Do sanktuarium w Rostkowie przyjechali jezuici z całej Polski.
Do miejsca urodzin św. Stanisława Kostki przybyło 114 jego zakonnych współbraci, z różnych części Polski. Przyjął ich gościnnie ks. Adam Chmielewski, proboszcz parafii i kustosz sanktuarium w Rostkowie. Jak przyznają jezuici, nie sposób było nie przyjechać w tym roku do Rostkowa.
Mszy św. przewodniczył o. Tomasz Ortmann SJ, przełożony prowincji wielkopolsko-mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego w Polsce. – Pozwólmy naszemu sercu wyrazić pragnienia wiary, które w nas się rodzą w czasie Eucharystii – mówił na początku Mszy św. ojciec prowincjał.
Kazanie wygłosił o. Jacek Olczyk SJ. Mówił o uległości św. Stanisława Kostki Panu Bogu, a jednocześnie o jego uporze wobec różnych przeciwności, które spotykał. Wspomniał także o nieustępliwości w wypełnianiu tego, co odkrył w swoim sercu. – Dzisiaj młodych ludzi jest bardzo łatwo złamać. Św. Stanisław taki nie był, nie dał się złamać – akcentował kaznodzieja.
Zachęcił swoich współbraci do refleksji i przyjrzenia się swoim postawom wobec młodych ludzi. – Jak my ich traktujemy? Czy potrafimy podtrzymać tego ducha, którego mają w sobie? Czy potrafimy go pielęgnować, czy wręcz przeciwnie: czy mamy takie starcze nawyki, by "kasować" młodych ludzi, uważając się za mądrzejszych i zdmuchując świecę, która zapaliła się w ich w sercach? – stawiał pytania jezuitom.
– Stanisław tak bardzo umiłował wieczność, że potrafił zostawić doczesność. Potrafił nie przejmować się doczesnymi zaszczytami, które proponowała mu rodzina. Potrafił nie przejmować się tzw. "strzałami", które dostawał także od Towarzystwa Jezusowego, do którego tak bardzo chciał być przyjętym. Umiłował tak bardzo wieczność, że potrafił przechodzić ponad ciosami, które dostawał od życia. Potrafił iść dalej, do Rzymu, aby spełnić to, co podpowiadała mu jego przyjaźń z wiecznością - zwracał uwagę o. Jacek.
– Jakże musiał być uległy Duchowi Świętemu i wypełniać z gorliwością to wszystko, co mu w sercu Bóg podpowiadał, że gdy zmarł, wszyscy pobiegli go pożegnać. Jakie przesłanie dał swoim życiem św. Stanisław? Czym tak zachwycił? Co takiego w nim było, że tylu ludzi pociągnął? Wierzę, że on napatrzył się na Jezusa, który spieszy się, aby wypełnić najtrudniejszą wolę Bożą. On napatrzył się na Jezusa, który we wszystkich trudnościach widział miłujące dłonie Ojca dające pewność, że przez wszystko można przejść z Jego pomocą. Młody Kostka zafascynowany takim Jezusem szedł z uporem maniaka, żeby wypełnić wolę Ojca. I ją wypełnił! – mówił o. J. Olczyk.
Na zakończenie Eucharystii odmówiono modlitwę. "Panie nasz Boże, za przyczyną św. Stanisława zechciej przyjąć nasz umysł, aby zawsze szukał i odnajdywał Ciebie, a także nasze serce, aby coraz bardziej otwierało się ku Tobie i napełniało się Twoją miłością. Niech spełnią się w nas słowa świętego: I chociaż by się los chwiał, będę stał mocny. Pragniemy serdecznie ukochać Matkę Twojego Syna, Matkę wierzących, Królową Mazowsza, bo ona wskazuje drogę do Zbawiciela – modlono się na zakończenie.
Zapytaliśmy młodych nowicjuszy, co czują, odwiedzając miejsce narodzenia swojego patrona: – Chciałem zobaczyć to miejsce, po którym on sam chodził i w którym duchowo wzrastał – przyznaje Dominik Krukowski. – Niezwykłe jest to, co nas łączy ze św. Stanisławem. Ja sam dwa miesiące temu wyjechałem z nowicjatu, a teraz mogę spotkać swoich współbraci. Dzisiaj św. Stanisława odbieram jako łącznika pomiędzy nami. Mamy taką możliwość spotkania, rozmowy i niezwykłej modlitwy wraz z Nim – dodaje.
Jak przyznaje, w czasie nowicjatu poznał bliżej świętego z Rostkowa. – Jest naszym patronem, nas, młodych nowicjuszy. Wcześniej wiedziałem o nim tylko to, że jest patronem ministrantów. A gdy poznałem go bliżej, zafascynowała mnie jego wytrwałość, to, jaki był w tej swojej decyzji i wiedział, że to dobra droga. Dzisiaj uczy nas uważnego słuchania Pana Boga, aby rozeznawać i widzieć, co jest dobre. Uczy nas wytrwałości w tych wszystkich dziełach, jakie podejmujemy – przyznaje Dominik.
– Św. Stanisław jest wzorem inspiracji, który mimo trudności, podąża za swoimi ideałami i pragnieniami serca. Sam uczę się od niego tej wytrwałości. Inspiruje nas, by dążyć do tego, co się chce osiągnąć, nie zważając na potyczki. Poznałem go bardziej w czasie nowicjatu i dzięki temu zrozumiałem, że ważniejsze są w życiu rzeczy wieczne, to czego pragniemy, a nie rzeczy materialne i doczesne - dzieli się Sebastian z II roku jezuickiego nowicjatu.
Dla Miłosza, który jest również na II roku nowicjatu, pobyt w Rostkowie ma charakter szczególny. – Patrząc na ten skromny kościół, uświadamiam sobie, że tu się wszystko zaczęło. To bardzo wymowne miejsce, które pokazuje, że bez względu na otoczenie i charakter może zrodzić się pragnienie serca. Czuć w tym miejscu klimat ciszy, i wierzę, że on sam chłonął tę ciszę, a przez to doskonale słyszał, co mówi do niego Bóg. Doświadczając tego jest mi o wiele łatwiej pozbierać myśli, wyciszyć się i porozmawiać z Bogiem – przyznaje.
– Św. Stanisław wiedział, jaki jest jego cel. On się nie przejmował, że coś mu nie wychodzi, że ktoś mu odmawia, ale dobrze wiedział, że jego cel jest wiele wart. Był posłuszny swoim przełożonym, ale robił to z wielką lekkością. On wciąż pozostaje wzorem i przykładem dla wielu osób, zarówno w Towarzystwie Jezusowym, jak i poza nim. W końcu każdy z nas może coś z jego życia znaleźć dla siebie. Te cechy, które sobą reprezentował: nieustępliwość, umiejętność odkrywania Bożego natchnienia, swoboda w postępowaniu i pójście tą Bożą drogą, winny być nieodłącznym elementem każdego powołanego, bez względu na to, ile ma lat – dodaje Miłosz.