W tym roku polska monodia ludowa okresu Wielkiego Postu jest bohaterką Festiwalu Muzyki Jednogłosowej, który trwa w katedrze.
Ten wyjątkowy płocki festiwal, prawie ćwierć wieku temu zainicjowany przez Waldemara Woźniaka i ks. dr. Andrzeja Lelenia, w tegorocznej odsłonie odchodzi od prezentowania muzyki chorałowej i monodii Kościołów wschodnich.
- Pragniemy pokazać punkty styczne między ludźmi modlącymi się chorałem gregoriańskim z polską tradycją ludową, a ma to szczególny wydźwięk w stulecie niepodległości Polski - wyjaśniał podczas pierwszego festiwalowego wieczoru Robert Majewski, nowy dyrektor artystyczny FMJ.
- Monodia, czyli jednogłosowość, charakteryzuje prawie całą polską muzykę tradycyjną. Muzykę tę charakteryzuje też tradycja przekazu ustnego. Kiedy myśleliśmy, że ta tradycja umarła, bo przecież nastąpiło odcięcie przez komunę od tego typu muzyki, na szczęście pojawiła się stosunkowo młoda ekipa artystów, która tę tradycję ratuje. Jeżdżąc po wsiach, uczą się na pamięć tych utworów od żyjących jeszcze muzyków ludowych - mówił R. Majewski, prezentując wykonawców tegorocznego festiwalu, m.in. Adama Struga, Mateusza Kowalskiego i Justynę Czerwińską.
Pomimo takiej zapowiedzi, słuchacze i bywalcy FMJ mogli czuć się nieco zaskoczeni repertuarem pierwszego wieczoru festiwalowego. Na początku zabrzmiała piękna pieśń chwaląca Maryję, rozpoczynająca się od słów "Kto Maryję kocha, niech się w raduje, Maryja mu drogę do nieba toruje…". Główną część koncertu stanowiła jednak ludowa muzyka świecka. - Nie można zajmować się muzyką kościelną polskiej wsi bez znajomości muzyki świeckiej. Każdy skrzypek którego spotkaliśmy, bardzo dobrze znał pieśni kościelne. Muzyka kościelna i świecka to są dwa pola, które się bardzo zazębiają. Słuchając takiej śpiewaczki, wykonującej przyśpiewki, można się domyślić, jak by śpiewała pieśni religijne, bo wszystko to jest bardzo z sobą związane - zaznaczył Mateusz Kowalski, śpiewak i instrumentalista, uczeń m.in. słynnego skrzypka wiejskiego Jana Gacy. Towarzyszyli mu tego wieczoru Marcin Żytomirski na basetli i Jakub Korona na bębenku.
Piątkowy koncert nosił tytuł "Oberek śpiewak", co jest jednym ze zwyczajowych określeń mazurka w Radomskiem. I to właśnie głównie mazurki, wygrywane na polskiej wsi, przekazywane z pokolenia na pokolenie, zabrzmiały podczas tego koncertu. Zabrzmiały, dodajmy, jak wszystkie utwory tegorocznego festiwalu, w formie oryginalnej, bez stylizacji i upiększeń, a więc in crudo. Nauka tych melodii nie była łatwa.
- To są melodie, które sprawiają wrażenie, jakby nie dało się ich zaśpiewać i zagrać. Gdy po raz pierwszy usłyszałem mazurka granego przez pana Gacę, to chociaż miałem już doświadczenie muzyczne, okazało się, że nic z tego nie rozumiem. Myślałem, że owszem, coś ten starszy pan gra, ale nie za dobrze. A ten pan właśnie dokładnie wiedział, co gra - opowiadał w czasie koncertu Mateusz Kowalski, który z mistrzostwem oddał charakter gry na skrzypcach ludowych muzyków. - To piękny instrument, chyba najbliższy głosowi ludzkiemu - zauważył. Partiom instrumentalnym towarzyszyły przyśpiewki, a więc „wyrywki”, które można zaśpiewać do każdej melodii. - W przyśpiewkach wyrażano miłość, tęsknotę, smutek, radość, czasem rubaszny humor, wszystko, co składa się na życie - wyjaśniał Mateusz Kowalski.
Sobotni wieczór w pełni nawiązywał do tytułu XXIV FMJ - "Śpiewajmy piety". W koncercie "Barokowe piety" wystąpił Adam Strug, śpiewak i instrumentalista, kompozytor, scenarzysta filmów dokumentalnych, radiowiec i pomysłodawca zespołu śpiewaczego Monodia Polska, z którym wystąpił wczoraj w Płocku. Muzycy rozpoczęli od pieśni "Krzyżu święty", która jest polskim przekładem chorałowego hymnu "Crux Fidelis". Tego wieczoru zabrzmiały przede wszystkim pieśni zebrane przez artystę w Łomżyńskiem i na Kurpiach Zielonych, czyli w części północno-wschodniej historycznego Mazowsza.
W pieśniach tych, jak wyjaśniał artysta, podmiotem lirycznym jest Matka Boża Bolesna, albo dusza, która zwraca się do Maryi, szukając ratunku. To "kwiat renesansowej i barokowej literatury polskiej, a także późniejsze anonimy, będące wyrazem pobożności ludowej". Pieśni te miały swój gminny i dworski wyraz. Te same utwory mogły być wykonywane w kilku wersjach w zależności od wioski.
Podczas koncertu śpiewakom towarzyszył, zgodnie z tradycją, wyjątkowy, rzewny dźwięk liry korbowej, dzięki której, jak wyjaśniał A. Strug, nawet przy śpiewie wielozwrotkowej pieśni, nie spada się z tonacji. Na koniec, w myśl tytułu FMJ - "Śpiewajmy piety" do wspólnego wykonania pieśni pasyjnej o krzyżu, zostali zaproszeni wszyscy słuchacze.
Dziś wieczorem, w finale Festiwalu Muzyki Jednogłosowej, wystąpi Justyna Czerwińska, śpiewaczka, instrumentalistka, zajmująca się tradycją z pogranicza kutnowsko-łowickiego. Praktykuje "śpiew naturalny, z jego maestrią i manierami wykonawczymi" - pisze o niej Adam Strug. W koncercie pt. "Płaczcie anieli", który rozpocznie się o godz. 19 w płockiej katedrze, towarzyszyć jej będą śpiewaczki: Maria Puzynianka i Agata Wróbel.
Organizatorem Festiwalu Muzyki Jednogłosowej jest Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki, a także parafia katedralna płocka, kuria diecezjalna i urząd miasta
am