- Nasz moralny kręgosłup łamie się nie dlatego, że inni nas atakują, ale wtedy, gdy jesteśmy bierni, leniwi i zalęknieni - mówił prof. Bogdan Chazan w Ciechanowie.
Agnieszka Otłowska: Co było dla Pana najtrudniejsze w dotychczasowej karierze lekarskiej?
Prof. Bogdan Chazan: Chyba fakt, że w przeddzień 50. rocznicy otrzymania dyplomu sąd lekarski chciał pozbawić mnie prawa wykonywania zawodu, dlatego że odmówiłem zabicia chorego dziecka. To jest najbardziej przykre. Czasami się zastanawiam nad tym, że może sobie zasłużyłem, aby cierpieć z tego powodu. Ale to doświadczenie chroni mnie przed pychą. I choć teraz nie pracuję w szpitalu i na sali porodowej, wciąż jako lekarz służę ludziom. Gdy jechałem do Ciechanowa na to spotkanie, rozmawiałem z kobietą, która utraciła swoje pierwsze dziecko, a teraz grozi jej drugie poronienie. Myślę, że rolą lekarza jest być przy chorym. Trzeba być sobą i być człowiekiem dla drugiego człowieka. To również podstawowe zadanie każdego lekarza, zanim przepisze on receptę.
Jakie wyzwanie towarzyszy Panu w spotkaniach z ludźmi w różnych częściach Polski?
Szczególnie towarzyszą mi słowa Jana Pawła II: "Nie lękajcie się", a więc: "nie bójcie się przyznać przed samymi sobą do błędów, do swoich grzechów i pokładajcie nadzieję w Bożym miłosierdziu". Miałem czasami takie myśli, aby zaszyć się w swojej "izdebce" i pisać naukowe artykuły. Ale jednak coś mnie przynagla, aby jeździć po Polsce, spotykać się z ludźmi i przypominać im papieskie "Nie lękajcie się!". Uważam, że w dzisiaj potrzeba takiego świadectwa. Myślę, że postawa świadka może być dla wielu ludzi bardzo pomocna.
Jak w dzisiejszych czasach można zachować prawość sumienia, myśli, serca, gdy wszystko wydaje się zmienne, wątpliwe i dyskusyjne?
Trzeba nam uwierzyć w Boże miłosierdzie do końca, nie cofać się myślą do poprzednich wydarzeń, nie rozpamiętywać ich. Mimo naszej kruchości i przeszłości takiej, jaka ona była, Boże miłosierdzie pozwala z jasnym spojrzeniem zwracać się ku przyszłości. Trzeba nam wierzyć, że przed nami jest lepsze życie, a na końcu naszej drogi jest zbawienie.
A co z kręgosłupem moralnym: jak go utrzymać, gdy jesteśmy atakowani, gdy wywierana jest na nas presja mediów bądź środowiska?
Wtedy budzi się we mnie pewna przekora, zdenerwowanie i chęć prostowania nieprawdy, kłamstwa. To chęć stawania w szranki, oko w oko z tymi, którzy manipulują. Wtedy najbardziej odzywa się we mnie waleczny duch. Sądzę, że nie powinniśmy pozwalać sobie na to, aby z nas żartowano i wmawiano nam rzeczy nieprawdziwe. Niestety, często się zdarza nam, wierzącym, że jesteśmy bierni i leniwi, gdy powinniśmy zareagować, a nie być tylko milczącą większością. Tu trzeba odwagi.