- Zakon misyjny nie był dla nich kaprysem młodości, ale wiernością słowu Chrystusa - powiedział bp Roman Marcinkowski podczas uroczystości wprowadzenia relikwii męczenników w Peru do parafii Ducha Świętego w Płocku.
Dwaj polscy franciszkanie, o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek, pracujący w parafii Pariacoto w Peru zostali w 1991 r. zamordowani przez terrorystów z Komunistycznej Partii Peru "Świetlisty Szlak", a w 2015 r. beatyfikowani. To właśnie ich relikwie trafiły do parafii pw. Ducha Świętego w Płocku.
Błogosławieni, którzy byli już za życia uznawani przez swoich wiernych za dobrych pasterzy i ludzi świętych, będą stale obecni w tym znaku w bocznej kaplicy kościoła, który nosi wezwanie Dobrego Pasterza.
- Przybywacie do naszej wspólnoty, aby zachęcić nas do tego, by wyjść z własnej wygody, by kroczyć ze światłem Ewangelii, by głosić dobrą nowinę. Chcemy się uczyć od was stawiania czoła trudnościom, które nas spotykają w naszym życiu. Chcemy, byście swoją obecnością wpływali na nasze czyny - słowami modlitwy przywitał znaki relikwii błogosławionych męczenników ks. Zbigniew Zbrzezny, proboszcz tej parafii.
Uroczystości wprowadzenia relikwii, która odbyła się w tę niedzielę, przewodniczył bp Roman Marcinkowski. Przypominając okoliczności śmierci o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, ksiądz biskup zacytował oskarżenia, jakie im wytoczono, zanim zostali zamordowani. - Zarzucono misjonarzom upokarzanie ludzi przez rozdawanie żywności, która pochodziła od kapitalistów. Oskarżano ich również o to, że głosili pokój i nauczali Ewangelii, wstrzymując w ten sposób rewolucję - mówił bp Roman.
Ksiądz Biskup wspomniał też o analogii dostrzeganej między ich drogą do męczeństwa a ostatnimi godzinami życia Chrystusa. - Tak jak Jezusowi wytoczono im niesprawiedliwy proces. Jak Jezusa wyprowadzono ich za miasto na śmierć. Gdy znaleziono ich ciała, czuwano przy nich - mówił w homilii hierarcha.
Wspomniał też, jak wyglądał pogrzeb polskich męczenników w Pariacoto. - Ziemię z miejsca zabójstwa przesiąkniętą krwią męczenników mieszkańcy parafii zabrali i w procesji przenieśli na miejscowy cmentarz. Ciała kapłanów przewieziono do kościoła parafialnego otwartą ciężarówką, przybraną w biało-czerwone kwiaty i liście palm, symbolizujące męczeństwo. A na trasie przejazdu zatrzymywano samochód, bo ludzie chcieli się pomodlić i złożyć hołd. W parafii było czuwanie całonocne przed pogrzebem, a sam pogrzeb stał się wielką manifestacją wiary - mówił bp Roman Marcinkowski.
Zwrócił także uwagę na to, że zakon misyjny, który wybrali nie był kaprysem młodości, czy egzotyczną przygodą, ale bezwarunkową wiernością słowu Chrystusa zmartwychwstałego.
Na zakończenie liturgii bp Roman odmówił modlitwę w intencji pokoju i ofiar terroryzmu, i pobłogosławił wiernych relikwiami męczenników z Pariacoto.
am