Błękitny generał i jego armia

Powstała książka o związkach z Płockiem hallerczyków i samego gen. Hallera, który miasto na Wzgórzu Tumskim odwiedził trzy razy.

- Generał Haller nie ma u nas szczęścia, do dziś nie ma ulicy jego imienia, a szkoła, której patronuje niedługo będzie wygaszona. Mimo jego trzykrotnego pobytu w Płocku, ówczesna rada nie wykorzystała okazji, by nadać mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Mam nadzieję, że ta książka będzie wkładem do pamięci o gen. Hallerze w Płocku - powiedział w czasie promocji swojej książki dr Grzegorz Gołębiewski.

Spotkanie z autorem odbyło się w Książnicy Płockiej i wpisywało w miejskie obchody stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę. - Cieszę się, że włączamy się w te obchody nie tylko wystawą, konkursem, ale i tą promocją książki o "błękitnym generale" i Błękitnej Armii. Barwa okładki nieprzypadkowo błękitna… - mówiła dyrektor biblioteki Joanna Banasiak.

O czym jest ta publikacja? Między innymi o tym, że gen. Józef Haller był w Płocku w 1917, 1919 i 1924 roku. - Pierwsza wizyta była kompletnym niewypałem. Haller był wtedy dowódcą II Brygady Legionów Polskich. Płock miał wtedy charakter prawicowy, panowała niechęć wobec legionów. Hallera postrzegano tak jak Piłsudskiego, jako lewicowca, radykała. Jego wizyta spotkała się z bojkotem establishmentu płockiego. I ta zadra chyba w Hallerze została. Dwa lata później, gdy jego gwiazda już świeciła, kazał na siebie długo czekać. I to przyjęcie w 1919 r. było już uroczyste, pompatyczne, z kwiatami. Trzecia wizyta była nieformalna. Gen. Haller jechał konno do Grudziądza i po drodze inspekcjonował jednostki artylerii - wyjaśniał historyk podczas promocji.

Żołnierze 2 pułku armii gen. Hallera natomiast stacjonowali w Płocku od maja 1919 r. do stycznia 1920 r. Widać ich było podczas wszystkich uroczystości miejskich. Ich pobyt, wyjaśniał autor książki, nastręczał pewne trudności miastu, choćby związane z zakwaterowaniem. Koszary były zniszczone, a dla żołnierzy szukano prowizorycznego miejsca np. w szkołach, a nawet w Opactwie Pobenedyktyńskim. W Płocku obawiano się też, wspomniał dr G. Gołębiewski, potencjalnych ekscesów przeciwko Żydom, ze strony hallerczyków. Na szczęście do niczego takiego nie doszło. Wydarzył się jednak inny, tragiczny wypadek, który zaważył chyba na tym, że hallerczycy odchodzili z Płocka cicho, bez uroczystych pożegnań ze strony mieszkańców. Chodzi o śmierć siedemnastoletniej Marysi Górnickiej, która zginęła przypadkiem na ulicy podczas bójki i wymiany ognia między hallerczykami i żołnierzami francuskimi.

Książka dr. Gołębiewskiego przybliża też samą sylwetkę i dokonania gen. Józefa Hallera - jednego z twórców polskiego skautingu, dowódcy II Brygady Legionów, twórcy - z ramienia Komitetu Narodowego Polskiego - armii polskiej w Francji w 1918 r. - słynnej Błękitnej Armii, złożonej z 68 tys. żołnierzy, z którą przybył do Warszawy w kwietniu 1919 r. - Świetnie wyposażona, umundurowana, była najbardziej wartościową jednostką, jaką dysponowało wiosną 1919 r. wojsko polskie. Żołnierze Hallera zostali skierowani do Galicji, gdzie trwała już wojna polsko - ukraińska. Później gen. Józef Haller dowodził Frontem Pomorskim. Żołnierze polscy przejmowali Pomorze Gdańskie po wycofujących się wojskach niemieckich. To właśnie gen. Haller uczestniczył w symbolicznych zaślubinach Polski z morzem, które odbyły się 10 lutego 1920 r. w Pucku. Jego popularność rosła. W czasie wojny polsko - bolszewickiej został m.in. dowódcą frontu północnego na odcinku od Dęblina do Torunia, gdzie rozgrywały się dramatyczne boje. Coraz bardziej różnił się z Piłsudskim, a po przewrocie majowym, który zdecydowanie potępił, przeszedł w stan spoczynku.

Zdaniem dr. Gołębiewskiego, gdy mówi się o "ojcach naszej niepodległości" najczęściej, i słusznie, wskazuje się na Józefa Piłsudskiego, w dalszej kolejności Romana Dmowskiego, czy Ignacego Paderewskiego. Jednak gen. Józef Haller pozostawał często wielkim nieobecnym a jego rola była niedoceniana.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

am