikami niepodległości Polski. - Ten symboliczny grób w Działdowie to też stały punkt odniesienia, to potwierdzenie łacińskiej maksymy, że "nie wszystek umrę", że po 77 latach od śmierci płoccy biskupi męczennicy wreszcie mają swój zasłużony grób.
Zachęcał, aby przy tym miejscu modlić się za ofiary działdowskiego obozu - 15 tys. ofiar niemieckiego bestialstwa. - Przyprowadzajcie tu swoje dzieci i wnuki. Opowiadajcie im o tym, jak straszne rzeczy potrafią robić ludzie, którzy utracili wiarę w Boga. Przestrzegajcie przed egoizmem i zadufaniem w siebie. Uczcie pokory i miłości chrześcijańskiej. Niech ten symboliczny grób będzie miejscem pamięci o Polakach, dzięki którym my żyjemy dziś w wolnej Polsce. Niech będzie miejscem wiary w to, że odzyskaliśmy wolność dzięki odważnym i dzielnym przodkom, ale przede wszystkim dzięki Bogu, u którego wolność przez pokolenia upraszali nasi przodkowie. I bądźmy Bogu za tę wolność wdzięczni! - mówił w kazaniu bp Milewski.
Po Mszy św. w symbolicznym grobie złożono ziemię z grobu rodziców abp. Nowowiejskiego - uczynił to ks. kan. Stefan Cegłowski, proboszcz płockiej katedry - i ziemię z grobów rodziców bp. Wetmańskiego - uczynili to członkowie jego rodziny.
Teresa Krowicka i Zofia Skibnicka oraz ks. kan. Marian Barzowski, emerytowany proboszcz parafii Białuty, złożyli w urnie ziemię z miejsc masowych egzekucji i grobów w Działdowie i okolicach: z placu obozowego, cmentarza żydowskiego, Białut, Bursza, Komornik, lasku zwierskiego i Narzymia-Dwukołów.
W ten sposób w jednym symbolicznym miejscu zebrano ziemię z miejsc pochodzenia i męczeństwa błogosławionych.