29 marca zmarł Mariusz Łyszkowski, przasnyski katecheta, współtwórca i prezes Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14. Pułku Strzelców Syberyjskich.
Jego nagłe odejście było bardzo bolesnym ciosem dla rodziny, przyjaciół i znajomych. 27 marca, w dniu swoich 52. urodzin, oprowadzał po Przasnyszu grupę młodzieży z Niemiec i Francji. Wieczorem przez internet ustalał szczegóły wyjazdu na kolejną rekonstrukcję historyczną. Chwilę potem poczuł się źle. Mimo ogromnego wysiłku lekarzy zamarł dobę później, po trwającej kilka godzin operacji.
Od kilku lat głównym polem jego aktywności były rekonstrukcje historyczne, wspólnie z grupą osób o podobnych zainteresowaniach: Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14 Pułk Strzelców Syberyjskich, która szybko zdobyła wielką renomę w kraju, a także zagranicą. Stale przybywało formacji, których żołnierzy rekonstruowali. Po armii carskiej z lat I wojny światowej i polskich formacjach z tego okresu, oraz powstańcach styczniowych przyszła kolej na partyzantów Armii Krajowej, Żołnierzy Wyklętych i Armię Czerwoną. Przasnyscy rekonstruktorzy pod kierunkiem swojego prezesa organizowali co roku Rajd Lutowej Bitwy Przasnyskiej, uczestniczyli w Orszaku Trzech Króli oraz w niezliczonych rekonstrukcjach w kraju i zagranicą. Wielkimi wydarzeniami, które zorganizowali w Przasnyszu, były rekonstrukcje powstania styczniowego w jego 150. rocznicę oraz bitwy przasnyskiej rok później. Pragnąc zarazić swoją pasją dzieci i młodzież chętnie przyjmowali zaproszenia na spotkania w szkołach, w których Mariusz chętnie brał udział. W tym roku dołączyli do grona uczestników i współorganizatorów Biegu Tropem Wilczym. Odnoszone przez przasnyskich strzelców syberyjskich sukcesy i zdobywane nagrody, np. za dioramy czy Medal Stanisława Ostoi-Kotkowskiego w kategorii debiut, były w dużej mierze zasługą ich prezesa, który do swojej pasji podchodził z wielką dbałością o szczegóły. Nie szczędził czasu ani wysiłku, aby scenariusze rekonstrukcji były perfekcyjnie napisane, a mundury i wyposażenie wyglądały tak jak w rzeczywistości. Był w tej dziedzinie ekspertem, zwłaszcza w odniesieniu do dwóch ubiegłych stuleci. Jako zapalony kolekcjoner zgromadził u siebie w domu pokaźną kolekcję militariów. Z drugiej strony starał się, aby wykonanie mundurów i wyposażenia nie wiązało się ze zbyt wygórowanymi kosztami. Ile serca wkłada w to, co robił, można się było przekonać np. kosztując gulaszu czy zupy, które z wielką umiejętnością i starannością osobiście przygotowywał m.in. na Rajd Bitwy Przasnyskiej.
Obdarzony talentem medialnym wystąpił w licznych filmach, serialach historycznych i programach telewizyjnych, m.in. w cyklu dokumentalnym "Wróćcie nim opadną liście", "Zapomniany Legion" i "Historia Żywa" oraz "Wojownicy Czasu". Wielokrotnie gościł na ogólnopolskich antenach telewizyjnych i radiowych. Jego wkład w promowanie regionu przasnyskiego wprost trudno przecenić.
- Połączyła nas obu wspólna pasja, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Był dla mnie jak brat – zwierza się Mariusz Maciaszczyk, nowy prezes GRH 14 Pułk Strzelców Syberyjskich. - Ciężko było na początku bez niego i ciężko jest do dziś. Najciężej jest z mundurami. Mariusz był specem od tego, był niezastąpiony. Główne obowiązki grupy teraz spadły na mnie, a zawsze ustalaliśmy wszystko razem z nim. Ale grupa też dużo pomaga.
- Często przychodził do mnie z różnymi nowymi pomysłami – wspominał w homilii podczas Mszy św. pogrzebowej ks. Andrzej Maciejewski, proboszcz parafii św. Wojciecha. – Jemu po prostu chciało się chcieć.
Mariusz Łyszkowski był również człowiekiem wielkiego serca, ogromnej życzliwości i dobroci, o czym wiedział każdy, kto choć trochę go znał. Przyjaciele i znajomi zawsze mogli na niego liczyć. Jeśli tylko był w stanie nie odmawiał pomocy. Charakteryzowało go również ogromne poczucie humoru. Umiał żartować z otaczającej go rzeczywistości, a także siebie samego.
Pracował w różnych zawodach: jako sprzedawca w sklepie swoich rodziców, sanitariusz pogotowia ratunkowego, instruktor bhp, bibliotekarz oraz katecheta przasnyskich i okolicznych szkół.
Był też człowiekiem głębokiej wiary. Wielokrotnie pielgrzymował do licznych sanktuariów, kilka razy uczestniczył w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę. Należał do grona organizatorów pierwszej przasnyskiej pielgrzymki rowerowej, w której nie dane mu już było wziąć udziału. W przasnyskiej farze kilkakrotnie poprowadził maraton czytania "Dzienniczka" św. s. Faustyny Kowalskiej. Koordynując czytanie był wtedy obecny w kościele przez niemal cała dobę.
Nieczęsto zdarza się, że ktoś umiera wkrótce po powrocie z sanktuarium, a tak właśnie było w przypadku Mariusza, który jako katecheta przasnyskiego Liceum Ogólnokształcącym im. Komisji Edukacji Narodowej trzy dni wcześniej razem z maturzystami uczestniczył w pielgrzymce na Jasną Górę.
Przasnyscy rekonstruktorzy planują zorganizowanie memoriału upamiętniającego postać zmarłego kolegi. Wykorzystają do tego celu jego zdjęcia i filmy, na których można go zobaczyć. - Na rynku w Przasnyszu zrobimy obozowisko i dioramy, które będą dotyczyć Mariusza – mówi M. Maciaszczyk.
Podczas wyjazdów na kolejne rekonstrukcje przasnyskim strzelcom towarzyszy zdjęcie zmarłego kolegi, które ustawiają przy swoich dioramach. - Ten portret Mariusza podtrzymuje nas na duchu i nie pozwala o nim zapomnieć; innym rekonstruktorom też – wyjaśnia nowy prezes. Wśród rekonstruktorów krąży żart, że teraz anioły w niebie latają w mundurach. Za sprawą Mariusza, oczywiście.
Wojciech Ostrowski