Już po raz szósty na ulicach Przasnysza modlono się koronką.
Tak jak w ubiegłych latach, publiczna modlitwa, którą w mieście nad Węgierką zorganizowali członkowie Domowego Kościoła, włączając się do odbywającej się w wielu miejscach na całym świecie akcji Iskra Bożego Miłosierdzia, odbywała się w czterech miejscach: w parku miejskim przy pomniku św. Stanisława Kostki, koło ronda ks. Józefa Piekuta na osiedlu Orlika, przy figurze Matki Bożej przed klasztorem Mniszek Klarysek Kapucynek i na skwerze u zbiegu al. Jana Pawła II i ul. Żwirki i Wigury w parafii pw. Chrystusa Zbawiciela. We wspólnym odmawianiu koronki, któremu przewodniczyli księża z trzech przasnyskich parafii, uczestniczyli ojcowie pasjoniści i siostry zakonne oraz osoby świeckie.
Modlącym się przy pomniku św. Stanisława Kostki towarzyszyły trzymane przez dzieci z oazy relikwie bł. ks. Michała Sopoćki, spowiednika i kontynuatora misji św. s. Faustyny. Dodajmy, że publiczne odmawianie Koronki do Bożego Miłosierdzia odbywa się w rocznicę beatyfikacji spowiednika s. Faustyny. Na zakończenie błogosławieństwa relikwiami udzielił uczestnikom ks. Andrzej Maciejewski, proboszcz parafii św. Wojciecha. Do wspólnej modlitwy licznie przyłączyły się tam dzieci ze świetlicy "Promyk jutrzenki" przy Domu Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo.
W Koronce przed klasztorem mniszek Klarysek Kapucynek, której przewodniczył o. Jan Koziatek, pasjonista, uczestniczyła grupa młodzieży z Zespołu Szkół Powiatowych w Przasnyszu. – Myślę, że oni bardzo głęboko przeżyli tę modlitwę – zapewnia Bogusław Brykała, katecheta, który zachęcił swoich uczniów do przyjścia. – Jestem bardzo zbudowany ich świadectwem i wyjątkowym, publicznym wyznaniem wiary. To były ich świadomy wybór i decyzja, bo mogli zostać na lekcji w ciepłej klasie. Wybrali jednak modlitwę na ulicy, choć wiedzieli, że na dworze jest zimno. Kiedy zaczynaliśmy odmawiać koronkę, były problemy z nagłośnieniem, nie było słychać modlitwy, bo wzmagał się hałas przejeżdżających ulicą samochodów, doskwierało zimno. Wydawało się, że wszystko wokół jest przeciwko nam i chce nam przeszkodzić w modlitwie. Ale to zaraz się zmieniło. Podeszliśmy bliżej i wtedy wydawało mi się, że cały świat wokół nas pędzi, a my zatrzymaliśmy się na chwilę, aby powierzyć się Bożemu Miłosierdziu. Wtedy wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Także na sercu, tak jakby Boże Miłosierdzie zlało się na nas strumieniem – dzieli się katecheta.
Wojciech Ostrowski