Bp Roman Marcinkowski przewodniczył rezurekcji w bazylice katedralnej.
W tym roku, ponieważ w niedzielę rano padał w Płocku ulewny deszcz, procesja rezurekcyjna nie mogła wyjść na zewnątrz. Odprawiono ją jednak w świątyni. Liturgii przewodniczył bp Roman Marcinkowski. On też wygłosił homilię, w której zwrócił uwagę, że ludzkie słabości i kruchość, samotność i cierpienie wołają w nas o Wielkanoc. - Tylko w Nim jest nadzieja dla Ciebie! - akcentował biskup senior. Proponował, aby Wielkanoc zaskoczyła nas swoją łaską i działaniem Boga, na przekór naszym schematom i przyzwyczajeniom, aby stała się świętem odnowionej wiary. - Pozwól łamać Bogu swoje schematy, a nie zawiedziesz się! On Cię nie zostawi! On chce dawać Ci siłę, nadzieję, ale pozwól Mu na to, miej czas dla Boga, bo wiesz przecież, kto z kim przestaje, ten takim się staje. Pozwól Mu więc, by wszedł w Twoje życie i przyjmij Go jako przyjaciela, z ufnością - akcentował bp Roman.
Publikujemy homilię bp. Romana Marcinkowskiego, wygłoszoną w katedrze w czasie Mszy św. rezurekcyjnej:
Ciesz się i raduj, bo Chrystus zmartwychwstał! Ciesz się i raduj, zwłaszcza, jeśli jesteś samotny, opuszczony, chory, cierpiący, potrzebujący. W Nim nadzieja dla Ciebie! Nie jesteś już pod panowaniem zła, ciemności, nieprawości, panowania grzechu. Przez Zmartwychwstanie Jezus pokazał, że jest Panem wszystkiego.
Ludzka słabość, złość, zdrada i przebiegłość nie dały Bogu rady. Jego miłość wchłonęła to wszystko bezpowrotnie. Oto Bóg-Człowiek, zabity i opuszczony przez wszystkich, powraca, by dalej okazywać ludziom swoją miłość i miłosierdzie!
Tak właśnie, Siostry i Bracia, wygląda Boże "pomsta". Jeśli kiedykolwiek zdarzyło nam się źle myśleć o Bogu, wyobrażać Go sobie jako groźnego i karcącego, to właśnie dzisiaj powinniśmy te wszystkie ludzkie wyobrażenia utopić w radości Zmartwychwstania.
W ludzkiej logice często za zło płacimy złem, a silny pokazuje swoją moc: zniewala, poniża i depcze. Ale miłość Boga silniejsza jest, niż wszelkie zło. Może sprawić, że zakwitną i napełnią się życiem odłogi, ugory, zachwaszczone tereny w twoim i moim sercu. Miłość Boża pragnie działać też w Tobie, pragnie, abyś podjął z nią współpracę.
Maria Magdalena wczesnym rankiem udała się do Grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Była człowiekiem niesamowicie ubabranym w grzechy: w Ewangelii św. św. Marka czytamy, że Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów. Dlaczego więc jej, jako pierwszej, Jezus ukazał się po Zmartwychwstaniu? Ewangelie wskazują, że Jezus wielokrotnie łamał ludzkie schematy, co doprowadzało pobożnych Żydów do furii. On uzdrawiał w szabat, a tego Prawo zabraniało. On dotykał trędowatych, a to było zakazane. On przebywał z celnikami, a na to żaden szanujący się Żyd nie pozwoliłby sobie, bo straciłby dobre imię. A jako przykład miłosierdzia, Jezus podał przykład Samarytanina, a Żydzi nienawidzili przecież Samarytan. Jezus łamał nasze, ludzkie schematy. Bo dla Niego najważniejszy jest człowiek i o niego walczy, by nie zginął, ale posiadł dom Ojca.
Także po swoim Zmartwychwstaniu Jezus łamie wszelkie schematy: ukazuje się Marii Magdalenie i innym kobietom, by to właśnie one zaniosły dobrą wieść uczniom. A wiedzieć należy, że w tamtych czasach słowo "kobiety" nic nie znaczyło. Tylko mężczyźni mogli decydować i tylko ich słowa były wiarygodne. Słowa co najmniej dwóch mężczyzn uważano za wiarygodne, choćby 100 kobiet twierdziło inaczej. Warto więc wyobrazić, co ryzykował Jezus, powierzając kobietom właśnie misję głoszenia prawdy o Zmartwychwstaniu – ryzykował, że nikt w tę wieść nie uwierzy, bo nie uwierzy kobietom.
Co było dalej? Piotr i Jan pobiegli do Grobu, bo uwierzyli kobietom. Ale wielu innych nie uwierzyło. I dalej nie wierzy. Żyją, jakby nie było tego poranka, jakby nic się nie wydarzyło. Ale przecież się wydarzyło. Wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło bieg historii ludzkości: Maria Magdalena poszła do Grobu, chociaż po ludzku wszystko definitywnie zostało skończone. Zrobiła coś wbrew wszelkiej logice: na własne oczy przecież widziała, jak umarł, jak żołnierz przebił Jego serce włócznią, jak ściągali Jego martwe ciało, jak je namaszczali i owijali w płótna. Jak silni mężczyźni zataczają kilkutonowy kamień… Nie dała się pokonać zniechęceniu i poszła za głosem serca, poszła skoro świt, bo Jezus był dla niej najważniejszy.
Czy umiemy tak wytrwale szukać Jezusa, choćby było to wbrew logice? Ludzie, którzy spotkali Marię Magdalenę, gdy biegła do Grobu, pukali się w czoło: po co tam idzie? Przecież to nic nie zmieni. Może i Ty słyszysz od innych: "po co tam chodzisz, po co się modlisz, przecież to nic nie zmieni". Ale jeśli spotkałeś Boga, to nie będziesz słuchać tego, co ludzie mówią i będziesz szukać Boga wbrew ludzkiej logice, wierząc, że On jest, że On żyje w Kościele. (...)
Nie ma lepszego dnia też na to, by oddać Bogu swoją śmierć, swoje złe relacje, swoją złość, używki, nałogi, … Pamiętaj, że Maria Magdalena miała w sobie siedem złych duchów, a Jezus dał sobie z nimi radę. Bo do Niego należy wszelka władza na niebie i na ziemi.
Pozwól łamać Bogu swoje schematy, a nie zawiedziesz się! On Cię nie zostawi! On chce dawać Ci siłę, nadzieję, ale pozwól Mu na to, miej czas dla Boga, bo wiesz przecież, kto z kim przestaje, ten takim się staje. Pozwól Mu więc, by wszedł w Twoje życie i przyjmij Go jako przyjaciela – z ufnością. On jest życiem. Jeśli dotąd byłeś od Niego z daleka – zrób mały krok, przyjmij z otwartymi ramionami. Jeżeli jesteś obojętny – zaryzykuj, nie rozczarujesz się. Jeśli zdaje Ci się, że trudno z nim iść, nie lękaj się, On jest z Tobą i obdarzy Cię pokojem i siłą – by żyć tak, jak On chce. Wyrusz w tę drogę! Amen.
Waleria Gordienko ks. Włodzimierz Piętka