Śpiewali kolędy i opowiadali o domu rodziców - dziadków pełnym miłości i muzyki - zespół Moja Rodzina wystąpił wczoraj w Muzeum Mazowieckim.
Jako polską rodzinę śpiewającą przedstawił ich dr Tomasz Kordala, zastępca dyrektora muzeum, nazywając ich Naszą Rodziną. Do tego drobnego przejęzyczenia nawiązał Artur, głowa siedmioosobowej rodziny Wiśniewskich. - Cieszę się, że pan dyrektor powiedział "Nasza Rodzina", bo to jeszcze bardziej pokazuje, że jesteśmy jedną wspólnotą - zauważył.
Jego żona, Aldona Wiśniewska przypomniała, że chociaż mieszkają w Glinojecku, to z Płockiem łączy ich wiele. Artur był przez 5 lat dyrektorem Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, a ich synowie są obecnie studentami tutejszej PWSZ. Od prawie 10 lat grają koncerty ewangelizacyjne, występując w niezmiennym rodzinnym składzie: Artur i Aldona (rodzice) oraz dzieci: Antonina, Gabriel, Szymon, Mikołaj i Jeremiasz.
- Często słyszymy pytania, jak to się stało, że udało się nam namówić wszystkich do wspólnego muzykowania? Na pewno jest to jakaś tajemnica. Mamy nadzieję, że dzieci lubią przyjeżdżać do domu, że czują tu miłość i oparcie. Były takie sytuacje, że któreś z nich mówiło: "jak skończę szkołę średnią, to wyjadę i nie wrócę…". A jednak przyjeżdżają do domu i kochają muzykę - opowiadała Aldona.
W Muzeum Mazowieckim zagrali przede wszystkim polskie kolędy, ale we własnych aranżacjach, nie przytłaczających jednak oryginalnej wersji utworu. Były więc: "Pójdźmy wszyscy do stajenki", "Jezusa narodzonego wszyscy witajmy", "Jezus malusieńki", czy kolęda "Oj Maluśki…" z prawdziwie góralskim zaśpiewem. Poza tradycyjnymi pieśniami zabrzmiały też utwory takie jak "Gazda" Debory Brody i "W świąteczny czas" - piosenka Antoniny.
Muzyce towarzyszyły wspomnienia o rodzinnych tradycjach i bliskich osobach. - Gdy weszłam do rodziny Wiśniewskich, zakochałam się w tym domu, bo był on otwarty, pełen miłości. Najważniejszym meblem był tam wielki stół, do którego często zasiadaliśmy, w liczbie trzydziestu osób, gdy jeszcze żył dziadek Stasiu. W tym domu żyła miłość i muzyka. Myśmy te tradycje przenieśli do własnego domu - mówiła Aldona. Jej mąż, Artur wspomniał o tradycji, gdy składając sobie życzenia w jego rodzinnym domu całowało się ojca w rękę, dziękując za wychowanie i życiową mądrość, którą wpajał swoim dzieciom. - Babcia trafiała do nas przez żołądek do serca, a dziadek przez muzykę do serca i przez swoją radość - opowiadała Antonina, najstarsza z dzieci Wiśniewskich, młoda żona i mama.
Wiśniewscy dzielili się także swoim doświadczeniem koncertowania wśród Polonii na innych kontynentach. - Gdy spotykamy gdzieś na krańcach świata ludzi, którzy pochodzą z Polski, to zawsze słyszymy, że tęsknią, kochają, i jak to jest piękne, że polska rodzina żyje poprzez muzykę, tradycję, regionalizm.
Zespół Moja Rodzina nie tylko koncertuje, uczestniczy też w różnych projektach edukacyjnych, rekolekcyjnych i warsztatach. Obecnie rozwijają interaktywny projekt "Miejscowy patriota", o którym więcej będzie można przeczytać w "Gościu Płockim" za tydzień.
am