Ks. Adama Łacha, naszego przyjaciela, księdza, dziennikarza, który tworzył media katolickie w naszej diecezji, wspominają współpracownicy, koledzy i parafianie.
- Parafrazując słowa ks. Twardowskiego, można by rzec: "śpieszmy się spotykać z ludźmi, bo za szybko odchodzą". I tak samo myślę o śp. ks. Adamie - mówi Anna Górniak, dawniej przez ponad 10 lat dziennikarz "Niedzieli Płockiej", której ks. Adam był redaktorem prowadzącym.
- Tyle razy planowaliśmy znów się spotkać, a jednak zabrakło czasu... Te ostatnie spotkania były na pogrzebach redakcyjnych kolegów: Darka Świtalskiego, ks. Jana Augustynowicza, a teraz znów się spotkamy, ale na jego własnym pogrzebie, pogrzebie kolejnego redakcyjnego kolegi. Pozostaje ogromny żal i niezmierzony smutek. Tyle lat spędzonych razem, tysiące przemierzonych kilometrów, setki spotkań przy kawie, niezliczone godziny rozmów na tekstami czy litry wylanych łez - najczęściej ze śmiechu, bo ks. Adam był człowiekiem ogromnie pogodnym. Jego celne uwagi, świetne pióro i mało spotykana niesamowita pamięć nie raz mnie zachwycała - wspomina Anna Górniak.
- Pracowaliśmy razem ponad 10 lat i nie pamiętam sytuacji, bym usłyszała od ks. Adama coś złego. Zawsze sprawiedliwy i niezwykle szanowany. Pamiętam pierwszy lot do Rzymu i trwogę ks. Adama, że taki mały samolot, a potem jego śmieszną czapeczkę z wiatraczkiem na czole, bo włoskie upały były nie do zniesienia. Niezapomniany dla mnie będzie jego piękny gest po tym, kiedy mnie nie udało się podejść do Jana Pawła II. Ks. Adam, żeby poprawić mi nastrój, podarował mi różaniec, który sam dostał od Papieża. Kiedyś zadzwonił do mnie i na powitanie rzekł: "cześć mamusiu". Pomyślałam, że jako matka dwóch córek nagle zyskałam w oczach redakcji nowe imię. A potem, w salwach śmiechu dowiedziałam się, że ks. Adam myślał, że dzwoni do swojej mamy - opowiada A. Górniak, dawniej współpracownik ks. Adama.
- Jakże brakuje, i będzie jeszcze bardziej brakować rozmów, gęsto utkanych z cytatów z kultowych polskich komedii Stanisława Barei, których ks. Adam był miłośnikiem. Odszedł człowiek wielkiego formatu, niemal ojciec, brat, najlepszy kolega. Teraz pozostaje już tylko modlitwa, by w domu Ojca było dla ks. Adama miejsce najlepsze - mówi Anna Górniak.
oprac. am