W katedrze płockiej odprawiono Mszę św. żałobną za śp. ks. Jana Fabisiaka.
Przez ostatnie lata ksiądz był związany z katedrą, wspierając wraz ze swym bratem, ks. kan. Andrzejem Fabisiakiem, duszpasterzy katedralnych za proboszczowania ks. kan. Marka Zawadzkiego i ks. Stefana Cegłowskiego.
- Zostanie mi w pamięci obraz, który już się nie powtórzy: często po Mszy św. ks. Jan czekał w kaplicy Najświętszego Sakramentu i udzielał Komunii św. tym, którzy jak np. chórzyści, podchodzili do Komunii po zakończonej liturgii - wspominał ks. proboszcz Stefan Cegłowski.
Kazanie w czasie liturgii wygłosił ks. kan. Mieczysław Ochtyra, kolega z rocznika święceń zmarłego.
- Trudne i okaleczone było jego kapłaństwo, ale tu dotykamy tajemnicy Bożej miłości. Ks. Jan nie pretendował do roli showmana, ale co najważniejsze, był pokornym kapłanem i bardzo dobrym człowiekiem. Mimo wewnętrznego cierpienia, był człowiekiem pogodnym. Na kilka dni przed śmiercią przyszedł do mnie i powiedział mi: "módl się za mnie, bo bardzo boli mnie dusza" - mówił kaznodzieja.
Życiowe doświadczenia zmarłego ks. Ochtyra odniósł życia współczesnych księży. - Kiedy przyjdzie zaakceptować jakieś trudy w życiu, także w kapłaństwie, warto sobie przypomnieć, jak nas widzi Jezus, jak serdecznie do nas się zwraca: "dzieci moje", albo lepiej, po staropolsku: "synaczkowie moi". A jeśli dotyka nas cierpienie, pamiętajmy za św. s. Faustyną, że jest ono "termometrem miłości" - mówił były rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku.
Uroczystościom pogrzebowym w Sikorzu w sobotę 3 listopada o godz. 11 będzie przewodniczył bp Mirosław Milewski.