Po już raz czwarty szlakami lutowej bitwy przasnyskiej 1915 r. podążyli miłośnicy żywej historii.
Zgodnie z przyjętą podczas wcześniejszych edycji tradycją, przed wyruszeniem w drogę uczestnicy 4. Rajdu Pieszego Szlakami Lutowej Bitwy Przasnyskiej uczestniczyli we Mszy św. Sprawujący Eucharystię w kościele ojców pasjonistów o. Wiesław Wiśniewski, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, modlił się w intencji poległych podczas I wojny światowej żołnierzy, a także za uczestników rajdu. W homilii, nawiązując do odczytanych słów Ewangelii zwrócił uwagę, że w naszym życiu nie udajemy się nie tylko na górę Tabor, ale niekiedy także na Kalwarię, którą w dziejach naszego narodu były m.in. czasy rozbiorów oraz I wojny światowej. Pasjonista przypomniał, jak dramatyczny przebieg miały toczone o Przasnysz w 1914 i 1915 przez zaborcze wojska rosyjskie i niemieckie walki, w wyniku których miasto to zostało niemal doszczętnie zniszczone, a po obu stronach poległo około 50 tys. żołnierzy. Intensywne zmagania z lutego i marca 1915 r., podczas których Przasnysz kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, zostały w Europie Zachodniej nazwane "bitwą nad Marną frontu wschodniego".– Historia pokazuje nam jak była wyboista droga naszego narodu do odzyskania niepodległości – zaznaczył o. Wiesław zwracając uwagę, że wielu w szeregach zaborczych armii znalazło się, często nie z własnej woli, wielu Polaków.
Tegoroczny rajdu miał, rzec można, charakter kolejowo – pieszy. Przeważającą część jego trasy uczestnicy pokonali jadąc drezynami. – Chcieliśmy w ten sposób zwrócić uwagę na znaczenie przasnyskiej kolei wąskotorowej podczas I wojny światowej – wyjaśniają Mariusz Maciaszczyk, prezes Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14 Pułk Strzelców Syberyjskich, która zorganizowała rajd oraz Wojciech Brzeziński, wójt gminy Czernice Borowe, po której terenie wiódł rajdowy szlak. Miłośnicy żywej historii m.in. z Przasnysza, Ciechanowa, Modlina, a nawet Warszawy, odwiedzili cmentarze wojenne w Obrębcu, Chojnowie i Obrębie. Na żołnierskich mogiłach zapłonęły znicze, a Mariusz Maciaszczyk i Wojciech Brzeziński barwnie opowiedzieli o toczonych w tym rejonie walkach oraz o samach cmentarzach. Intensywność toczonych na Ziemi Czernickiej unaocznia przytoczony przez W. Brzezińskiego bardzo wymowny fakt, iż z liczącego ok. 4 tys. żołnierzy 41 Pułku Syberyjskiego, po bitwie pozostało niespełna 700.
Niektórzy z biorących udział w rajdzie przemierzali jego szlak z osobistym przesłaniem. – Swój tegoroczny udział dedykuję polskim pilotom w carskim lotnictwie: por. pil. Grzegorzowi Piotrowskiemu i por. pil. Bronisławowi Matyjewiczowi-Maciejewiczowi – zwierza się rekonstruktor z Modlina Sławomir Jodełka.
Na rajdowym szlaku znalazł się dworek w Chojnowie, gdzie na uczestników czekał gorący posiłek. Dzieje dworu i mieszkających w nim szlacheckich rodzin Chełchowskich, Milewskich i Bojanowskich przybliżył Wojciech Brzeziński.
Dopełnienie rajdu stanowiła konferencja popularnonaukowa w Muzeum Historycznym w Przasnyszu. O bardzo różnych, niekiedy zaskakujących, sposobach wykorzystywania zwierząt podczas I wojny światowej barwnie opowiedział prof. Sławomir Gonkowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Przebieg działań wojennych na Ziemi Czernickiej scharakteryzował dr Jacek Furmańczyk z Płocka. Prelekcja Andrzeja Tajcherta przybliżyła mało znany temat jakim jest historia przasnyskiej kolei wąskotorowej i jej wykorzystaniu podczas I wojny światowej.
- Czwartą edycję rajdu uważam za najbardziej udaną z dotychczasowych ponieważ przy kilkunastostopniowym mrozie ludzie dopisali i było ich ponad 60 – ocenia Mariusz Maciaszczyk. - Po przejechaniu i przejściu trasy odwiedzając cmentarze czuję pewne spełnienie obowiązku pamięci o żołnierzach poległych w czasie I wojny światowej. To Polacy walczący w mundurach państw zaborczych, którzy brali udział w rozbrajaniu garnizonów niemieckich w 1918 r., i to dzięki nim nasze odzyskanie niepodległości mogło dojść do skutku. Również dzięki nim pokonaliśmy bolszewików. Pamięć o ofiarach powinna mieć moc. Dzięki takim wydarzeniom tę moc ona ma, a ludzie pamiętają. To jest najważniejsze – uważa prezes przasnyskich rekonstruktorów. Podkreśla, że uczestnicy, wśród których były osoby w różnym wieku, m.in. dzieci, harcerze, nie przestraszyli się siarczystego mrozu. - Można rzec: "chcącym warunki nie straszne". A żołnierze w czasie wojny musieli walczyć pomimo mrozu, deszczu i śniegu – dodaje M. Maciaszczyk.
Wojciech Ostrowski